211. Jeremiasz i Eliza

125 27 69
                                    

Jeremiasz

Obudziły mnie krzyki. Wybiły mnie ze snu, który śniłem już nie raz. W tym śnie wszystko widziałem, a strata wzroku nigdy się nie wydarzyła. Przez to czułem się kompletnie zdezorientowany. Kiedy podniosłem głowę z poduszki głośna kłótnia dobiegła do moich uszu, ale ona nie działa się na parterze, a na górze. Nie usłyszałem co mówiły kłócące się osoby przez wyciszone ściany, ale musieli naprawdę dawać z siebie wszystko, bo stłumiony dźwięki dotarły aż do mnie. Usiadłem powolnie ma skraju materaca, żeby się rozbudzić.

Zdałem sobie sprawę, że zasnąłem w ubraniu, kiedy się przeciągnąłem. Wstałem niepewnie, sięgnąłem na szafkę nocna po laskę i wyszedłem z sypialni. Podszedłem do schodów, a krzyki stały się bardziej odważne, ale nadal nie wiedziałem o co chodzi. Naprawdę wczoraj przesadziłem a alkoholem, ponieważ mój mózg nie rejestrował co się dzieje i gdzie dokładnie jestem.

W końcu zorientowałem się kto się kłoci. To Joanna i Patryk. Wszedłem na pierwsze piętro i podszedłem po drzwi sypialni Joanny, ale dźwięki dobiegały z innego miejsca w domu. Kiedy wróciłem się, aby ponownie zejść na dół, zdałem sobie sprawę, że oni kłócą się w pracowni. Chociaż chciałbym to nie mogłem przyspieszyć. To w mojej chorobie wkurzało mnie najbardziej, że kiedy chciałem zrobić coś szybko to nie mogłem, ponieważ brak widzenia sprawiał, że nie czułem się pewnie. Zwłaszcza w tym pieprzonym domu i na kacu. Dlatego wdrapałem się powoli powstrzymując się ściany i podszedłem po drzwi pracowni. Kiedy je otworzyłem Joanna mówiła do Patryka.

- Zrobię to i nie zatrzymasz mnie!

- Joanno zostaw, to nic nie zmieni. Zwariujesz do tego. Odłóż to. - krzyczał Patryk.

- Boże co tu się dzieje?! - ryknąłem, ile sił w płucach.

Pierwsza odezwała się Joanna.

- Przyszłam tu, żeby popatrzeć na rzeźbę. - powiedziała zdenerwowana.

- Nie, nieprawda. Przyszłaś tutaj, aby ją zniszczyć. Przyznaj się. To, że Jeremiasz nie widzi, nie znaczy, że nie wyczuje dziury, która zdążyłaś zrobić.

- Czy wyście oboje zwariowali do reszty? - zapytałem nadzwyczaj spokojnie. - Joanno nie wiem co zrobiłaś, ponieważ nie widzę strat, ale dość tego. Rozmawialiśmy o tym, że masz nie oglądać rzeźby, dopóki jej nie skończę. Nawet tego danego słowa nie dotrzymałaś.

- Ale ty już skończyłeś i jest... Jest... - zaczęła łkać. - Jest przepiękna! To niesprawiedliwe!

Nie mogłem tego słuchać. Głowa mi pękała, a pisk Joanny tylko bardziej mnie drażnił. Nie chciałem wiedzieć co naprawdę chciała zrobić, ale miałem dość.

- Joanno spakuj dzisiaj swoje rzeczy i wynieś się z tego domu.

- Jeremi, ale Eros.

- Jego już nie ma nie Joanno i ty się postarałaś o to, żebym go zaniewidził. Jak powiedziałem wczoraj. Zastanów się, czy chcesz zachować naszą przyjaźń i daj mi znać, ponieważ muszę wiedzieć co robić dalej z galerią, tym domem i innymi wspólnymi sprawami jakie mamy, ale teraz wyjdź.

- Nie zrobisz mi tego. - warknęła.

Słyszałem ją wyraźniej, więc musiała stanąć blisko mnie.

- Nie, nie zrobię. - skontrowałem. - To ty sama sobie to zrobisz zdradzając mnie, a teraz wybacz, ale muszę naprawić co zepsułaś. - powiedziałem i nie myśląc o tym, że mam kaca, że głowa mnie boli, że chce mi się wyemitować oraz jeść i pić jednocześnie podszedłem do mojej rzeźby. Oddalające się kroki Joanny dały mi znak, że wychodzi. Odetchnąłem z ulga, że mnie posłuchała.

Sztuka zmysłów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz