Najlepsza

380 22 4
                                    

Powoli przemierzałem ulice piekła. Znowu przypatrywałem się tym demonom, którzy tylko chcieliby mnie dotknąć za każdym razem, gdy mnie widzą.
Teraz czuję się podobnie do nich.
W sensie..też czuję się słaby.
Czuję się nędznie. Nie mogę po prostu uwierzyć, dlaczego jestem taki naiwny. Wierzę w każde napierdolone słowo każdego typa, który próbuje mnie omotać.
Tak wpakowałem się w umowę z Valentino... No cóż...
Muszę przeżyć jakoś kolejne dni.
Może podczas następnej eksterminacji wpierdolę się pod pierdolonego anioła egzorcyste.
-Angel!-usłyszałem krzyk za swoimi plecami. Powoli się odwróciłem. Zobaczyłem, jak podbiega do mnie zdyszana księżniczka.
Oparła swoje ręce o kolana i oddychała ciężko.
-Uf Angel, musiałam przebiec naprawdę kawałek. Dlaczego znowu wyszedłeś?-spytała, zaniepokojona.
-Musiłem się przywietrzyć-odparłem szorstko.
-Wyjaśnisz mi?-spytała, kładząc rękę na moim ramieniu.
-Nie ma co wyjaśniać. To już nie jest ważne.-odparłem szybko.
-Naprawdę? Angel chce Ci pomóc.-stwierdziła.
-Charlie! Nie ma w czym, okej?-podniosłem już trochę głos.
Charlie odsunął się trochę ode mnie. -Dobra, nie chcę ci się narzucać, ale przemyśl to. Jesteś naprawdę bardzo ważną częścią naszej grupy-spojrzała na mnie błagającymi oczami i posłała mi ciepły uśmiech.
-Dobra, przemyślę. Obiecuję.-Odwzajemniłem jej uśmiech, ledwo powstrzymując się przed grymasem.
-Dziękuję-odparła i odeszła w stronę hotelu.
A ja zostałem sam.
Rozglądałem się tylko co chwilę, by nikt nie wpierdolił mi kosy pod żebra.
-Angie?-
Kto znowu, pomyślałem.
-Cherry?!-zobaczyłem jedną z najlepszych osób, jakich mógłem poznać tutaj w piekle.
-Cherry, pieprzona Bomb, moja kochana cytcolinka!
Cherry, jak dobrze Cię widzieć.-przytuliłem ją bardzo mocno. -Wow, wow, wow. Znowu jesteś naćpany?-pytała, podśmiechując się. -Naćpany Twoim widoczkiem skarbie-odparłem.
-Co tutaj robisz, kochany?
Wabisz nowych klientów?-zaśmiała się.
-Bardzo zabawne-odpowiedziałem sarkastycznie.
-No nie bądź taki-szturchnęła mnie w ramię.
-Nie wiedziałam, że teraz chodzisz tak sam po ulicy.
Wiesz, jesteś Gwiazdą Valentino-dodała ironicznie.
-Znowu bardzo zabawne-odparłem sucho.
-No nie fochaj mi się tutaj.
Wiesz przecież, że Cię kocham-stwierdziła.
-Oj, wiem.-Odparłem posyłając jej mały śmieszek.
-Może ci poprawić humor?-powiedziała pokazując mi dwie pastylki.
-Nie, Cherry. Nie chcę i nie mogę.-odmowiłem odwracając wzrok.
-Nie możesz?
To przez ten hotel, czy przez tego jebanego barmana, którym męcić w głowie?-spytała.
-Nie i prosze nie wciągaj w to Huska. Valentino tyle razy faszerował mnie tym gównem, że nie mogę bez tego żyć. Nadal w sumie nie mogę bez tego żyć, ale próbuję. Chcę się zmienić, zrozum.-wyjaśniłem z nadzieją że zrozumie.
Wzruszyła ramionami.
-Jak chcesz. To twoja sprawa.
Czy jesteś nudziarzem.
Czy jesteś taki spoko jak ja.-uśmiechnąłam się szyderczo
-Taki spoko jak ty?
Skarbie jestem o niebo lepszy.-stwierdziłem
-Tak? A założymy się?-spytała.
-A o co, kochana?-dopytywałem.
-Hmm...Raczej o wyrywanie typów, to nie mam z tobą szans, ale...-popatrzyła mi głęboko w oczy.
-Ale?-dopytałem ponownie.
-Ale....Zrobimy coś odwrotnego.-jej oczy zaświeciły się z podekscytowania.
-Odwrotnego?-zdziwiłem się.
-To znaczy?-zapytałem.
-Tak dużo niby wiesz.
A jakoś nie może się domyślić-stwierdziła.
-Tym razem nie bawimy się w uwodzicielskość, ale oto jak najwięcej do siebie zniechęcimy-wyjaśniła.
-Czekaj, zniechęcimy? Ty wiesz, że to źle wpłynie na mój biznes i Valentino będzie zły. On mi kurwa wpierdoli, rozumiesz to? Nie, nie wchodzę w ten zakład.-stwierdziłem twardo.
-Czyli jednak pękasz?-podpuszczała mnie.
-Ja? Pękam? To ty wymyślasz jakieś głupie wyzwania-powiedziałem patrząc na nią podirytowany.
-Ja wymyślam głupie wyzwania?Człowieku weź wymyśl coś lepszego na poczekaniu. No czekam na Twoje propozycje.-oparła się o budynek i czekała na moją odpowiedź.
Również nie umiałem wymyślić coś na szybko. Rozglądałem się w poszukiwaniu jakichkolwiek podpowiedzi. Ale nic. W jednym kącie demon wciągający coce, w drugim gwałcą jakiegoś impa.
Hmm.. Mam pustą głowę.
-To może konkurs picia szotów na czas?-spytałem.
Ona przewróciła oczami.
-Nudne. Było w tamtym tygodniu.-odparła szybko znudzona.
-To... ile więcej zaliczymy?-spytałem ponownie
-Mówiłam ci. Też było.-stwierdziła
-To... No dobra. Nie mam pojęcia. Przyznaję ci rację. Wymyślenie czegoś na szybko nie jest zbyt dobrym pomysłem.-
-No widzisz!- krzyknęła.
-Czekaj mam! Rozpierdol.- pokazała zęby a jej oczy powiększyły się.
-Wyjaśnij- powiedziałem zainteresowany.
-Kto więcej zajebie.
Obojętnie jaki rodzaj demona.-objaśniła.
-Wchodzę w to.-uśmiechnąłem się.
Wreszcie jakaś forma rozrywki.
Przyda mi się chwila relaksu.

DAŁEŚ MI NADZIEJĘ | HUSKERDUST |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz