Nagle się obudziłem,lekko zdezorientowany.
Spojrzałem na czarny zegar, który wisiał na ścianie, była godzina 17:00.
Nadal jest środa, dzień nie minął, co za udręka.
I niby Bóg kocha ludzi ?
Skoro tak kocha ,to po ce te straty ?
Po co tyle bólu w naszych życiach, co ból i rozpacz nam da?
Pewnie nic więcej niż depresję gwarantowaną.
Wstałem w końcu z kanapy, po czym udałem się do kuchni.
Nie okłamuje ,byłem trochę głodny tylko, że po chwili zdałem sobie z czegoś sprawę.
Przecież ja nie mam nic do jedzenia.
Oznacza to jedno, że będę musiał wyjść z domu.
Coś, czego nienawidzę. Od pewnych wydarzeń wychodzę tylko z domu ,gdy muszę,na przykład, kiedy potrzebuję jedzenia, w sumie tylko wtedy.
Tak więc poszedłem do łazienki zrzuciłem ze swojego chudego ciała ubrania.
Wszedłem pod prysznic, spływały po mnie strumienie zimnej orzeźwiającej wody. Po chwili wyszedłem z łazienki przykryty ręcznikiem.
Pokierowałem się w stronę mojej niedużej szafy.
Otworzyłem ją ,wziąłem brązowo beżowe spodnie w kratę ,białą koszulkę i ogromną czarną bluzę.
Na to założyłem jeszcze czarną skórzaną kurtkę ,a na nogi niskie, również czarne martensy.
Z komody na korytarzu ,wziąłem klucze i portfel, po czym wyszedłem z mieszkania, zatrzaskując drzwi za sobą.Schodziłem powolnym jakby za karę, krokiem po schodach.
Przypomniała mi się ta rozmowa.
O ile rozmową mogę to nazwać?
Szczerze nigdy bym się nie spodziewał ,że dla mojego brata znaczę tak mało.Przyszedł, tylko gdy myślał, że już mój koniec nadszedł.
A gdy ja byłem w najgorszym momencie życia, go nie było.
Po prostu gdzieś zniknął.
Mniejsza z tym, nie potrzebuję go ,nie on pierwszy i nie ostatni próbował położyć łapę na czymś co do niego nie należało.
To chyba dlatego się tak zamknąłem na ludzi, to chyba dlatego zrobiłem się taki aspołeczny i introwertyczny.
Po prostu ludzie coś chcą ,ale nic nie dają.
Wyszedłem już z kamienicy.Szczęście
w nieszczęściu mieszkam przy centrum.Ma to swoje zalety, jak i wady.
Wiadomo mam niby wszystko blisko, ale tłok czasem jest tu niesamowity.
Tak w ogóle ładna pogoda, nie pada a to częste nie jest, albo po prostu dawno nie wychodziłem z domu.
Na głowę założyłem czarny kaptur, po czym kierowałem się już tylko stronę sklepu.
Przez całą drogę ,miałem wrażenie, że wszystkie oczy gapiów skierowane są na mnie.
Pewnie każdy chodź raz w życiu czuł jakby cały świat patrzył tylko na niego i jego ręce.
Moje wieczne rozterki życiowe przerwał widok drzwi sklepu.
Tym prędzej otworzyłem więc drzwi.
Wszedłem do sklepu, wziąłem mały koszyk i tak przemierzałem pomiędzy półkami, co jakiś czas w moim koszyki lądowały różne produkty.
Od warzyw po owoce, od pieczywa po nabiał i od wody po szkocką.
Po tak 10 minutach czułem już obciążenie ze strony koszyka.
Udałem się więc do kasy ,na szczęście czekać nie musiałem, byłem tylko ja i jakiś kasjer.
Powoli wykładałem wszystkie produkty, gdy tylko już wszystko wyłożyłem to zacząłem pakować zakupy do papierowych toreb.
Po chwili kasjer zapytał:-Coś jeszcze będzie ?-Zrezygnowanie zapytał.
-Tak ,poproszę 2 paczki Benson&hedgens.-Nazwy papierosów akurat, zawsze mówię z entuzjazmem.
Kasjer ze swojej śmiesznej szafki na kluczyk ,wyciągnął dwie paczki.
Skasował, po czym podał mi je.
Po chwili zapytał:-Coś jeszcze ?-Nie ma jak pasja do pracy .
-Nie ,to będzie wszystko.
-Kartą czy gotówką ?
-Kartą
Kasjer zaczął nabijać kwotę na terminal, po chwili skierował go w moją stronę ,przyłożyłem kartę ,przeszło.
Wziąłem więc dwie papierowe torby zakupów i wyszedłem.
Na dworze zaczął padać deszcz , który zaczął się z każdą chwilą co raz to bardziej nasilać.
Z nieba spadało, co raz to więcej kropli.
Zacząłem się więc szybszym krokiem kierować w stronę domu ,żeby nie zmoknąć aż tak i żeby torby mi się nie rozmoczyły.Tak więc tym szybkim krokiem dotarłem w około 7 minut do domu.
Wszedłem do kamienicy, od razu zacząłem się kierować w stronę swojego ciepłego mieszkania, gdy już znalazłem się pod drzwiami, wyciągnąłem klucz przekręciłem a drzwi się otwarły.
Wszedłem cały mokry, co prawda starałem się być jak najszybciej w domu, ale wiadomo przed deszczem nie ucieknę przecież.
Poszedłem więc do kuchni,torby, które jeszcze chwilę i by zakończyły swój żywot położyłem na biały blat kuchenny.
Zacząłem rozpakowywać zakupy, skończyłem jakoś po 10 minutach.
Od razu po tym udałem się do łazienki ,zrzuciłem z siebie przemoczone ubrania, po czym wziąłem gorący prysznic.
Wyszedłem spod prysznica owinięty w biały miękki ręcznik.
Podszedłem jak zwykle do swojej szafy, wziąłem długie brązowe spodnie i za duży czarny t-shirt.
Gdy już się ubrałem, poszedłem do kuchni żywym krokiem po paczkę papierosów i zapalniczkę.
Gdy tylko miałem już co chciałem, udałem się do sypialni.
Położyłem się w pozycji pół leżącej, oparty o łóżko.
Zapaliłem papierosa ,wziąłem pierwszy wdech, tego mi było potrzeba.
Gdy już tylko spaliłem całego papierosa, wrzuciłem go do popielniczki z kryształu.
Stwierdziłem, że dziś pójdę spać wcześniej, mimo iż jest dopiero trzydzieści po dziewiętnastej.
Moje powieki powolnie opadły na jasne oczy, po czym od płynąłem w głębokie głębiny snów.
CZYTASZ
Rainy Day's
Teen FictionChłopak pełen , smutku, rozpaczy i żalu do świata. Jest bardzo podłamany po tym co go spotkało ,popada w nałogi i nieciekawe towarzystwo. Powoli upada ,brat próbuje mu pomoc ,bez skutecznie. Czy ktoś więc ,pomoże ? Czy ktoś ,będzie umiał ? Czy ktoś...