Miałem nadzieję ,że to się skończy niestety kolejny cios kolejna przegrana walka starałem się nie okazywać bólu cierpienia ale dawało to za wygraną karai dalej mnie katowała ale jaki był to cel ? Napewno nic przyjemnego ale dalej nie wiedziałem jak miałem się dostać z tego okropnego więzienia , koszmar poprostu . Gdy z pomieszczenia wyszedł zakładnik ja dość szybkim ruchem się uwolniłem niewiem czemu miałem w kieszeni klucz i mi się to udało . Rozejrzałem się i dziwnie jakoś było cicho nikogo niebylo ani tej okropnej żmij ani tego debila pseudo kumpla . Chciałem pobiec ale coś mnie wyrwało jakby jakiś dziwny dźwięk, a mianowicie obudziła mnie lampka nocna która zawaliłem z stolika nocnego .
Obudziłem się no tak to kolejny sen ,który wydawał się tak prawdziwy że no.- japierziele moja głowa . Mruknął do siebie . Żółw próbował wstać ale coś mu na to nie pozwalało liczne obrażenia powodowały ból każdym z jego ruchów .
Prawa noga okaleczona , lewe ramię też i na dodatek lekko naszczęście podrapana skorupa no gorzej być nie może nie ? Ale udało mu się wstać na równe nogi i powolnym gramolnm krokiem ruszył w stronę kuchni po drodze musiał się zatrzymywać z powodu bólu ale nie chail by ktoś to zauważył nie lubił okazywać słabości , wręcz nienawidził , i też nie chail by ktoś się nad nim użalał było by to poprostu niepotrzebne . Wkońcu udało mu się dojść do kuchni zrobił sobie śniadanie i zaczął jeść . Był tak skupiony , że nawet nie zauważył przechodzącego Mikeya .- Raph ?!
Buntownik tylko zerknął na niego pytającym wzrokiem
- o boże Raph!!! Obudziłeś się i ejejeje nic ci nie jest ? Wszystko w porz... - nie dokończył bo tamten mu przerwał .
- Weź żyje mam się dobrze tak ? Wyrzucił z siebie a Mikey tylko jescze do niego podszedł i mocno go przytulił.
- myślałem że cię już nie zobaczymy - Mikey prawie się poryczał , to on był najbardziej emocjonalny z całej czwórki on tylko tak bardzo potrafił okazywać uczucia o ,których inni nawet nie mieli pojęcia .
- dobra dobra już - poklepał młodszego brata po ramieniu by ten się już odkleił
- a gdzie jest April ? Spytał się młodszego
- poszła do sklepu bo mamy małe ubytki w lodówce ale spokojnie zaraz powinna wrócić .
- hejjj !! Słychać było z wejścia jej delikatny głos ,który na Rapha działał jak melisa uspokajała go .
- hejjj - odpowiedział jej Mikey
Dziewczyna weszła do kuchni wgl nie spodziewała się ,że zobaczymy tam jego . Stanęła w osłupieniu łzy napływały jej z radości i powolnym krokiem zmierzała w jego stronę ten nie wiedząc co zrobić odsunął się od stołu i wstał . Dziewczyna mocno się do niego przytuliła i pojedyncze łzy spływały jej po policzku uderzając w ramię żółwia .
- już dobrze jestem tu z tobą - szepnął jej do ucha by tylko ona to usłyszała na co dziewczyna odchyliła głowę .
- cieszę się że żyjesz , wyglądałeś jak jak..
- ciiii - przyłożył jej palca do ust
- to już nie ważne ważne jest to że tobie nic nie zrobili- a kto wgl ci to zrobił ? Na to zdanie cicho westchnął i spojrzał na nią z smutkiem .
- Casey - dziewczyna wytrzeszczyła oczy w szoku , nie dowierzała jak on mógł zrobić coś tak okropnego , przecież byli kumplami no chociaż ostatnio między nimi ta relacja się popsuła ale dalej chyba mieli jakieś zaufanie do siebie ?
- ale jak to on , przecież to nie możliwe - nie dopuszczała do siebie myśli , że naprawdę to on to zrobił
- a był tam ktoś jeszcze ? Wypytywała go
- Karai
- co za żmija , przecież ona nam próbowała pomoc ciebie znalesc
Na te słowa Raph prawie zakrztusił się sokiem
- pomóc ? -Parsknął śmiechem - to ci checa pomóc chciała jak ona prawie mnie by tam wykończyła- to ona ci te..
- tak
CZYTASZ
LOVE EXISTS ? RAPH
Short StoryZapraszam do czytania mam nadzieję że się spodoba 😉. Jak zaczniecie czytać dowiecie się wszystkiego.