Gra

99 4 0
                                    

- Próbowałem im uciec ale wpadliśmy w poślizg. Przepraszam Archer.
- Archer on mnie uratował. Zamortyzował mój upadek. Gdyby nie on byłabym martwa.
- A gdyby nie ona to by mnie zastrzelili.
- Oboje sobie uratowaliście życie.- mruknęła Scarlet i mnie przytuliła.
- A tu nam nic nie zrobią?- zapytałam.
- To nasz teren młoda. Nic tu nie zrobią.
- Jak wasz?
- Młoda siadaj wszystko co powiemy.
- Zacznijmy od tego że należymy do mafii. Mafii twojego ojca Sabine.- zamurowało mnie ale słuchałam dalej- Robimy różne interesy. To wszystko jest jak gra a Ny jest naszą plansza podzieloną na pół. Nasi przeciwnicy domagają się władzy jak widziałaś. Ja zabrałem im ważny dokument i użyliśmy go do powiększenia władzy. Chcą zemsty. Dzisiaj można powiedzieć otarliśmy się o śmierć. Nawet jeśli by mnie tam nie zastrzelili to zabraliby do ich szefa i tam zemścili się okrutnie. I jako iż jesteś córką samego szefa mafii byłabyś dobrą kartą przetargową. Nie wiem co mogliby ci zrobić. Pytanie brzmi czy trzymasz z nami. Nie masz wyjścia i tak w tym siedzisz jak i my. I tak ojciec chronił cię od lat.
- przecież mój ojciec nie może być mafiozem co wy gadacie. Mieszka z moją matką w małym domku.
- to tylko przykrywka. Wiesz czemu nie pozwolili ci wchodzić do piwnicy? Tam jest bunkier i strzelnica. Macie jeszcze jeden dom. Wielką posiadłość.
Zaczynam się trząść. To za dużo.
- Ja Vin, Lucas i Scarlet przejedziemy się do naszego bunkru aby sprawić czy wszystko okej.- mówi Archer.- Ty zostań z nią i nie pozwól żeby chociaż włos jej z głowy spadł.
I tak zostaliśmy sami. Leżałam pod kocem i patrzyłam się tempo w ścianę. Czułam pustkę. Żyłam w kłamstwie. Tak bardzo się bałam.
- Idę się położyć. Powiedziałam i poszłam do siebie. Przez wiele minut nie mogłam spać ze strachu. Postanowiłam poszukać Aidena. Wyszłam na korytarz. Wszędzie było ciemno. Ruszyłam do jego sypialni. Weszłam. Siedział na łóżku.
- Co jest młoda?- podszedł do mnie bardzo blisko. Był ode mnie wyższy. Patrzył na mnie wyczekująco.
- Trochę- załkałam- boję się spać dzisiaj było za dużo.
Przytulił mnie
- Nic się nie dzieje. Jestem tu. Jeśli się boisz możesz spać ze mną. Jeśli ci to odpowiada.
Położył się i odwrócił plecami. Położyłam się obok niego. Dalej się bałam. Było mi zimno. Odwrócił się i spojrzał na mnie. Westchnął i przykrył mnie kołdrą. Przystanął się do mnie i objął jednym ramieniem.
- Już dobrze?- szepnął
- Mhm- odpowiedziałam zasypiając.
Aiden był kochany. Był lodowaty jak lód dla wszystkich ale dla mnie, rozpuszczał swój lód w sercu. Znaliśmy się dopiero jeden dzień a stał się moją bratnią duszą.
Zasnęłam wtulona do niego. Czułam jego ciepło. Czułam się z nim bezpiecznie. Pomimo że miał swoją mroczną stronę nie bałam się go. Za to inni bali się i jeszcze miałam się o tym przekonać.

Ride or dieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz