Mała wieczność

78 4 1
                                    



Sam, szybuję, mój balkon to chmura
w delikatnym objęciu nieba,
Patrzę na plażę, raj
gdzie zieleń (szepcząca, rycząca)
powiedziała wszystko, co miała do powiedzenia.
Zieleń, która niemal świeci z pistacjowymi krawędziami.
Zieleń, która odżywia, pełza,
rośnie w jasną morelę
i wchodzi w ozdobną rdzę
jak przejrzała skórka granatu.
Szarozielona zieleń uciekająca przed mieszanką błękitu,
perłowa zieleń łącząca się z miedzią,
przezroczysta winogronowa zieleń, łącząca się z
nie wiem co.
Lasy spoczywają w zboczach, które dotykają
ciszy jeziora ze wszystkich stron,
a zapachy kwiatów wznoszą się
od stóp góry ku mnie,
wysoko jak przywiązane do ziemi ptaki.

Góry wyglądają rodowo,
jak nasi dziadkowie, którzy zwykle znają swoje miejsca,  
Góry to epoki,
a jeśli przyjrzysz się bliżej, są ciałem samego czasu.
Ozdobiona łódkami woda jeziora
przypomina
sukienkę wnuczki. Pół śpiąca słucha,
jak góry opowiadają swoje magiczne historie,
a nieśmiała bryza unosi się (przez wioski wokół wody)
niemal przepraszająco za szelest liści.

A ja, z dwoma skrzydłami, które pojawiły się nagle,
wznoszę się ponad ten ogrom,
i będąc ptakiem, być może,
Mogę zrozumieć, czym jest widok ptaka, na razie.
Powiedziałem, że jest to poranek czułości
dla tych, którzy go obserwują,
scen, które stają się dla siebie czułe.
Potrzebowałbym roku
by nauczyć się nazw tych drzew,
roślin, kwiatów i ptaków,
rok, by nauczyć się mojego imienia tutaj.
Tutaj poezja jest udoskonalona,
więc pisz jak chcesz, nieznajomy,
alfabet pragnie cię tutaj.

Kontemplowałem swoje ciało i to mnie zdezorientowało:
pod guzikami tej lekkiej koszuli
jest prezent
jak kolano, które uderzyło w marmur,
i jest przerażająca przeszłość
jak wilk, który myśli o dziecku
i nalega, bym nazwał ją przyszłością.
Są domy moich ludzi
które zamieniły swoich ludzi,
i straty są ułożone
jak słowniki na półkach.

Moje ciało zamknęło się, ale oczy pozostały otwarte
jak okno mojej matki, które nigdy nie widziało, jak jej wnuki bawią się w ogrodzie–
chociaż była świadkiem gry Armii Jahweh'a
z naszymi dniami,
odwróceniem atrybutów, korupcją ofiary od stóp do głów,
i upadkiem pragnień i dachów.

Pod guzikami tej lekkiej koszuli,
kontynuuję pracę żywych: 
ogrzewam Radwę,
Majid zostaje do późna w moim domu,
a Um Munif zbiera kwiaty ze swojego ogrodu, czekając na Munifa. 
Oto jesteśmy, chodzimy razem po górskim poranku,
rozmawiamy i słuchamy, męczymy się, zwalniamy, odpoczywamy,
spieszymy się,
wściekamy i wybaczamy,
zapominamy, trochę się gubimy, pytamy o drogę,
recytujemy jeden z wersów Al-Mutanabbiego i śmiejemy się z żartu, który łączy się z naszymi łzami.

Czy mogę zmienić zdanie śmierci i przekonać ją o swojej porażce?
Czy śmierć może uwierzyć, że chodzę stopami moich zmarłych?
Ponieważ moje kroki są ich krokami,
a moje oczy są ich oczami,
a ten wiersz jest ich słuchaniem.
Czy przekonam śmierć, że przydarzają mi się teraz
jak zbawienie czy uścisk?
Przydarzają mi się teraz
abyśmy razem mogli znieść
ciężar tego nieznośnego piękna,
mała wieczność zaskakuje nas
rzeczywiście w tej chwili: Tamim zaraz zrobi zdjęcie
...i mówię, Zaczekaj chwilę:

Naprawię kołnierzyk Radwy,
przyciągnę Munifa i moją matkę bliżej mnie,
i przesunę najwyższych, mojego ojca i Majida, na środek.
Czy można przekonać śmierć, że zmartwychwstaliśmy cali, uwolniliśmy się z jej rąk i odlecieliśmy z ptakami?
Nad jeziorem, staliśmy się jeziorem,
staliśmy się górami i cieniami, i kawiarniami na chodnikach.

Oto wyrzucam tęsknotę z mojego języka.
Tęsknotę, wyznanie, które dzieli miejsce na dwa, ciało na dwa, tożsamość na dwa.
Brzeg rzeki jest rzeką.
Bez niego nie nazywamy jej rzeką.
Góry stają się górami tylko ze swoimi dolinami.
A kwiaty, czyż nie potrzebują łodyg, by zakwitnąć?
Czy rękojeść nie potrzebuje miecza, by żyć?
Kto może oddzielić ptaka od możliwości posiadania skrzydeł,
A fale od morza?
Kto teraz może oddzielić statek od wody?
Kto powiedział, że wiosna to nieobecność lata?
Kto oddzieli chmury od odcieni bieli?
Nie ma aureoli na niebie
bez księżyca w jego sercu.

Czy ja to właśnie powiedziałem
czy moi zmarli to zaimprowizowali?
Nie jestem pewien,
ale nie tęsknię za nimi–
są tutaj
pod guzikami mojej lekkiej koszuli.











_______________________
- Mourid Bargouthi.

Wiersze z PalestynyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz