5 Balanga u Janetki

181 9 8
                                    

Edgar🏊🏿‍♂️
Na co ja się zgodziłem...
Colette i jej reakcja była gorsza niż samo to, że muszę tam iść. Współczuję rodzicą którzy musieli słuchać to wszystko. Ja na szczęście zamknąłem się w pokoju i grałem w lola, ale i tak słyszałem jej piski z dołu.

Jest czwartek. Impreza jest w piątek. Jestem. Kurwa. W. Dupie.
Będę siedział w kiblu i wyczekiwał aż będzie dobra godzina żeby iść do domu.

Skip time 😔

Czwartek zostałem w domu i nawalałem w lola i mc.
Pierwszy raz od kilku lat Colette nie weszła mi ani raz do pokoju, szczerze to jednak nie żałuję tego super układu.
Wieczorem zdecydowałem się pójść na spacer, był klimat idealny żeby na słuchawkach posłuchać Crystal Castles. W deszczu i po ciemku najlepiej chodzi się na spacery, bluza i mój super szalik i w drogę. Rodzice ostatnio rzadko są w domu więc nikt o nic nie pyta.
Na zewnątrz było zimno, czyli idealna pogoda dla mnie. Kocham deszcz i zimno, zimę i śnieg.
Siadłem na mokrą ławkę i nie wierzę własnym oczą:
Jakiś typ biegnie speed run przez tą mokrą ulicę przewracając się w tym samym czasie bo chyba ej, jest mokra. Przyglądam się leżącemu człowiekowi i orientuje się kim jest. KURWA TO TEN CHIŃCZYK.
- FANG? - lekko podniósł głowę i spojrzał na mnie.
- O kurwa Edgar hejka - uśmiechnął się szybko po czym spróbował się podnieść, oczywiście mu się nie udało.
- Co ty tu robisz, właściwie to co ty w ogóle robisz..?-
Położył głowę na ulicy tak jak na początku i wymamrotał:
- Leżę - debil
- po co biegłeś wiedząc o tym, że ulica jest ŚLISKA?-
- no taki wybór życiowy - powiedział spokojnie.
Ktoś z tyłu zawołał jego imię dość wkurzonym tonem a ten jak poparzony się podniósł
- POMÓŻ MI KURWA -
- czemu? Zabija cię? -
- BŁAGAM NIE TERAZ POMÓŻ KOLEDZE - chyba jednak nie pomogę
- ale, że już koledze? Nie za daleko czasem? -
- JAPIERDOLE EDGAR NIE TERAZ - wyglądał dość poważnie i był też zdesperowany, no to pomogłem 'koledze'. Podniosłem go a ten odrazu wypalił:
- TAM W LEWO JEST MOJA CHATA LEĆ - popierdoliło typa
- chyba nie -
- NO JEZU PROSZĘ -
- spokojnie chodzi mi tylko o to, że nie umiem biegać- matko
- TO IDŹ SZYBKIM KROKIEM. BOŻE - no i poszedłem, może był to nawet trucht. Zależy.
Doszliśmy pod jego dom a w oddali było słychać jak ktoś biegnie za nami. Weszliśmy do domu a on zamknął na kilka spustów.
- Kto to był? - Fang rozłożył się na kanapie, wyglądał na całego połamanego.
- Tacy jedni.. -
- Mówiłeś, że mi powiesz - tu przerwał i zastanowił się chwilę
- a będziesz na tej imprezie prawda? -
- tak jakby nie mam wyjścia... - ehh
- no to dla pewności żebyś się nie wykręcił, powiem ci to na tamtej imprezie -
- serio? Taki jesteś ok - udałem obrażonego
- no weź, to tak dla pewności - przewróciłem oczami
- dobra nie ważne, spadam do domu a ty spróbuj przeżyć do imprezy bo w sumie to chciałbym wiedzieć - nie pożegnałem się i wyszedłem z domu.
Resztę drogi spędziłem zastanawiając się czemu aż tak ciekawi mnie ta cała sprawa, zazwyczaj mam takie rzeczy w dupie.

Skip time 😍

Piątek minął szybko bo jest teraz 19 a o 20 muszę ruszyć dupę z psychiczna sis do jakieś tam typiary. Story of my life.
Postanowiłem ubrać się tak jak zawsze: czarna bluza, spodnie, rękawiczki i mój legendarny oraz wieczny szalik. Bomba. Mocny Makijaż na prawdziwą sigmę i gotowy jestem do przeżycia tej nocy.
Wyszedłem z pokoju do salonu gdzie czekała gotowa Colette
- Idziemy???? - zapytała niespokojna i jednocześnie zestresowana
- no już, już spokojnie - na polu ( dla tych innych : dworzu ) robiło się już ciemno i jak to na połowę października przystało- zimno.
Szybko doszliśmy(😉) do domu tej dziewczyny, zapukałem w drzwi a kiedy nikt nie otworzył waliłem w nie aż ktoś usłyszy.
No i mój plan wypalił, otworzyła nam drzwi właśnie ta typiara co ma na imie... eeeee
- Janet - podała mi rękę a potem Colette.
- Edgar - podałem jej rękę chcąc ją jak najszybciej zabrać
- Colette - ona zaś chciała jak najdłużej się z nią witać. Ja i moja siostra jesteśmy tacy podobni prawda?
Zaprosiła nas do środka, powiem szczerze, że po samym wejściu widać ile ma kasy. Zazdroszczę takim milionerom, też tak chce.
- kuchnia jest po lewo, są tam napoje a i proszę tylko, gdybyście coś zniszczyli to powiedzcie nie będę zła ale chcę wiedzieć okej? -
- Oki - odrazu odparła Colette
Ja poszedłem do kuchni żeby wziąć cos do picia, trzeba przeżyć jakoś ten czas.
W kuchni było kilka osób nic wielkiego, zabrałem kubek z czymś co mocno waliło alkoholem i usiałem przy schodach. Miałem widok na salon w którym dużo osób siedziało i na ogół tańczyło.
Kontem oka zobaczyłem w tym tłumie Chińskiego karate mistrza, tańczył jeśli można to tak nazwać z jakimś rudym typem. (🧑🏻‍🦰) Dobrze się bawili, zaczęli nawet twerkować. Nieźle. Przyznam się, że wychodziło im to zacnie. Co ja pierdole ew.
Siedziałem sobie tak przypatrując się tym debilom kiedy zniknęli mi z oczu, skubani.
No to siedziałem jeszcze przez chwilę, nagle z boku zobaczyłem idącego w moją stronę Fanga, jupi? Ew.
- Przyszedłeś wow -
- no, wow - siedzielismy tak chwilę.
Właściwie to poczułem jakby muzyka przycichła i świat się zatrzymał. Kurwa serio jakby tu jakiś Harry Potter zaczarował. Spojrzałem na niego i przypomniało mi się to kiedy prosił o pomoc. To dobrze, że mu pomogłem? No i te downy...
- Fang? - wyrwałem go z zamyślenia
- No? -
- Obiecałeś mi, że powiesz o co chodziło z tymi ludźmi biegnącymi za tobą -
- A.. Fakt. No więc kiedyś eee. No brałem. - wow, szok - I oczywiście przestałem, no ale raz wziąłem za dużo od nich i nie miałem czym już płacić, chcą mnie złapać i wyrównać rachunki - niespodziewalem się tego po nim. Że to akurat musiał być Fang.
- od kiedy jesteś czysty? -
- dwa tygodnie -
- to dużo, -
- no -
- no - i znowu chwila ciszy
W końcu postanowiłem zapytać:
- a zrobisz coś z tym? -
- z czym? -
- z tymi typami debilu -
- no mówiłem, że nie mam kasy -
- dam ci -
- nie -
- czemu -
- bo nie będę od Ciebie brał kurwa. Zarobię. Nie jestem biedakiem - ucichłem. Ale na chwilę
- daj pomoc jak kolega koledze - nie odezwał się.
Po może dwóch minutach powiedział
- idę do kibla - i poszedł.

Nudziło mi się bo długo nie wracał to poszedłem sprawdzić co robi Colette. Znalazłem ją w towarzystwie rudego Janet i jeszcze jakichś innych debili.
- A któż to taki -odezwał się rudzielec
- Edgar - Janet miała taki spokojny głos, miły. Może gdybym miał serce choć trochę otwarte do ludzi to bym zrozumiał czemu Colette zakochała się w niej.
- No, ja -
- My się jeszcze kolego nie znamy - odezwał się rozbawiony klaun, dosłownie. - Chester jestem - uśmiechnął się psychopatycznie
- Ja buster - rudy
- Lola - dopiero zauważyłem poważną wręcz kobietę siedzącą obok rudego.
- Mandy - dziewczyna siedząca obok klauna. Znaczy Chestera.
Usiadłem obok rudego bo było jedno miejsce, nie miałem co robić a ci debile byli jedyną ciekawą opcją.
Zastanawiało mnie gdzie jest Fang, tak długo w kiblu? Uh
Siedziałem między nimi i nawet nie słuchałem o czym mówią. Wszystko to do momentu w którym przyszedł i stanął przed nami
- Edgar, poznałeś moich ziomali? -
- ta, - rozejrzał się i znów spojrzał na mnie, tym razem trochę oburzony
- Siedzisz na moim miejscu, znajdź inne -
- znalezione nie kradzione -
- Edgar bo serio zaraz cię zrzucę -
- nie zrobisz tego -
- zrobię -
- nie -
- tak -
- nie -
- tak - i się rzucił na mnie wariat.
Próbował mnie zrzucić ale jedyne co udało mu sie zrobić to zrzucić nas oboje, skończyliśmy na ziemi.
Kiedy zorientowałem się co się dzieje szybkim ruchem podniosłem się i w tym samym czasie znaleźliśmy się na pufie. Zmieściliśmy się idealnie oboje. Ew.
Reszta patrzała na nas jak na największych debili ale sami nie lepsi.
Moje ciało i Fanga było z byt blisko siebie, dotykaliśmy się całym bokiem a to sprawiało, że było mi bardzo niekomfortowo. Chciałem uciec ale było by to dziwne z mojej strony. Wręcz podejrzane.
- Skończyliście się kłóci? - zapytała Janet
- my się nie kłócimy - odpowiedzieliśmy jednocześnie
- wcale - powiedział rudy
- wcale - odpowiedziałem
- dobra koniec smęcenia idziemy tańczyć - zawołał Chester.
Wszyscy wstali oprócz mnie, skierowali się na środek do wszystkich. Fang zobaczył mnie który dalej siedział
- Chodź zabawisz się trochę dziadku - bez komentarza
- nie tańczę -
- to nie taniec -
- taniec -
- nie -
- to co to w takim razie -
- to jakieś dziwne... Wyginanie się -
- dobra dobra, chodź się trochę powyginać masz 16 lat - i pociągał mnie w stronę innych.
Stałem jak słupek kiedy on się „wyginał".
Przyznam się, że zwariowałem. Bujałem się w rytm tego dziwnego czegoś.
Słucham raczej lepszej muzyki ale już zapomniałem, że w głośnikach leci przester od leosi i Bambi..
No i tańczyłem z tymi debilami, no i też dobrze się bawiłem.
Naprawdę przez chwilę było mi dobrze, dawno się tak dobrze nie czułem. Chciałem żeby tak pozostało.

Koniec rozdziału 5

Whaaaaat..
Widzicie to? Bo ja tak
Co myślicie, bałam się tego rozdziału a teraz boję się, że wyszedł słabiej niż myślałam ale mam nadzieje iż będzie git( chociaż git )
Dobra koniec gadu gadu
Słów: 1453 (👏🤩)

Biedny poco

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Biedny poco...

My? [fangar🎀]Where stories live. Discover now