|4|

10 1 0
                                    


Mijały kolejne dni. Wszyscy się dowiedzieli o ciąży Chenle i Dejuna. Nie było aż takiego problemu z zombie. Gorzej z zapasami. Ciężarni dużo jedli.

Nad ranem gdy wszyscy spali w swoich pokojach, gdzieś w salonie rozległ się głośny krzyk. Dosłownie cały dom zerwał się na równe nogi.

- Co to było Jen? - Zapytał przerażony Jaemin. Jeno szybko poszedł do ich szafy po kij baseballowy. - Jeno nie wychodź - syknął Nana, kładąc dłoń na brzuchu. Ponowny krzyk i usłyszeli szloch. Jaeminowi rozszerzyły się oczy - Renjun! - Szybko wyminął swojego chłopaka i wyszedł z pokoju. Idealnie żeby spotkać Doyounga w korytarzu i Yute, który szedł za nim z kataną.

- Cholera Nana wracaj!

- To był Renjun – powiedział spanikowany Jaemin. - Musimy zejść - Powiedział i chciał iść dalej, ale Jeno złapał go za rękę.

W tym samym momencie wszystkich minął Yangyang i dosłownie prawie zleciał ze schodów. Zaraz za nim pobiegł Ten ze swoimi sztyletami.

W końcu wszyscy zeszli na dół i zobaczyli Renjuna ciężko oddychającego, opartego o blat. Pod nim była mokra kałuża, a obok panikujący Jisung, który trzymał go za rękę. I wszyscy zdali sobie sprawę z tego co się dzieje.

- Hyung musimy go zabrać do pokoju leczniczego. - powiedział Jaemin do Doyounga i podszedł szybko do Renjuna - Oddychaj Injunnie - powiedział i odgarnął mu włosy z czoła. Yangyang stał spanikowany, ale Ten go przytulił i odciągnął.

- Oddychaj owieczko. Nie pomożesz mu tak - Dodał. Wszyscy się zebrali w salonie. Renjun skończył w pokoju leczniczym. Renjun tym razem dostał kawałek materiału do gryzienia, żeby nie ściągnąć na nich zombie. Niedługo potem przyszedł Jungwoo. W trójkę sie zajeli Renjunem. Wszyscy poza Yangyangiem zostali wygonieni z pokoju.

- Oddychaj Injunnie, będzie dobrze - Mówił młodszy chłopak, trzymając ukochanego za rękę, chociaż mówił, jakby bardziej chciał przekonać siebie niż jego. Starszy wyciągnął z ust kawałek tkaniny.

- Yang, panikujesz bardziej ode mnie - Westchnął ciężko i jęknął, gdy przeszył go kolejny skurcz.

***

Minęły trzy tygodnie, to były szalone trzy tygodnie. Dziecko Renjuna nie dawało nikomu spać. Niestety zapasy się kończyły, trzeba było podejmować kolejne kroki. Wszyscy się przegrupowali. Johnny i Taeyong tworzyli plany działania, jakie trzeba było wprowadzić wkrótce w życie.

Jaemin pomagał dużo Renjunowi z jego synem. Jeno zawsze się rozpływał na ten widok. Nie mógł się doczekać, aż oni z Naną będą w końcu mieli dziecko w rękach. Swoje własne. Jaemin nadal nie lubił się oddalać od Jeno, tym bardziej w trzecim trymestrze. Doyoung robił mu systematyczne badania, których chłopak potrzebował.

Zbliżał się termin porodu Donghyucka. Najbardziej spanikowany oczywiście był Mark. Przyszli ojcowie chyba tak po prostu mieli. Podobnie było z Yangyangiem, jednak teraz był wzorowym tatą i bardzo dobrze zajmował się synem, ale również Renjunem, który naprawde tego potrzebował.

Jednak znowu był czas, gdy wszyscy potrzebowali jedzenia. Znowu zaczynało go brakować, co wszystkich zaniepokoiło. Było więcej osób do wykarmienia, omegi w ciąży jadły za dwie osoby. To był problem. Johnny i Taeyong zdecydowali zebrać dwie grupy. Jedną do patrolu po okolicy, żeby się zorientować na czym stoją, a druga która szła po zakupy spożywcze. No i oczywiście część, która została w domu, bo zwyczajnie nie nadawali się przez swój stan.

Grupy się podzieliły. W willi został Jaemin, Jeno, Renjun, Haechan, Yangyang, Dejun, Chenle i Jisung.

Na zakupy wysłali Doyounga, Jaehyuna, Insu (nie chciał zostać i płakał za każdym razem, gdy miał zostać z jednym z rodziców), Winwina, Yute, Johnnego i Kuna.

I'm always behind you (Nomin fic)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz