Bez incydentów /dzień 7/

18 2 2
                                    

Jessie Hollow

- Nie bierzecie Malcolma ze sobą ? - zapytał Drake, obserwując jak się zbieramy.

Pokręciłem głową ze spokojem.

- Idziemy na horror. Mal nie będzie mógł po nim spać po nocach.

- A Sonia ? 

- Sonii nic nie rusza. To dziecko i tak jest z czeluści piekła - zaśmiał się Conn, na co dziewczynka zdzieliła go po głowie.

Pokręciłem głową uśmiechając się lekko do naszego opiekuna.  

- Poradzi sobie. 

- a ty poradzisz sobie z nimi? - zapytał samym ruchem głowy wskazując na coraz większą awanturę mojego rodzeństwa. 

- Na spokojnie, to nie moje pierwsze rodeo! Sonia odpuść! Później go zjesz !  - wydarłem się prowadząc ich do samochodu. 

Wychodząc z taką ekipą wiedziałem, że nie będzie łatwo, ale hej ! To moje rodzeństwo, jakoś ich po drodze ogarnę. W końcu jedziemy tylko do kina na Horror. Co takiego może się stać?


***


Po kupieniu biletów, miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Moje rodzeństwo jak zwykle zaczęło reprezentować prawdziwie wiejskie pochodzenie. Connor i Lucy rzucili się na stoisko z popcornem, przekrzykując się i kłucąc o to jaki popcorn powinni wybrać. Agnes zaczęła kłócić się z jakimś gościem który postanowił ją poderwać. Jedynie Sonia ze znudzeniem przeglądała coś na telefonie stojąc niedaleko mnie. 

Westchnąłem czując, że to mogą być najcięższe dwie i pół godziny mojego życia. O ile najpierw przeżyję to piętnaście minut przed filmem. 

-Może być ich tak rozdzielił, zanim ten goryl udusi Lucy'go ? - zapytała Sonia.

Spojrzałem w stronę chłopaków. Trzymając w jednej dłoni dwa duże kubełki popcornu Connor drugim ramieniem ciasno obejmował szyję Luciena. Młodszy szamotał się i próbował wyrwać, klepiąc starszego po ramieniu z dość dużą siłą, jednak jak to Connor nic sobie z tego nie robił. 

Faktycznie coraz bardziej wyglądało na to, że w końcu go udusi. Zacząłem zbliżać się w ich kierunku. Sonia miała rację, trzeba było ich rozdzielić, zanim stanie się coś złego. Gdy jednak byłem zaledwie parę kroków od nich, Lucy zrobił coś czego zupełnie się po nim nie spodziewałem. Connor również.

Lucy poprawił pozycję głowy, wyciągając ją ponad ramię i bez zastanowienia wbił w nie zęby. Mocno. 

- Kurwa ! - Krzyknął Connor puszczając blondyna. Ten jednak przytrzymał zęby chwilę dłużej. - Fuj ! No co za gryzoń! Co ty od Tokio się uczysz !

- Trzeba mnie było nie podduszać !

Zakryłem oczy. Co za wstyd. A film się jeszcze nie zaczął. Muszę przestać ich gdziekolwiek zabierać ze sobą. To był ostatni raz. 

Jak tak o tym myślałem, byłem pewny, że nie wytrwam w tej obietnicy złożonej samemu sobie. Mimo wszystko za bardzo ich lubiłem. Może pojawiały się gdzieś tam również ciepłe uczucia pokroju dziwnej niezrozumiałej miłości. W końcu byliśmy rodziną dziwną i pokręconą, ciągle jednak rodziną. Trochę z przypadku. 

- dobra chłopaki spokój! - wszedłem pomiędzy nich, rozdzielając ich nim zdążyli znowu się na siebie rzucić. - Conn oddaj Sonii jeden popcorn.  Lucy, sprawdź czy Agnes nie zamordowała tamtego chłopaka. 

wyzwanie 30 dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz