Wygrałeś prawo jazdy w chipsach ? /dzień 4/

8 1 0
                                    

Malcolm O'mara

Byłem zmęczony po treningu. Miałem wrażenie, że każda część mojego ciała jest obolała i ciężka. Lubiłem gimnastykę. Naprawdę ją lubiłem. Treningi jednak były niesamowicie męczące.  

A  to, że dzisiaj odbierać nas miał Connor, miałem jeszcze mniej chęci by wstać z ławki w szatni i wyjść na zewnątrz. Najbardziej lubiłem, gdy  odbierał mnie Drake. On jeździł spokojnie i bezpiecznie. Moi bracia prowadzili raczej jak idioci. Wsiadając z nimi do samochodu nigdy nie wiedziałeś jak to się skończy. 

I zawsze modliłem się by był to tylko mandat. 

Miałem wrażenie, że żaden z nich tak naprawdę nie potrafił jeździć. Lucy faktycznie nie umiał, dopiero zabierał się za naukę. Być może w nim była nadzieja, bo na Jessie'm i Connorze już dawno postawiłem krzyżyk. Była jeszcze Agnes, która  jako niezależna kobieta musiała zapisać się na kurs już pół roku temu, ale z nią ani trochę nie lubiłem jeździć. Nawet nie dlatego, że beznadziejnie prowadziła. Kierowcą była całkiem niezłym. Gorsze było jedynie to, że w jej samochodzie zawsze grały piosenki Ariany Grande. A ja nie lubiłem Ariany Grande. 

Gdy zbliżałem się do samochodu, widziałem, że w środku siedział już Lucy. On jako pasażer w ogóle nie zwracał uwagi na nic. Ubierał na uszy słuchawki i zatracał się w swojej komórce. Czasami miałem wrażenie, że jest od niej uzależniony. Zupełnie by mnie to nie zdziwiło. Monica twierdziła jednak, że nieco dramatyzuje. 

Connor za to palił papierosa, wyciągając dłoń z petem przez okno. Gdy zajmowałem miejsce z przodu obok niego, zerknął jedynie czy zapiąłem pasy, po czym ruszył z piskiem opon, o mały włos nie powodując wypadku podczas włączania się do ruchu. 

Złapałem się mocniej pasów, sprawdzając czy aby na pewno dobrze je zapiąłem. Conn jeździł jak idiota. 

- Dlaczego Drake nie mógł nas odebrać ? - zapytałem spoglądając za okno. 

Connor wzruszył ramionami. 

- Miał jakieś ważne spotkanie zarządu. - Stwierdził obojętnie, przez moment skupiając się na ustawianiu głośności radia. 

- Po Jessie'go też jedziemy ? 

- Tak, akurat zdążymy dojechać nim skończy swoje lekcje tańca. 

- jedzie na ten turniej ? 

- Jedzie i to razem z Zołzą. 

Zołzą Conner nazywał partnerkę taneczną Jessie'go. W sumie nie mam pojęcia czemu. Caroline zawsze była miła i uprzejma. Przynajmniej wobec mnie. No i tak ślicznie pachniała. Nie muszę chyba mówić o tym, że w ogóle była śliczna. A sam Jessie ją lubił. Nie wiedziałem, dlaczego Connor nie, ale czasami miałam wrażenie, że on nie lubił nikogo. 

Odwróciłem się do tyłu, by zerknąć na Luciena. Nawet nie zauważył, że na niego patrzę.  Nadal miał na sobie szkolny mundurek, a na siedzeniu obok leżał jego bordowy plecak. Jak to powiedziała Sonia zupełnie nie pasował do tych zielonych mundurków, ale on się uparł. 

- jak było w szkole Lucy ?

-jak zwykle - burknął w odpowiedzi.

Bomba. Rozmowny jak zwykle. W jakiś dziwny pokraczny sposób dogadywałem się z całym moim rodzeństwem. Poza nim.  I to nawet nie dlatego że się kłóciliśmy czy coś... Ale zawsze jakoś tak ciężko nam się rozmawiało. Nie mogliśmy złapać wspólnego języka.

Connor jeździł bardzo chaotycznie. Manewry które wykonywał były nagle i nie do końca bezpieczne. Co chwila ktoś na nas trąbił, co było zagłuszane przez głośną muzykę Imagine Dragons.

wyzwanie 30 dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz