9. Pierwsze kłopoty

380 22 0
                                    

Tony pov.
—Odłóż to—usłyszałem lodowaty ton swojego prawnego opiekuna.
Odwróciłem się w jego stronę i teraz celowałem prosto w niego i Willa.
—Tony, to nie jest zabawka. Odłóż to—głos Willa nie brzmiał łagodnie tak jak zawsze.
—Czyli to prawdziwa broń? Ekstra—powiedziałem podekstytowany swoim odkryciem.
—Odłóż to—głos Vince'a brzmiał groźniej. 
—Nie chcemy żebyś przez przypadek kogoś postrzelił.
W tym momencie poczułem jak ktoś łapie mnie za nadgarstki a potem zabiera mi broń. Odwróciłem się i zobaczyłem Dylana który teraz rozbrajał broń. Tymczasem nasz najstarszy brat zdążył do mnie podejść i złapać stanowczo za ramię.
—Do mojego gabinetu. Musimy poważnie porozmawiać—powiedział lodowatym tonem Vincent.
—Ja nic nie zrobiłem—broniłem się.
—Bawiłeś się bronią, młody. To wystarczające—wtrącił się Dylan.
Opiekun prawny razem z Willem zaprowadził mnie do gabinetu a przy okazji poprosili Shane'a który akurat wyszedł ze swojego pokoju żeby z nami poszedł.

Razem z bratem zajęliśmy w upiornym gabinecie Vincenta kanapę a Vince usiadł obok mnie. Tymczasem Will stanął przed nami i oparł się o ścianę.
—Chcesz nam coś wyjaśnić, Tony?—spytał po dwóch minutach ciszy Vince.
—Robicie aferę o byle co. Tyle wiem—mruknąłem i od razu poczułem dłoń Vincenta zaciśniętą na moim nadgarstku.
—Nie zrobiłbym ci afery gdyby to była zabawka ale ty bawiłeś się prawdziwą bronią i nie chciałeś nam jej oddać.
—M-miałeś w rękach prawdziwą broń?—spytał zszokowany Shane.
—Zgadza się. Twój brat miał w rękach prawdziwą broń i do nas celował—powiedział Will.
—Nie chciałem nikogo zabić!—podniosłem głos a uścisk na nadgarstku się wzmocnił.
—Nie takim tonem—warknął na mnie Vince.
—Będe mówił takim tonem bo robisz mi z byle czego aferę! Zachowujesz się, jakbym chciał kogoś zabić! Teraz zamierzasz mi dać karę?! Nie jesteś moim ojcem żeby mną pomiatać!—musiałem wyrzucić to wszystko z siebie.
—Idź z Shanem do jego pokoju. Porozmawiaj z nim o tym a ja zostanę z jego bratem i sobie wszystko wyjaśnimy.
—Dobrze, Vince.
Shane wyszedł z Willem i w taki sposób zostałem sam z Vincentem.

Shane pov.
Nie mogłem uwierzyć, że mój brat mógł się posunąć do takiego bezmyślnego zachowania. Przecież mógł kogoś przez przypadek zabić tą bronią. Co wtedy zrobiliby nasi starsi bracia i siostra? Rozdzielili by nas czy mogliśmy z nimi tutaj zostać? Usiadłem na swoim łóżku a Will kucnął przede mną i złapał delikatnie za nadgarstki.
—Czy Tony ma duże kłopoty?—spytałem.
—Uważam, że tak ale nie przejmuj się tym. Vince z nim porozmawia na spokojnie i da mu tylko jakąś karę—powiedział Will.
Kiwnąłem tylko głową i złapałem kontakt wzrokowy ze swoim bratem.
—Co zrobisz jak znajdziesz broń w tym domu?—spytał mnie po chwili ciszy Will.
—Poinformuje któregoś z was o tym—odpowiedziałem.
—Nie będziesz brał jej do ręki?
—Dotknąłbym jej ale bym nie brał do ręki.
—Rozumiem.
—Tony nie chciał nikomu zrobić krzywdy.
—Skąd masz taką pewność?
—Wychowałem się z nim. Znam go.
—Ludzie się zmieniają ale jesteśmy rodziną i zawsze staniemy za wami.
—Bo rodzina jest najważniejsza.
—Zgadza się.
Will wstał i pogłaskał mnie po włosach a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.

Brat miał zamiar wyjść ale jeszcze na chwilę się zatrzymał i do mnie odwrócił.
—A jak wogule minął ci pierwszy dzień w szkole?—spytał mnie.
—Dobrze, znalazłem sobie nawet przyjaciół—powiedziałem.
—Cieszę się. Odpocznij a o szóstej zejdź na kolacje.
—Dobrze.
Wyszedł z mojego pokoju a ja mogłem skupić się na swoich myślach.

Shane i Tony-najmłodsi z rodzeństwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz