|9|

5 1 0
                                    


Po południu ktoś zaczął uderzać w drzwi Jaemina i Jeno. Obudzili się z drzemki, którą zrobili z synem. Jaemin szybko wstał i otworzył drzwi, żeby Jun się nie obudził.

- Co się–

- Ktoś właśnie podjechał pod budynek - Powiedział Jisung zestresowany. Jeno od razu się podniósł i wziął syna na ręce.

- Jaem zabierz Juna i Ji w bezpieczne miejsce. Ja to sprawdzę. - Powiedział Jeno.

- MY to sprawdzimy. Jun idzie z Jisungiem do Lele. - Powiedział i zmusił Jeno do podania syna młodszemu. Pocałował ich obu w czoło i poszedł w strone wyjścia. Jeno pocałował Juna w głowę i poklepał Jisunga po ramieniu.

- Zadbaj dla nas o niego przez chwilę. - Uśmiechnął się i po drodze, na korytarzu wpadł na Johnnego. Bardzo pachniał Kunem.

- Co się stało?

- Ktoś podjechał pod budynek. W razie czego bądź w gotowości hyung. - Powiedział i pobiegł za ukochanym. Pod wejściem już był Jaemin, który stał cały blady przed monitorem kamery. Jeno zmarszczył brwi.

- Nana...? Wszystko w porządku? - Zapytał niepewnie i powoli podszedł. Jaemin spojrzał na niego pustym wzrokiem i obrócił w jego stronę monitor.

- O cholera. - Jeno spojrzał w stronę drzwi i potem na Jaemina. - Idę otworzyć.

- To niemożliwe... - Wyszeptał Jaemin i sam poszedł otworzyć drzwi zanim Jeno zdążył go powstrzymać.

- Jaemin! Myślałem, że naprawdę się mylę, że tu przyjechaliście, jak w tej notatce. - Powiedział Donghyuck z szerokim uśmiechem i przytulił Jaemina. Za nim stał Mark ze strzelbą i pomachał z lekkim uśmiechem do Jeno. Jaemin się rozpłakał i wciągnął ich do środka, zanim się zleciały zombie i przytulił też Marka.

- Jakim cudem przeżyliście...? - Zapytał zapłakany i wytarł policzki.

- Cóż. To twoja zasługa prawdopodobnie. Pamiętasz, podałeś mi tabletki zaraz po tym jak urodziłem Haydena i cóż. Brałem je przez cały czas i nie zmieniłem się. Właściwie Seul teraz jest bezpiecznym miejscem... Wiec postanowiliśmy pojechać po nasze dziecko. - Uśmiechnął się i wytarł policzki Jaeminowi. - Nie płacz. Gdzie jest nasze maleństwo? - Zapytał ostrożnie i niepewnie.

- Jeno, kto to.... - Usłyszeli głos z głębi korytarza i zza rogu wyszedł Johnny, Jaehyun i Taeyong z kijami baseballowymi, znacznie cichszymi od broni palnej.

- Donghyuck, Mark... - Powiedział Taeyong, podszedł do nich i przytulił ze łzami w oczach. - Nie mogę uwierzyć.

- Hej hyung. Wszystko w porządku. - Uśmiechnął się i poklepał go po plecach. W między czasie Jaemin zadzwonił wewnętrznym telefonem z recepcji do pokoju Renjuna. Jego przyjaciel odebrał zaspany. Jaemin poprosił Renjuna o przyniesienie Haydena. Wszyscy stali i rozmawiali. Po chwili Renjun przyszedł z Haydenem na ręce. Był w szoku gdy zobaczył Haechana i Marka. Po chwile wszyscy zdali sobie sprawę z dwóch dodatkowych osób.

- Hyuk, Mark hyung - powiedział cicho. Wszyscy zamilkli. Haechan spojrzał na Renjuna i zaraz wzrok przeniósł się na Haydena. Odłożył wszystko co trzymał na ziemię, Mark odłożył broń i obaj podeszli do mniejszego. Hyuck ostrożnie wziął syna na ręce i się rozpłakał gdy przytulił go do piersi.

- Hayden, cześć. Mamusia już tu jest. Tatuś też. Już Cię więcej nie zostawimy. - Wyszeptał i pocałował syna w czoło, odwracając się do Marka, który w tej samej chwili objął ich obu i również pocałował Haydena w główkę, a Donghyucka delikatnie w usta. Oboje się rozpłakali. Wszyscy się ucieszyli, Taeyong poszedł zebrać resztę do sali konferencyjnej. Renjun stanął obok Jaemina i Jeno wzdychając cicho. Jaemin po chwili poszedł za recepcję i zgarnął klucze od jednego z pomieszczeń. Kiedy po dłuższej chwili para odsunęła się od siebie, spojrzeli na przyjaciół i ukłonili im się nisko.

- Dziękujemy że się nim dla nas zajęliście. Mamy u was ogromny dług - Powiedział Haechan i podał Markowi Haydena.

- Nie przejmuj się Hyuck. Mamy dla was pokój, jeśli potrzebujecie się odświeżyć i za niedługo was zabiorę do sali. - Powiedział Jaemin i uśmiechnął się szeroko gdy przytaknęli.

- Wszyscy tutaj są? - Zapytał Donghyuck gdy jechali windą. Popatrzył na Marka i Haydena z uśmiechem. Mały chłopiec spał wtulony w szyje swojego taty.

- Nie, właściwie po tym jak wszyscy opuściliśmy wille to horda zombie nas rozdzieliła. Tak naprawdę najpierw ja, Jen, Ji i Lele dotarliśmy tutaj razem jako pierwsi. Potem Doie hyung z Jae hyung i Insu. A potem Renjun i reszta na koniec. No ale do tej pory nie mieliśmy kontaktu z Yutą i Jungwoo - Westchnął smutno Jaemin, prowadząc przyjaciół przez korytarz. Zatrzymał się przy jednych drzwiach - To jest pokój mój i Jeno. Więc jeśli coś to pytajcie. - dodał i doprowadził ich pod koniec korytarza zatrzymując się przy jednych drzwiach. - To wasz pokój. - Otworzył je kartą i wpuścił przyjaciół. Podał Haechanowi kartę.

- Dzięki Nana. - Uśmiechnął się i przepuścił Marka w drzwiach, żeby mógł położyć Haydena. - A jak z maleństwem...? - zapytał niepewnie i spojrzał znacząco na jego brzuch. Jaemin się uśmiechnął delikatnie.

- Junseo. Tak go nazwaliśmy. I ma się dobrze, teraz siedzi z Lele, Ji i ich synem. - Uśmiechnął się.

- Waa, nie mogę uwierzyć, że nas tyle ominęło. - Westchnął Hyuck.

- Jeszcze to nadrobicie, nie martw się - Jaemin przytulił go i się uśmiechnął lekko. - Idź się odśwież. Wiem, że tego potrzebujesz po całej podróży.

Donghyuck przytaknął i wszedł do środka.

Jaemin zebrał się do pokoju Jisunga i Chenle. Zabrał Juna i wrócił do swojego pokoju. Usiadł z synem przy przeszklonym oknie, na podłodze i przytulił go. Mały chłopiec ziewnął i zaczął się bawić sznurkiem od bluzy Jaemina. Jaemin cicho z nim rozmawiał patrząc szczęśliwy na swojego syna. Był zachwycony, jak bardzo jego maleństwo urosło. Po chwili poczuł, jak na jego ramiona spada miękka tkanina.

- Nana, nie powinieneś siedzieć na ziemi. - Powiedział Jeno, kucając obok Jaemina i całując go w czoło.

- Zaraz wstanę Nono. Po prostu chciałem trochę posiedzieć z Junem. - Westchnął i złapał narzeczonego za rękę.

- Nana? - Powiedział cicho starszy

- Hmm?

- Jak to wszystko się skończy, weźmiemy od razu ślub. - powiedział pewnie ze swoim charakterystycznym uśmiechem i pocałował ukochanego w dłonie. Jaemin uśmiechnął się szeroko i przytulił Jeno.

- Dobrze. Tak będzie - powiedział cicho i oparł swoje czoło o jego. 

I'm always behind you (Nomin fic)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz