Jeremiasz
Eliza siedziała naprzeciwko mnie, to wiedziałem na pewno, ale milczała. Ja też nic nie mówiłem. Czekałem cierpliwie, aż do niej dotrze to, co dla niej zrobiłem. Widocznie zrobiło to na niej ogromne wrażenie, a może tylko mi się wydawało. Byłem nastwiony na awanturę, ponieważ Patryk jadąc z nią do mnie taksówką, napisał mi, że jest wściekła i wyzywa, że mnie zabije. Spodziewałem się po niej wszystkiego, ale nie milczenia.
- Jeremi... Ja... Ja... Nie wiem co powiedzieć.
- Może zacznij od: dziękuję Jeremiaszu za piękny prezent, nie spodziewałam się, że podarujesz mi swoja rzeźbę. - zacząłem od żartu. To napięcie, odkąd weszła do lokalu było nieznośne.
- Jesteś niemożliwy. - jęknęła.
Żałowałem, że nie mogłem zobaczyć, czy się uśmiecha, ale miałem od tego kogoś, kto miał mi to powiedzieć.
Usłyszałem w słuchawce cichutki głos Patryka: jest dobrze, prawie się uśmiechnęła. Mów do niej dalej, patrzy na ciebie.
- Być może, ale dzięki temu udało mi się tu ciebie w końcu ścignąć. - Uśmiechnąłem się, ponieważ dzięki pomocy Patryka wiedziałem, jak Eliza reaguje na to co mówiłem. - Elizo... - ścignąłem okulary i nachylimy się w jej stronę. - To co zrobiłem było okropnie nie w porządku wobec ciebie. Jednak te kilka miesięcy temu ja także pozwoliłem ci wybrać i ty także wybrałaś siebie i swój spokój. Dałem nam czas, którego oboje potrzebowaliśmy i po tamtej rozmowie, ponieważ bardzo dobrze to rozumiałem. Rozumiałem ciebie, ale nie powiedziałem nic, że się poddam.
Patryk w słuchawce:
Jest dobrze, też się nachyla do ciebie. Gryzie się w policzek. Denerwuje się.
- Yhm... - mruknęła.
- Podobała ci się rzeźba?
- Bardzo. - powiedziała cicho.
- Jak myślisz co oznacza?
Eliza
Doskonale wiedziałam co chciał mi powiedzieć Jeremiasz przez to co dla mnie zrobił. Wiedziałam, ze słowa piosenki to jego właśnie wyznanie mi, że mnie kocha. Kiedy przed nim siedziałam i na niego patrzyłam wiedziałam, że nie zapomniałam o tym co między nami było i nie zapomniałam przede wszystkim o nim.
Jego gest zdjęcia okularów tak mi dobrze znany wywoła we mnie to samo wrażenie, jak wtedy w Gdyni. Uroczy dołeczek w policzku sprawił, że moje serce rozpływało się widząc te odrobine szczęścia w jego oczach tylko dlatego, że przyszłam.
Wyciągnęłam dłoń przed siebie, żeby dotknąć tego jego policzka, ale cofnęłam ją natychmiast. Bałam się, że kiedy go poczuję, to stanie się to co zawsze i Jeremiasz zniknie, niczym fatamorgana na pustyni, kiedy się do niej zbliżmy. Przecież już wiele razy tak właśnie się stało. Może nie dosłownie, ale podobnie. Jednak postanawiałam odpowiedzieć na jego pytanie.
- To, że zniszczyłeś swoją rzeźbę oblewając ją farbą... - przełknęłam ślinę.
- Elizo ja jej nie zniszczyłem, ja ją zmodyfikowałem, zmieniłem tak jak...
- Tak jak ja zmieniłam ciebie, prawda? No może nie zmieniłam, ale w jakiś sposób sprawiłam, że stałeś się zielony... To znaczy ja znam symbolikę kolorów i wiem, że ta zielona rzeźba to ja dotykająca jego... to znaczy ciebie tam, gdzie masz serce... To ja dająca ci nadzieję, prawda? - ledwo wydukałam.
- To, skoro już to wiesz, to oboje wiemy, że przecież mnie nie zniszczyłaś, prawda?
- Niby nie, ale nie szkoda ci twojej rzeźby. On był taki piękny.
![](https://img.wattpad.com/cover/368005903-288-k54802.jpg)
CZYTASZ
Sztuka zmysłów
ChickLitPonieważ przekroczyłam ilość rozdziałów w pierwszej części to pozostałe rozdziały Sztuki zmysłów będą pojawiały się tutaj ... Zapraszam 🌹