Jessie Hollow
Byłem już naprawdę zdenerwowany. Miałem mało czasu do treningu . Caroline już się denerwowała, że znowu się spóźnimy. A do tego wszystkiego został nam jeszcze do odwiezienia Malcolm.
Dwunastolatek siedział spokojnie na tylnej kanapie zapięty w pasy i przeglądał coś w telefonie. Tuż obok niego leżała jego torba na trening.
-Jessie naprawdę nie wiem jak ty to robisz. Zwykle jeśli już się spóźniamy to z twojej winy. - marudziła dziewczyna.
Była naprawdę ładną wysoką blondynką o szczupłej sylwetce. Karnację miała ładnie opaloną, a jej twarz zawsze zdobił ładny delikatny makijaż.
Nie byliśmy razem. I zupełnie się ma to nie zapowiadało. Jasne Caroline była ładną dziewczyną, która mogła podobać się wielu facetom, była dla mnie jednak bardziej jak kolejna siostra. Nie było między nami tej romantycznej chemii. Znaliśmy się bardzo dobrze, tańczyliśmy ze sobą już naprawdę długo. Oboje jednak zdawaliśmy sobie sprawę, że to tylko przyjaźń.
- a ponoć to kobiety długo się zbierają do wyjścia - zaśmiał się Mal z tylnej kanapy.
-No nie ? - Caroline odwróciła się do niego do tyłu.
Westchnąłem. Większość mojego rodzeństwa zdecydowanie za dobrze dogadywała się z większością mojego rodzeństwa. Z większością bo z jakiś dziwnych i niezrozumiałych dla mnie powodów nie lubiła się z Connorem.
Na początku próbowałem dopytywać. Byłem wręcz namolny i atakowałem ich oboje. Nawet próbowałem zmuszać ich do wspólnych aktywności by się jakoś dogadali. Kończyło się to zawsze tragicznie.
Raz Conn skończył z dłonią Caroline odbitą na jego policzku. Podobno przez cały czas rzucał jakimiś obraźliwymi tekstami , aż w końcu dziewczyna nie wytrzymała. Kolejnym razem Caroline skończyła z cała mokra , bo Conn uznał za zabawne wrzucenie jej do basenu. Długo mógłbym tak jeszcze wymieniać.
Po prostu w końcu pogodziłem się z tym, że się nie lubią. Uznałem ten stan rzeczy takim jaki on był i się z nim pogodziłem. Zdecydowanie przynosiło to mniej strat niż próby sprawienia, że ta dwójka się dogada.
Może kiedyś sami dojdą to tego, że powinni się jakoś dogadać. Może już zawsze będą drzeć koty. Ja nie miałem na to wpływu.
I dlatego dzielnie znosiłem teraz w samochodzie docinki Caroline i Malcolma. Na to też nie miałem wpływu. Po prostu milczałem starając skupić się na prowadzeniu samochodu.
I robiłem to nawet gdy trzeba było zaparkować pod salą gimnastyczną na którrej treningi miał Mal. Niemal nie było tam miejsca. Znalazłem jedno bardzo ciasne miejsce między dwoma samochodami. Trochę się nakokosiłem, by tam zaparkować i nikogo przy tym nie zarysować, ale przecież nie zamierzałem stać tam długo. Miałem tylko wysadzić Malcolma upewnić się, że wszedł na salę i wyjechać. Nie gasiłem nawet silnika, gdy obserwowałem jak chłopiec idzie dziarskim krokiem w stronę drzwi wejściowych.
Nawet mu pomachałem nim wszedł do środka. A potem jakiś facet zaczął walić w tylną szybę mojego samochodu. Wyglądał na nieźle zdenerwowanego. Spojrzałem na to jak mało miejsca było od strony pasażra. Pomyślałem, że pewnie nie może dostać się do samochodu. Dlatego powoli zacząłem się wycofywać.
Wtedy walnął w moją szybę po raz drugi, zaczynając obchodzić mój samochód. Opuściłem szybę, mając w planie powiedzieć mu, że już odjeżdżam.
- stary zarysowałeś mi samochód !
- co ? - spojrzeliśmy na siebie z Caroline ze zdziwieniem.
Nic nie poczułem. Żadnego charatnięcia, czy chociażby szarpnięcia, które zwykle towarzyszy przy zarysowaniach. Nie słyszałem też tego charakterystycznego dźwięku rysowanego metalu.
CZYTASZ
wyzwanie 30 dni
Short StoryKrótkie opowiadania o przygodach członków dość nietypowej rodziny. Książka jest wyzwaniem, które mam nadzieje mi pomoże, a rozdziały publikowane będą codziennie.