Wszyscy znowu zebrali się w sali konferencyjnej. Jaemin i Renjun zdecydowali się pójść po Marka i Hyucka. Zebrali się i razem z Haydenem poszli do sali konferencyjnej. Wszyscy byli w szoku, poza osobami, które wiedziały. Doyoung podbiegł i przytulił ich obu ze łzami w oczach. W międzyczasie do sali wszedł Johnny z Kunem. Gdy ten drugi zobaczył dwójkę młodszych to stracił przytomność.
- Kun! - Zawołał Johnny łapiąc męża. Wszyscy się odsunęli i Doyoung i Jaemin szybko podeszli. Kazali położyć Kuna na podłodze, a pozostałym przejść do drugiej sali, żeby dać trochę powietrza. Kiedy wszyscy poza Jaeminem, Doyoungiem, Johnnym i Kunem wyszli, najmłodszy z nich podniósł wzrok na Johnnego.
- Więc? Jaki jest problem. Kun i ty coś ukrywacie. - stwierdził Jaemin. Johnny spuścił wzrok na Kuna.
- Odpuść mu, Jaemin. To moja wina - Kun powiedział cicho i ostrożnie usiadł. Johnny od razu podszedł i dał mu się o siebie oprzeć. - Jestem w ciąży. Nie chcieliśmy na razie nikogo martwić, bo to dopiero początek... - Westchnął cicho i położył dłoń na brzuchu. - To ja kazałem Youngho milczeć jak grób.
- Kun... Mogłeś po prostu powiedzieć któremuś z nas. Nie powiedzielibyśmy, a chociaż byśmy Cię sprawdzili. - Westchnął cicho Doyoung. - No ale dobrze. Zabierzemy Cię z Naną do gabinetu, a Ty Johnny przeprowadź spotkanie, tak jak trzeba i wysłuchajcie Marka i Hyucka. - Zadecydował. Jaemin pomógł Kunowi iść do pokoju, który był przeznaczony na leczniczy. Jaemin posadził Kuna na kozetce.
- Jak długo o tym wiesz? - Zapytał Jaemin cicho i położył Kuna.
- Już jakieś dwa miesiące. - Powiedział i podciągnął bluzkę. Jaemin ostrożnie zaczął go badać. W międzyczasie przyszedł Doyoung z przenośnym zestawem do usg, który przyniósł z laboratorium. Doyoung zrobił mu usg i powiedział że wszystko jest w porządku. Kun dostał zdjęcie swojego dziecka, witaminy i kazali mu się nie stresować na tyle na ile było to możliwe. Doyoung odstawił aparat z powrotem do laboratorium. Potem w trójkę wrócili do sali konferencyjnej, gdzie była zażarta dyskusja o powrocie do domu. Potem wszyscy się na nich spojrzeli. Kun się do nich uśmiechnął swoim charakterystycznym uśmiechem z dołeczkami i zapewnił wszystkich, że wszystko w porządku, tylko za dużo emocji, po czym przytulił Donghyuka i Marka. Potem przysunął się do Johnnego i uśmiechnął do niego delikatnie wtulając się w jego bok.
- Więc? Co zdecydowaliście? - Zapytał Jaemin poprawiając bluzkę Juna, który siedział na kolanach u Jeno.
- Lepiej będzie jechać. W Seulu zadziałało wojsko i pojawiły się obozy ocalałych, które nie dopuszczają zakażonych. Bo nadal nie ma szczepionki. To znaczy, jeszcze bo my ją mamy. - Sprostował Taeyong i się uśmiechnął. Jaemin odetchnął z ulgą, że właściwie w tą stronę się to potoczyło.
- Ponadto żadne z nich nie wie, że Hyuck był ugryziony. Nie chciałem, żeby ktokolwiek próbował na nim eksperymentować czy cokolwiek. - Stwierdził Mark. - Ale z tego co zrozumiałem, nie mają zbyt wielu lekarzy, a na pewno nie takich, którzy by umieli się zająć.. problemem. - Wszyscy przytaknęli.
- Proponuje się spakować w ciągu tygodnia i potem wszyscy pojedziemy do willi. - Powiedział Ten przytulając się do Taeyonga i łapiąc go za rękę. Wszyscy się zgodzili.
- I postarajmy się w takim razie nie rozdzielać - Dodał cicho Renjun, opierając głowę na ramieniu Yangyanga. Wszyscy przytaknęli i udali się do swoich pokojów. To było ostatnie kilka spokojnych dni.
***
Tydzień minął szybko. Za szybko. Ustalili plan działania na to co zrobią. Hyuck i Mark opowiedzieli o tym jak przebiegał dojazd do nich z Seulu. Rozdzielili jedzenie i inne potrzebne rzeczy pomiędzy samochodami i udało im się uruchomić krótkofalówki, które wciągnęli z jednego ze sklepów. Ponadto wieźli zapas szczepionek w samochodzie Doyounga i Donghyucka. Ostatecznie wszyscy razem pojechali z powrotem do Seulu z racji tego, że już opanowali trasę. Po drodze zbierali jeszcze ewentualnie potrzebne rzeczy z opuszczonych miejsc. Ostatecznie dwa dni później dotarli do willi. Trochę się pozmieniało i willa zaczęła przypominać bardziej fortecę niż dom. Wszyscy zaparkowali gdzie tylko było miejsce. Alfy byli pierwszymi, którzy wysiedli i sprawdzili wszystkie pomieszczenia i teren. Potem gdy upewnili się że naprawdę jest wszystko w porządku to wrócili po swoich ukochanych i dzieci. Zrobiło się trochę spokojniej, gdy udało im się wrócić do domu. Wszyscy usiedli w przestronnym salonie i odetchnęli trochę z ulgą. Dzieci spały w pokojach. To jeszcze nie był definitywny koniec, jednak już bliżej niż dalej.
- Musimy jak najszybciej dostarczyć szczepionki - stwierdził Doyoung przykrywając syna, który spał na kolanach jego męża.
- Masz racje Hyung. Powinniśmy to zrobić.
- W porządku. Nana, pojedziemy razem. - Powiedział starszy.
- Nie ma mowy, że puścimy was samych Hyung. Jesteście nam bardziej niż bardzo potrzebni. - Powiedział w proteście Jeno. Wszyscy się zgodzili.
- Musimy Jen. Jesteśmy praktycznie lekarzami. - Przypomniał mu Jaemin.
Mark i Haechan wymienili ze sobą spojrzenia.
- Pojadę z wami. Musimy to powstrzymać. Poza tym, już wiedzą kim jestem, będzie tylko łatwiej - dodał.
- Doie. Masz bliznę - Stwierdził niepewnie Jaehyun wskazując na nadgarstek męża.
- Dobrze, że mam Jae. Nie mogę pozwolić, żeby ktoś mi próbował was zabrać. - Westchnął i pocałował w czoło obu swoich chłopców po czym wstał.
Jaemin podążył za swoim hyungiem, również całując Jeno i Juna w czoło.
- Kocham was. Zajmij się nim proszę, jak mnie nie będzie.
- Tylko wróć, prosze cię. Jun nie przeżyje bez mamy. Ja nie przeżyje bez Ciebie...- powiedział całkiem zdesperowanym tonem Jeno.
Młodszy uśmiechnął się, bo jakby słyszał swoje słowa sprzed kilku miesięcy. Jaemin i Doyoung pojechali samochodem Doyounga, po przepakowaniu wszystkich szczepionek. Mark wziął samochód Yuty i wspólnie pojechali do bazy. Zatrzymali ich na wjeździe i udało im się dogadać. Zrobili nawet test szczepionki na jednym z żołnierzy, który był zombie. Zdecydowali, że trzeba wytworzyć produkcję masową owych szczepionek. Doyoungowi udało im się porozumieć, że zrobią to dla nich. Ale też zastrzegli sobie, że muszą spędzać czas z najbliższą rodziną i że ich praca będzie podzielona. Nikt się nie sprzeciwiał i wszyscy szanowali ich obu. Byli trochę podejrzliwi, szczególnie gdy zobaczyli ślad po ugryzieniu na przedramieniu Doyounga, jednak ten ich zapewnił o działaniu leku, który opracowali razem z Jaeminem.
Powoli wszystko wracało do normy. Wojsku udało się znaleźć laborantów, którzy przeżyli poukrywani po różnych częściach Seulu, więc to oni się teraz zajęli powieleniem szczepionek według schematu, a Doyoung i Jaemin mieli więcej czasu dla rodziny. Udało się również skontaktować z Yutą i Jungwoo, którzy jak się okazało zatrzymali się w sąsiednim do Busan, Daegu. Wszystko powoli zaczęło wracać do poprzedniego stanu. Wszyscy młodsi przyjaciele zostali w willi. Starsi udali się do swoich mieszkań, które stały nienaruszone. Społeczeństwo zaczęło wracać do siebie, a wojsko podjęło kroki aby zinfiltrować kto się ośmielił rozprowadzić wirusa po całym kraju.
CZYTASZ
I'm always behind you (Nomin fic)
FanfictionNagła epidemia sprawia że grupa przyjaciół trafia do willi Dream, która jest bezpiecznym miejscem. Ale co jeśli przestaje nim być? Zombie apocalipse omegaverse nct fic o który nikt nie prosił Shipy: Nomin (main), Renyang, Markhyuck, Chenji, Jaedo, J...