29. Niebezpieczna wycieczka

203 16 4
                                    

Tony pov.
W piątek pojechałem w towarzystwie Willa do Noah. Brat wymienił kilka słów z mamą mojego przyjaciela, życzył mi dobrej zabawy i poinformował mnie kiedy po mnie przyjedzie po czym odjechał swoim jeepem.
-To co chcesz porobić?-spytał mnie Noah, kiedy byliśmy w jego limonkowym pokoju. Szczerze? Chciałbym mieć pokój z ścianami w kolorze limonkowym tak jak mój przyjaciel.
-Masz zajebisty pokój-zmieniłem temat.
-Dzięki.
-Wracając do twojego pytania, to chciałbym obejrzeć te twoje komiksy.
-Serio? Nie wiedziałem, że interesują cię takie rzeczy.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.
Usiadłem z Noah na szarym dywanie w jego pokoju po czym zabraliśmy się za oglądanie i czytanie komiksów. Ta czynność zabrała nam dwie godziny. Oczywiście dużo też rozmawialiśmy i przy okazji dowiedziałem się, że Noah na ferie zimowe wyjedzie do Wielkiej Brytanii odwiedzić swoją starszą siostrę.

Wyszedłem w towarzystwie Noah z jego pokoju i wyszliśmy tylnym wyjściem na podwórko. Przyjaciel był poinformowany o tym, że mam ochroniarza więc sprytnie wymyślił plan, jak mam wyjechać motorem z jego posesji nie narażając się na zdemaskowanie.
-Czy twój motor będzie głośno hałasował?-spytałem, kiedy Noah wyprowadzał swój motor z garażu.
-Spokojnie, ten motor nie jest tak głośny jak te na filmach-odpowiedział.
-Mam wyjechać tą uliczką?-zadając to pytanie wskazałem na furtkę.
-Zgadza się. Jeśli pojedziesz dróżką to po jakimś czasie dojedziesz do lasu, gdzie będziesz mógł spokojnie zawrócić i wrócić.
-Rozumiem.
Dałem Noah swój telefon, żeby nikt nie mógł mnie namierzyć po czym wszedłem na motor i założyłem kask. Przyjaciel trochę mnie poinformował jak mam traktować jego maszynę a potem odpaliłem maszynę i wyjechałem z posesji.

Jechałem z średnią prędkością po dróżce, która prowadziła do lasu. W tym momencie czułem, że naprawdę żyje. Czułem się wolny po raz pierwszy, odkąd przeprowadziłem się do Pensylwanii. Po dwudziestu minutach jak zgaduje dojechałem do lasu, który był naprawdę piękny i nie był tak mroczny jak ten, przy którym znajdowała się rezydencja Monetów. Ten las wydawał się taki spokojny i ciszy dopóki nie usłyszałem dźwięku czyjegoś motocykla. Od razu przyśpieszyłem, myśląc, że to może być ktoś, kogo znają moi bracia a on łatwo mógłby mnie wydać. Trochę się jednakże myliłem ze swoimi podejrzeniami. Nieznajomy znał moich braci ale nie chciał mnie przed nimi wydać. On chciał mnie zabić. Zorientowałem się dopiero, kiedy gwałtownie skręciłem i motor się przewrócił na moje ciało. Od razu wyłączyłem silnik i spróbowałem się podnieść ale motor był zbyt ciężki.

Zobaczyłem, że nieznajomy się zatrzymał, zszedł ze swojego motora i ruszył w moją stronę wyciągając broń. Dopiero teraz dotarło do mnie, że to jest jeden z wrogów moich braci, który chce mnie zabić.
-Szczęście się do mnie uśmiechnęło-powiedział i uśmiechnął się złośliwie.
-Czego ty chcesz?-spytałem.
-Twojej śmierci-odpowiedział mi i podszedł bliżej, by przyłożyć pistolet do mojej głowy-Twoi bracia nie załatwili ci ochrony?
-Zabierz to-powiedziałem stanowczo.
-Gówniarz nie będzie mi rozkazywał. Zabije cię a potem wyślę twoje ciało twoim braciom.
-Jeśli mnie zabijesz, to moi bracia cię znajdą i zniszczą.
-Nie znajdą mnie. Wyjadę stąd do innego miasta a oni nawet nie będą wiedzieli kogo szukają.
Nie wiedziałem co robić. Gdybym miał telefon to dawno mój ochroniarz by go namierzył i by mnie uratował a tak to nie ma szans, że ktoś mnie uratuje.
-Jakieś ostatnie słowo, Monet?-zadał pytanie nieznajomy.
Nie odpowiedziałem. Po chwili poczułem silny ból a obraz zasłoniła mi ciemność.

Shane i Tony-najmłodsi z rodzeństwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz