Choć czuł ogromną suchość w gardle, podbrzusze bolało go tak, jak jeszcze nigdy, a z gardła non stop wylewała się papka, która jeszcze kilka godzin temu była jedzeniem, Izan nie mógł nie zauważyć, że służące biegają wokół niego tak, jakby były strażakami gaszącymi płonący budynek.
Jeśli siły nadane przez Lafenna, tego dziwnego boga, polegały na nieustającym wymiotowaniu, byle pozbyć się z żołądka całej trucizny, to Izan miał przeczucie, że nie był to bóg, a jakiś wyjątkowo niewyrafinowany śmieszek. Bo nie uważał, żeby ubrudzenie długich, platynowych włosów wymiocinami, nim jedna ze służek zebrała mu je na plecach, było zabawne. Przynajmniej miał misę, do której mógł wszystko z siebie wyrzucać. Co z tego, że pierwotnie była ona na zimną wodę, którą obmywano szmatę kładzioną mu na czoło.
Sonomi nie jadł chyba za dużo przed śmiercią, bo, choć wymioty były częste, do misy wpadało naprawdę mało papki. Oczy Izana zaszły łzami, gardło szalenie go piekło, a także bez przerwy pokasływał, byle jak najszybciej pozbyć się tego, co zalegało mu w żołądku. Jako że chwilę to trwało, mógł skupić się na tym, co działo się w pomieszczeniu. Kilka służących biegało w tę i z powrotem, przynosząc jakieś leki, szmaty i inne misy; jedna przytrzymywała nieszczęsne naczynie na wymiociny, a inna trzymała mu włosy, by bardziej ich nie zabrudził. Tuż po tym, jak kobieta, którą ujrzał po przebudzeniu, zaczęła go wołać, rozkazała jednej ze służących po kogoś pobiec. Może medyka. Choć Izan miał nadzieję, że żaden go nie odwiedzi, bo inaczej kto wie, czy nie odkryłby w jego nagłym wyzdrowieniu magii skutkującej spaleniem na stosie.
Pokasływał coraz rzadziej, wpatrując się w mętną zawartość misy niewidzącym wzrokiem. Próbował przetworzyć w głowie tak wiele informacji na raz, że czuł, jak przegrzewa mu się mózg. Jedno zdążył już ustalić: zamienił się z tamtym pięknym chłopakiem ciałami, czyli zyskał nowe życie. Ale jak to było dalej? Czy nieznajomy nie wspomniał, że był mężem króla i otruciem się wyświadczył wszystkim przysługę?
Izan analizował dość szybko resztę faktów. Musiał się pilnować. Nie tylko dawny właściciel jego obecnego ciała chciał się go pozbyć, ale także wszyscy dookoła. Co ze służkami? One były raczej typowymi pannami z niższej warstwy społecznej, po prostu wykonywały rozkazy wyżej postawionych. Nie wyczuł, żeby któraś chciała go uśmiercić, a przynajmniej nie teraz. Główna zarządczyni, która wydawała polecenia reszcie służek, miała u niego największe zaufanie. Wyglądała, jakby naprawdę zależało jej na tym, by po cudownym przebudzeniu się ze stanu agonalnego chłopak powrócił do pełni sił. Ale nie mógł przyjąć za pewnik, że była dobra w stu procentach. Kto wie, co kryło się za maską doświadczonej służącej w średnim wieku, a także kilku pannic, które z pozoru nie mogły mu nic zrobić.
Gdy skończył wymiotować, rozejrzał się po pomieszczeniu. Pięć służących niższą rangą i jedna wyższą, a po doliczeniu tej, która wybiegła wcześniej, wychodziło siedem. Siedem kobiet stojących nad łożem nieprzytomnego królewskiego małżonka. To było dużo czy mało?
Pomieszczenie było spore, nawet większe od kawalerki, którą w poprzednim życiu zajmował Izan. Oprócz ogromnego łoża, w którym się znajdował, po jednej stronie miało skrzętnie zdobiony kominek wypełniony tyloma detalami, że pracujący nad nim rzemieślnik musiał spędzić nad robieniem go całe miesiące. Samo łoże, wypakowane poduszkami i grubą pościelą aż po brzegi, połyskiwało bielą (z wyjątkiem małych plam, którymi kilka chwil wcześniej chłopak je zabrudził). Po drugiej stronie sypialni znajdował się stół z czterema krzesłami, a naprzeciw łóżka stały drzwi prowadzące do innego pomieszczenia. Wiedział, że nie jest o wyjście, bo były małe — zupełne przeciwieństwo tych znajdujących się na jednej z bocznych ścian. Potężnych z wieloma zawiasami. No i to nimi wybiegła pokojówka.
CZYTASZ
Może mi ktoś wyjaśnić, co to jest omegaverse?!
FantasySonomi mógł mieć w życiu wszystko - poślubił króla, został pierwszym lordem, zyskał niewyobrażalne bogactwa i udogodnienia, a jednak ze łzami w oczach powiedział, że woli umrzeć, niż dalej ciągnąć tę farsę. Izan stwierdził za to, że woli żyć, nieważ...