Nie we włosy ! /dzień 6/

8 1 0
                                    

Connor Fate

Kwiecień zdecydowanie był moją ulubioną porą roku. Wiedzieli to chyba wszyscy. Nic z resztą dziwnego, bo z każdym kolejnym kwietniowym dniem spędzałem na zewnątrz coraz więcej czasu. Dzisiaj również planowałem spędzić tam cały dzień. 

Już tłumaczę, od paru dni nie padało, nie zanosiło się również na to by znowu zaczęło padać, więc to idealny moment by skosić trawę i zabrać się za przygotowania grządek i porządki. Znaczy porządki właściwie już zacząłem, ale w dalszym ciągu nie skończyłem jeszcze ze wszystkim. 

Już z samego rana ubrałem się w moje ulubione ogrodniczki, oczywiście tak do plamione trawą i ziemią, że żaden odplamiacz już sobie z nimi nie radził, oraz moje ulubione buty. Umówmy się pierwszej świeżości to one nie były. Sonia twierdzi, że powinienem pozwolić im już umrzeć. Dopóki jednak podeszwa im nie odpadnie,  będę w nich chodził. Te kilka dziur zupełnie mi nie przeszkadzało. Do prac w ogrodzie były w sam raz. 

Wyciągając kosiarkę z naszej starej szopy, którą tak swoją drogą planowałem rozebrać i złożyć jeszcze raz, zacząłem się zastanawiać które z mojego kochanego rodzeństwa obudzi się pierwsze by na mnie nawrzeszczeć. Stawiałem na nasz kobiecy team, wahałem się jednak która wychyli się przez okno pierwsza.  Tutaj akurat szanse były bardzo wyrównane. Z pewnością obie będą zdania, że mógłbym się wstrzymać tak przynajmniej z godzinę. 

I miałyby rację. Mógłbym. Ale gdzie w  tym zabawa, skoro żadne z nich na mnie nie nakrzyczy, a nawet jeśli się naskarżą naszym opiekunom nic mi nie zrobią, bo przecież jako jedyny w tym momencie dbałem o ten kawałek ziemi. 

Mieliśmy kiedyś ogrodnika. Wykonywał jednak swoje zadania na odczepnego i tylko po to by je zrobić. A ja lubiłem siedzieć całymi dniami w ogrodzie. Denerwowało mnie jego podejście i niedbalstwo. Dlatego poprosiłem Drake'a by go zwolnił, obiecując, że sam zajmę się ogrodem.  Zgodził się, chodź na początku zupełnie w to nie wierzył. 

Niespodzianka, wytrwałem i naprawdę to lubię. 

a jeszcze bardziej lubię odpalanie kosiarki spalinowej, pod samymi oknami o godzinie siódmej rano. Mógłbym później i zacząć pod płotem... ale lubię ich wkurzać. Jak zwykle kosiarka nie załapała od razu.  Nie był to najnowszy model. Podchodziła wręcz pod erę dinozaurów, ale i tak ją lubiłem.  Warczała głośno i z pasją. 

a gdy w końcu zaskoczyła nie musiałem czekać zbyt długo nim, otworzyło się pierwsze okno. Wychyliła się przez nie ciemna czupryna Agnes. 

- Conn czy ciebie do reszty posrało ! Musisz warczeć tym cholerstwem o siódmej ! Weź się zlituj do cholery jest sobota !!

- Co ?! Nic nie słyszę ! kosiarka warczy za głośno ! - odkrzyknąłem z uśmiechem. 

Warknęła zirytowana nim ponownie schowała się w swoim pokoju zamykając okno. Zaśmiałem się skupiając na koszeniu trawnika. Lubiłem to robić. Naprawdę lubiłem. Z każdą chwilą robiło się coraz cieplej, a coraz większa część trawnika wyglądała tak jak powinna. Zapach świeżo skoszonej trawy był boski.  Mógłbym go wdychać godzinami. 

Gdy skończyłem dochodziła dziesiąta. Byłem już cały spocony i zielony od trawy. Byłem też już lekko zmęczony. Było to jednak to przyjemne zmęczenie pełne satysfakcji. Trawnik  w końcu nie wyglądał jak zarośnięta włochata małpa, lecz dokładnie tak jak  powinien wyglądać. 

Lucy był na tyle miły, że nawet przyniósł mi kawę. Rzadko mu się zdążają takie akty dobroci.

- Dzięki - mruknąłem odbierając kubek.

- Jessie kazał przekazać - wiedziałem, że gnojek nie ma tak dobrej duszy by samemu wpaść na to, że napiłbym się kawy. - co teraz będziesz robił ?

wyzwanie 30 dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz