|10|

4 1 0
                                    

Wszyscy znowu zebrali się w sali konferencyjnej. Jaemin i Renjun zdecydowali się pójść po Marka i Hyucka. Zebrali się i razem z Haydenem poszli do sali konferencyjnej. Wszyscy byli w szoku, poza osobami, które wiedziały. Doyoung podbiegł i przytulił ich obu ze łzami w oczach. W międzyczasie do sali wszedł Johnny z Kunem. Gdy ten drugi zobaczył dwójkę młodszych to stracił przytomność.

- Kun! - Zawołał Johnny łapiąc męża. Wszyscy się odsunęli i Doyoung i Jaemin szybko podeszli. Kazali położyć Kuna na podłodze, a pozostałym przejść do drugiej sali, żeby dać trochę powietrza. Kiedy wszyscy poza Jaeminem, Doyoungiem, Johnnym i Kunem wyszli, najmłodszy z nich podniósł wzrok na Johnnego.

- Więc? Jaki jest problem. Kun i ty coś ukrywacie. - stwierdził Jaemin. Johnny spuścił wzrok na Kuna.

- Odpuść mu, Jaemin. To moja wina - Kun powiedział cicho i ostrożnie usiadł. Johnny od razu podszedł i dał mu się o siebie oprzeć. - Jestem w ciąży. Nie chcieliśmy na razie nikogo martwić, bo to dopiero początek... - Westchnął cicho i położył dłoń na brzuchu. - To ja kazałem Youngho milczeć jak grób.

- Kun... Mogłeś po prostu powiedzieć któremuś z nas. Nie powiedzielibyśmy, a chociaż byśmy Cię sprawdzili. - Westchnął cicho Doyoung. - No ale dobrze. Zabierzemy Cię z Naną do gabinetu, a Ty Johnny przeprowadź spotkanie, tak jak trzeba i wysłuchajcie Marka i Hyucka. - Zadecydował. Jaemin pomógł Kunowi iść do pokoju, który był przeznaczony na leczniczy. Jaemin posadził Kuna na kozetce.

- Jak długo o tym wiesz? - Zapytał Jaemin cicho i położył Kuna.

- Już jakieś dwa miesiące. - Powiedział i podciągnął bluzkę. Jaemin ostrożnie zaczął go badać. W międzyczasie przyszedł Doyoung z przenośnym zestawem do usg, który przyniósł z laboratorium. Doyoung zrobił mu usg i powiedział że wszystko jest w porządku. Kun dostał zdjęcie swojego dziecka, witaminy i kazali mu się nie stresować na tyle na ile było to możliwe. Doyoung odstawił aparat z powrotem do laboratorium. Potem w trójkę wrócili do sali konferencyjnej, gdzie była zażarta dyskusja o powrocie do domu. Potem wszyscy się na nich spojrzeli. Kun się do nich uśmiechnął swoim charakterystycznym uśmiechem z dołeczkami i zapewnił wszystkich, że wszystko w porządku, tylko za dużo emocji, po czym przytulił Donghyuka i Marka. Potem przysunął się do Johnnego i uśmiechnął do niego delikatnie wtulając się w jego bok.

- Więc? Co zdecydowaliście? - Zapytał Jaemin poprawiając bluzkę Juna, który siedział na kolanach u Jeno.

- Lepiej będzie jechać. W Seulu zadziałało wojsko i pojawiły się obozy ocalałych, które nie dopuszczają zakażonych. Bo nadal nie ma szczepionki. To znaczy, jeszcze bo my ją mamy. - Sprostował Taeyong i się uśmiechnął. Jaemin odetchnął z ulgą, że właściwie w tą stronę się to potoczyło.

- Ponadto żadne z nich nie wie, że Hyuck był ugryziony. Nie chciałem, żeby ktokolwiek próbował na nim eksperymentować czy cokolwiek. - Stwierdził Mark. - Ale z tego co zrozumiałem, nie mają zbyt wielu lekarzy, a na pewno nie takich, którzy by umieli się zająć.. problemem. - Wszyscy przytaknęli.

- Proponuje się spakować w ciągu tygodnia i potem wszyscy pojedziemy do willi. - Powiedział Ten przytulając się do Taeyonga i łapiąc go za rękę. Wszyscy się zgodzili.

- I postarajmy się w takim razie nie rozdzielać - Dodał cicho Renjun, opierając głowę na ramieniu Yangyanga. Wszyscy przytaknęli i udali się do swoich pokojów. To było ostatnie kilka spokojnych dni.

***

Tydzień minął szybko. Za szybko. Ustalili plan działania na to co zrobią. Hyuck i Mark opowiedzieli o tym jak przebiegał dojazd do nich z Seulu. Rozdzielili jedzenie i inne potrzebne rzeczy pomiędzy samochodami i udało im się uruchomić krótkofalówki, które wciągnęli z jednego ze sklepów. Ponadto wieźli zapas szczepionek w samochodzie Doyounga i Donghyucka. Ostatecznie wszyscy razem pojechali z powrotem do Seulu z racji tego, że już opanowali trasę. Po drodze zbierali jeszcze ewentualnie potrzebne rzeczy z opuszczonych miejsc. Ostatecznie dwa dni później dotarli do willi. Trochę się pozmieniało i willa zaczęła przypominać bardziej fortecę niż dom. Wszyscy zaparkowali gdzie tylko było miejsce. Alfy byli pierwszymi, którzy wysiedli i sprawdzili wszystkie pomieszczenia i teren. Potem gdy upewnili się że naprawdę jest wszystko w porządku to wrócili po swoich ukochanych i dzieci. Zrobiło się trochę spokojniej, gdy udało im się wrócić do domu. Wszyscy usiedli w przestronnym salonie i odetchnęli trochę z ulgą. Dzieci spały w pokojach. To jeszcze nie był definitywny koniec, jednak już bliżej niż dalej.

- Musimy jak najszybciej dostarczyć szczepionki - stwierdził Doyoung przykrywając syna, który spał na kolanach jego męża.

- Masz racje Hyung. Powinniśmy to zrobić.

- W porządku. Nana, pojedziemy razem. - Powiedział starszy. 

- Nie ma mowy, że puścimy was samych Hyung. Jesteście nam bardziej niż bardzo potrzebni. - Powiedział w proteście Jeno. Wszyscy się zgodzili.

- Musimy Jen. Jesteśmy praktycznie lekarzami. - Przypomniał mu Jaemin.

Mark i Haechan wymienili ze sobą spojrzenia.

- Pojadę z wami. Musimy to powstrzymać. Poza tym, już wiedzą kim jestem, będzie tylko łatwiej - dodał.

- Doie. Masz bliznę - Stwierdził niepewnie Jaehyun wskazując na nadgarstek męża.

- Dobrze, że mam Jae. Nie mogę pozwolić, żeby ktoś mi próbował was zabrać. - Westchnął i pocałował w czoło obu swoich chłopców po czym wstał.

Jaemin podążył za swoim hyungiem, również całując Jeno i Juna w czoło.

- Kocham was. Zajmij się nim proszę, jak mnie nie będzie.

- Tylko wróć, prosze cię. Jun nie przeżyje bez mamy. Ja nie przeżyje bez Ciebie...- powiedział całkiem zdesperowanym tonem Jeno.

Młodszy uśmiechnął się, bo jakby słyszał swoje słowa sprzed kilku miesięcy. Jaemin i Doyoung pojechali samochodem Doyounga, po przepakowaniu wszystkich szczepionek. Mark wziął samochód Yuty i wspólnie pojechali do bazy. Zatrzymali ich na wjeździe i udało im się dogadać. Zrobili nawet test szczepionki na jednym z żołnierzy, który był zombie. Zdecydowali, że trzeba wytworzyć produkcję masową owych szczepionek. Doyoungowi udało im się porozumieć, że zrobią to dla nich. Ale też zastrzegli sobie, że muszą spędzać czas z najbliższą rodziną i że ich praca będzie podzielona. Nikt się nie sprzeciwiał i wszyscy szanowali ich obu. Byli trochę podejrzliwi, szczególnie gdy zobaczyli ślad po ugryzieniu na przedramieniu Doyounga, jednak ten ich zapewnił o działaniu leku, który opracowali razem z Jaeminem.

Powoli wszystko wracało do normy. Wojsku udało się znaleźć laborantów, którzy przeżyli poukrywani po różnych częściach Seulu, więc to oni się teraz zajęli powieleniem szczepionek według schematu, a Doyoung i Jaemin mieli więcej czasu dla rodziny. Udało się również skontaktować z Yutą i Jungwoo, którzy jak się okazało zatrzymali się w sąsiednim do Busan, Daegu. Wszystko powoli zaczęło wracać do poprzedniego stanu. Wszyscy młodsi przyjaciele zostali w willi. Starsi udali się do swoich mieszkań, które stały nienaruszone. Społeczeństwo zaczęło wracać do siebie, a wojsko podjęło kroki aby zinfiltrować kto się ośmielił rozprowadzić wirusa po całym kraju.

I'm always behind you (Nomin fic)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz