202. Eliza i Jeremiasz

153 28 38
                                    

Eliza

Obudziłam się, bo było mi gorąco. Jeremiasz leżał tak blisko mnie, a właściwie oboje spaliśmy wtuleni w siebie "na łyżeczkę". Chciało mi się pić i musiałam skorzystać z toalety. Bałam się, że jak wysunę się spod jego długiej ręki otulającej moją talię to go obudzę. Jednak zew natury był silniejszy i jakoś udało mi się podnieść jego ramię, a potem zeszłam powoli z łóżka. Poszłam po cichutku do łazienki, a potem do kuchni nalać sobie wody. Już prawie świtało.

Patrzyłam za okno i zastanawiałam się, czy wrócić do łóżka, czy jednak już wyjść. Poczułam kogoś obok siebie, a właściwie koło swoje nogi. To był Doro. Patrzył na mnie to swoimi czarnymi, szczerymi ślepiami. Weszłam do salonu i spojrzałam na stół koło kanapy. Dwa kubki z zimną już herbatą. Mój telefon odpięty od sprzętu, leżał tam gdzie go zostawiłam. Muzyka nadal cichutko w nim grała. Jeremiasz musiał go odłączyć, ale wiedział tylko zapewne jak uciszyć muzykę, bo to najłatwiej zrobić, kiedy nie widzi się ekranu. Miałam przez to tylko kilka procent baterii.

Postanowiłam to wykorzystać. Przeszłam po mieszkaniu i po cichutku pozbierałam swoje rzeczy. Ubrałam się szybko i po kilku minutach byłam gotowa do wyjścia. Popatrzyłam na śpiącego w pościeli Jeremiasza. Wyglądał tak spokojnie. Jego ubrania leżały tam gdzie zostawiliśmy je wczoraj.

Przyglądałam się chwilę jego koszuli leżącej na wykładzinie. Podeszłam do nie niej i przyłożyłam ją do nosa. Zaciągnęłam się tym ziemistym zapachem i myśl, która pojawiła się w mojej głowie, była głupia, ale postanowiłam jej nie analizować. Wzięłam koszulę i włożyłam ją do torby ze swoimi rzeczami. Wiedziałam, że będzie na mnie za mała , ale nie chodziło o to, żeby ją nosić, ale żeby mieć się do czego przytulić. To było złodziejstwo, ale nie mogłam sobie odmówić posiadania czegoś, co będzie mi o nim przypominało. Postanowiłam, że napiszę mu później, że ją zabrałam.

Ostatnie spojrzenie na to, co zostawiliśmy wczoraj na podłodze. Były na niej już tylko jego ubrania - minus koszula. Aż nie do wiary, że ten poukładany człowiek, miał teraz taki bałagan w sypialni. Nie chciałam zbierać tych rzeczy, bo przy spodniach nadal był pasek i sprzączką od spodni narobiłabym hałasu.

No trudno.

Czas do domu.

Pogłaskałam jeszcze Doro przed wyjściem i wyszłam z zaciśniętymi zębami i sercem.

Kiedy wyszłam na powietrze spojrzałam w niebo. Było bezchmurne, co było dość wyjątkowe ja na tę porę roku. Słońce wschodziło, a róż, który malował się na niebie dawał wyraźny znak, że zaraz wzejdzie słońce. Patrzyłam na ten niesamowity cud natury myśląc o tym, że piękny obraz wymalowała ta artystka.

Chciałam posłuchać muzyki. Bałam się, że padnie mi bateria, zanim zamówię przekaz do domu, więc najpierw załatwiłam to co niezbędne. Potem czekając na kierowcę pomyślałam, że poszukam jakiejś piosenki o niebie, które przyciągało mój wzrok. Wpisałam w YouTube słowa " piosenka" i "niebo". Miałam kilkanaście propozycji. Przesunęłam palcem i zobaczyłam tytuł "Niebo było różowe". Dziwny zbieg okoliczności, ale postanowiłam ją odsłuchać. Akurat podjechał samochód, więc lekko zmarznięta wsiadłam bez słowa i ruszyliśmy. Byłam wsłuchana w utwór, którego słowa tak idealnie pasowały do tej chwili, że aż nie mogła uwierzyć. Patrzyłam na niebo, kiedy przyjemny głos piosenkarki śpiewał:

Niebo było różowe
A więc tak wygląda nasz koniec
Niebo jakby malował je Monet
Czyli tak wygląda nasz koniec

Łzy pojawiły się w moich oczach nie wiadomo skąd, a kiedy znalazłam się pod swoim blokiem bateria w telefonie padła. Jakby mój telefon widział lepiej, żeby nie słuchać tego i nie dobijać się jeszcze bardziej. Jednak mimo płaczu podjełam decyzję i nie zamierzałam się z niej wycofać.

Sztuka zmysłów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz