Po południu ktoś zaczął uderzać w drzwi Jaemina i Jeno. Obudzili się z drzemki, którą zrobili z synem. Jaemin szybko wstał i otworzył drzwi, żeby Jun się nie obudził.
- Co się–
- Ktoś właśnie podjechał pod budynek - Powiedział Jisung zestresowany. Jeno od razu się podniósł i wziął syna na ręce.
- Jaem zabierz Juna i Ji w bezpieczne miejsce. Ja to sprawdzę. - Powiedział Jeno.
- MY to sprawdzimy. Jun idzie z Jisungiem do Lele. - Powiedział i zmusił Jeno do podania syna młodszemu. Pocałował ich obu w czoło i poszedł w strone wyjścia. Jeno pocałował Juna w głowę i poklepał Jisunga po ramieniu.
- Zadbaj dla nas o niego przez chwilę. - Uśmiechnął się i po drodze, na korytarzu wpadł na Johnnego. Bardzo pachniał Kunem.
- Co się stało?
- Ktoś podjechał pod budynek. W razie czego bądź w gotowości hyung. - Powiedział i pobiegł za ukochanym. Pod wejściem już był Jaemin, który stał cały blady przed monitorem kamery. Jeno zmarszczył brwi.
- Nana...? Wszystko w porządku? - Zapytał niepewnie i powoli podszedł. Jaemin spojrzał na niego pustym wzrokiem i obrócił w jego stronę monitor.
- O cholera. - Jeno spojrzał w stronę drzwi i potem na Jaemina. - Idę otworzyć.
- To niemożliwe... - Wyszeptał Jaemin i sam poszedł otworzyć drzwi zanim Jeno zdążył go powstrzymać.
- Jaemin! Myślałem, że naprawdę się mylę, że tu przyjechaliście, jak w tej notatce. - Powiedział Donghyuck z szerokim uśmiechem i przytulił Jaemina. Za nim stał Mark ze strzelbą i pomachał z lekkim uśmiechem do Jeno. Jaemin się rozpłakał i wciągnął ich do środka, zanim się zleciały zombie i przytulił też Marka.
- Jakim cudem przeżyliście...? - Zapytał zapłakany i wytarł policzki.
- Cóż. To twoja zasługa prawdopodobnie. Pamiętasz, podałeś mi tabletki zaraz po tym jak urodziłem Haydena i cóż. Brałem je przez cały czas i nie zmieniłem się. Właściwie Seul teraz jest bezpiecznym miejscem... Wiec postanowiliśmy pojechać po nasze dziecko. - Uśmiechnął się i wytarł policzki Jaeminowi. - Nie płacz. Gdzie jest nasze maleństwo? - Zapytał ostrożnie i niepewnie.
- Jeno, kto to.... - Usłyszeli głos z głębi korytarza i zza rogu wyszedł Johnny, Jaehyun i Taeyong z kijami baseballowymi, znacznie cichszymi od broni palnej.
- Donghyuck, Mark... - Powiedział Taeyong, podszedł do nich i przytulił ze łzami w oczach. - Nie mogę uwierzyć.
- Hej hyung. Wszystko w porządku. - Uśmiechnął się i poklepał go po plecach. W między czasie Jaemin zadzwonił wewnętrznym telefonem z recepcji do pokoju Renjuna. Jego przyjaciel odebrał zaspany. Jaemin poprosił Renjuna o przyniesienie Haydena. Wszyscy stali i rozmawiali. Po chwili Renjun przyszedł z Haydenem na ręce. Był w szoku gdy zobaczył Haechana i Marka. Po chwile wszyscy zdali sobie sprawę z dwóch dodatkowych osób.
- Hyuk, Mark hyung - powiedział cicho. Wszyscy zamilkli. Haechan spojrzał na Renjuna i zaraz wzrok przeniósł się na Haydena. Odłożył wszystko co trzymał na ziemię, Mark odłożył broń i obaj podeszli do mniejszego. Hyuck ostrożnie wziął syna na ręce i się rozpłakał gdy przytulił go do piersi.
- Hayden, cześć. Mamusia już tu jest. Tatuś też. Już Cię więcej nie zostawimy. - Wyszeptał i pocałował syna w czoło, odwracając się do Marka, który w tej samej chwili objął ich obu i również pocałował Haydena w główkę, a Donghyucka delikatnie w usta. Oboje się rozpłakali. Wszyscy się ucieszyli, Taeyong poszedł zebrać resztę do sali konferencyjnej. Renjun stanął obok Jaemina i Jeno wzdychając cicho. Jaemin po chwili poszedł za recepcję i zgarnął klucze od jednego z pomieszczeń. Kiedy po dłuższej chwili para odsunęła się od siebie, spojrzeli na przyjaciół i ukłonili im się nisko.
- Dziękujemy że się nim dla nas zajęliście. Mamy u was ogromny dług - Powiedział Haechan i podał Markowi Haydena.
- Nie przejmuj się Hyuck. Mamy dla was pokój, jeśli potrzebujecie się odświeżyć i za niedługo was zabiorę do sali. - Powiedział Jaemin i uśmiechnął się szeroko gdy przytaknęli.
- Wszyscy tutaj są? - Zapytał Donghyuck gdy jechali windą. Popatrzył na Marka i Haydena z uśmiechem. Mały chłopiec spał wtulony w szyje swojego taty.
- Nie, właściwie po tym jak wszyscy opuściliśmy wille to horda zombie nas rozdzieliła. Tak naprawdę najpierw ja, Jen, Ji i Lele dotarliśmy tutaj razem jako pierwsi. Potem Doie hyung z Jae hyung i Insu. A potem Renjun i reszta na koniec. No ale do tej pory nie mieliśmy kontaktu z Yutą i Jungwoo - Westchnął smutno Jaemin, prowadząc przyjaciół przez korytarz. Zatrzymał się przy jednych drzwiach - To jest pokój mój i Jeno. Więc jeśli coś to pytajcie. - dodał i doprowadził ich pod koniec korytarza zatrzymując się przy jednych drzwiach. - To wasz pokój. - Otworzył je kartą i wpuścił przyjaciół. Podał Haechanowi kartę.
- Dzięki Nana. - Uśmiechnął się i przepuścił Marka w drzwiach, żeby mógł położyć Haydena. - A jak z maleństwem...? - zapytał niepewnie i spojrzał znacząco na jego brzuch. Jaemin się uśmiechnął delikatnie.
- Junseo. Tak go nazwaliśmy. I ma się dobrze, teraz siedzi z Lele, Ji i ich synem. - Uśmiechnął się.
- Waa, nie mogę uwierzyć, że nas tyle ominęło. - Westchnął Hyuck.
- Jeszcze to nadrobicie, nie martw się - Jaemin przytulił go i się uśmiechnął lekko. - Idź się odśwież. Wiem, że tego potrzebujesz po całej podróży.
Donghyuck przytaknął i wszedł do środka.
Jaemin zebrał się do pokoju Jisunga i Chenle. Zabrał Juna i wrócił do swojego pokoju. Usiadł z synem przy przeszklonym oknie, na podłodze i przytulił go. Mały chłopiec ziewnął i zaczął się bawić sznurkiem od bluzy Jaemina. Jaemin cicho z nim rozmawiał patrząc szczęśliwy na swojego syna. Był zachwycony, jak bardzo jego maleństwo urosło. Po chwili poczuł, jak na jego ramiona spada miękka tkanina.
- Nana, nie powinieneś siedzieć na ziemi. - Powiedział Jeno, kucając obok Jaemina i całując go w czoło.
- Zaraz wstanę Nono. Po prostu chciałem trochę posiedzieć z Junem. - Westchnął i złapał narzeczonego za rękę.
- Nana? - Powiedział cicho starszy
- Hmm?
- Jak to wszystko się skończy, weźmiemy od razu ślub. - powiedział pewnie ze swoim charakterystycznym uśmiechem i pocałował ukochanego w dłonie. Jaemin uśmiechnął się szeroko i przytulił Jeno.
- Dobrze. Tak będzie - powiedział cicho i oparł swoje czoło o jego.
CZYTASZ
I'm always behind you (Nomin fic)
FanfictionNagła epidemia sprawia że grupa przyjaciół trafia do willi Dream, która jest bezpiecznym miejscem. Ale co jeśli przestaje nim być? Zombie apocalipse omegaverse nct fic o który nikt nie prosił Shipy: Nomin (main), Renyang, Markhyuck, Chenji, Jaedo, J...