11: Spotkanie z generałami

121 31 5
                                    

— Wasza wysokość wybaczy, ale — warknął, marszcząc brwi — ta prośba jest nie do zaakceptowania.

Killian nadal wyglądał na rozbawionego, gdy kończył podpisywać ostatnie dokumenty i zbierał się do wyjścia. Jego asystent niecierpliwie pukał w drzwi i non stop przypominał o nadchodzącym spotkaniu.

— To nie prośba, a warunek — odparł w końcu. — Jeśli chcesz tam ze mną uczestniczyć, musisz go spełnić.

Rumieńce z policzków Izana nie zamierzały w najbliższym czasie nigdzie się wybierać.

— Będą tam wysoko postawieni generałowie. Wasza wysokość chyba nie chce okryć się hańbą...?

Killian puścił jego uwagę mimo uszu.

— Słyszałeś może, co robią z omegami w dzielnicy czerwonych latarni? Ledwo wejdziesz do jednego przybytku, a już wszystko lepi się od spermy i w przedsionku organizowane są orgie.

— A więc królowi godzi się chadzać do takich miejsc? — dopytał uszczypliwie, nadal zdenerwowany warunkiem, jaki postawił mu władca. Podejrzewał, że w burdelach omegi mają znacznie gorzej niż on tutaj, w pałacu, ale Killian przesadzał, prawda...?

Władca tego nie skomentował. Wstał od biurka, wyminął je i zatrzymał się przed drzwiami.

— Nie mam czasu. Idziesz czy nie?

Izan gorączkowo myślał nad odpowiedzią, ale na nic mu się to nie zdało. W chwili, gdy palce Killiana zacisnęły się na klamce, odrzucił wszystkie za i przeciw, a żadnych „za" nie było.

— Zgoda! — warknął, ruszając za nim. — Ale tylko ten jeden raz!

Mógł przysiąc, że usłyszał cichy śmiech męża.

***

Sala nie miała imponujących rozmiarów — nie był to pokój do konferencji, jak w niektórych firmach tamtego świata. Izan uznał, że pomieszczenie miało za zadanie jedynie pomieścić paru generałów i króla, a inne osoby, takie jak straż czy słuchacze, byli zwyczajnie niepotrzebni. Najwyraźniej sprawy, które były omawiane na takich zebraniach, nie mogły dotrzeć do opinii publicznej. Chłopak jakoś się temu nie dziwił — w końcu rozprawiano tu o bezpieczeństwie kraju, a takie informacje dla obcego wywiadu to jak skrzynia skarbów. Ucieszył się na myśl, że nawet asystent monarchy został za drzwiami, podczas gdy on sam wszedł — co prawda pod pewnym warunkiem, no i na dodatek zapowiedział, że to on na czas spotkania przejmie obowiązki asystenta. Może i zdawał już sobie sprawę, że tamten omega to kuzyn Killiana, ale nie było mu na rękę, by jeszcze więcej osób widziało jego upokorzenie.

Weszli w momencie, gdy generałowie byli już na swoich miejscach. Wielki, podłużny stół mieścił się na środku pomieszczenia, mężczyźni zasiadali po bokach, a na jego szczycie widniało puste miejsce. Na drewnianej powierzchni rozłożona była makieta — jak po chwili zrozumiał Izan — królestwa, trójwymiarowa, wykonana z największą precyzją, ale dość ogólna, za jedyny budynek mając zamek. Był pełen podziwu dla takiego kunsztu. Makieta była ogromna, zajmowała niemal cały stół i uwzględniała nawet najdalsze tereny królestwa.

Kiedy Killian wszedł do sali, wszyscy wstali i usiadli z powrotem dopiero w momencie, gdy król to zrobił. Izan stanął pewnie po jego prawej stronie, nadal przyglądając się makiecie. Kątem oka dostrzegł, że generałowie przyglądają mu się z zaciekawieniem.

— Siadaj — mruknął do niego król, ale chłopak natychmiast pokręcił głową.

— Dziękuję, wasza wysokość, ale postoję.

Jeden z generałów niespodziewanie odchrząknął.

— Wasza wysokość, nie miałem pojęcia, że zmieniłeś asystenta. — Jego spojrzenie uważnie badało każdy fragment ciała pierwszego lorda, nawet się z tym nie kryjąc. — Gdzie można zakupić tak wspaniałą omegę? Jestem pewien, że może być... wielozadaniowa.

Izan wzdrygnął się, rozumiejąc, że spojrzenie generała nie było przepełnione ciekawością, a obrzydliwym pożądaniem. Zanim król cokolwiek powiedział, chłopak wyrwał się pierwszy do odpowiedzi.

— Twoje nazwisko — zagrzmiał, zupełnie jakby nie był omegą, a alfą. W jednej chwili wypełnił się furią. Nienawidził, gdy traktowano go jak amebę przez pryzmat jego płci.

Generał zaśmiał się ohydnie.

— Jaki wyszczekany! Też muszę sobie takiego sprawić.

Była to ewidentna zaczepka skierowana do króla. Nie otrzymując jednak odpowiedzi, zerknął na Killiana i wzdrygnął się. Władca zaciskał pięści, a spojrzenie jego czerwonych oczu sypało gromy. Mur, jakim blokował swoje feromony, zaczynał się kruszyć.

— Przedstaw mu się — zażądał beznamiętnie.

— Evem Zirah... — wydukał generał, przesuwając przerażone spojrzenie z króla na omegę.

Izan nie miał litości.

— Jeszcze jedna uwaga na mój temat, panie Zirah, a każę pana ściąć. — Kiedy w sali zapadła głucha cisza, Izan skierował wzrok na pozostałych generałów. — Myślałem, że kojarzą panowie swojego pierwszego lorda, jednak najwyraźniej za rzadko pokazywałem się na dworze, aby połączyli panowie moją twarz z tytułem. Proszę wybaczyć.

Skłonił się, dygocąc ze złości. Nie mogąc przegnać wrażenia, że trzęsące się nogi zaraz odmówią mu posłuszeństwa, usiadł — tyle że nie przewidziano dla niego krzesła, to było przez króla zamierzone. Usadowił się na jego kolanach, mając nadzieję, że poruszenie jego słowami sprawi, że generałowie zignorują to, co właśnie zrobił.

Warunkiem Killiana było to, aby całe spotkanie spędził na jego kolanach. Co chciał tym osiągnąć? Pokazać, że ma omegę, która wielbi go do tego stopnia, że domaga się jego uwagi nawet na spotkaniu strategicznym? Ukazać wyższość? Pochwalić się urodą małżonka? A może... liczył na to, że Izan wywoła jakiś skandal, taki jak przed chwilą?

Generałowie milczeli jak zaklęci, tylko jeden z nich przeraził się na te słowa.

— Proszę wybaczyć — wydukał Zirah. — Faktycznie, pierwszy lord nie zwykł pokazywać się na dworze... Skąd to nagłe zainteresowanie spotkaniem? Dla rozrywki? — Chyba nie zdawał sobie sprawy, jaką głupotę palnął, bo kontynuował: — Wasza wysokość, rozumiem, że pierwszy lord jest wyjątkową omegą... ale to wciąż omega. Nie zna się na sprawach militarnych, nie będzie rozumieć, o czym będziemy rozmawiać. Dlaczego uczestniczy w spotkaniu?

— Panie Zirah — powiedział spokojnie Killian, jedną ręką oplatając talię Izana — proszę natychmiast opuścić spotkanie, inaczej każę przygotować szubienicę.

Generał drgnął, a wraz z nim pozostali. Zapewne zastanawiali się, jakim cudem król był poddany woli omegi do tego stopnia, że naprawdę zaczął myśleć o ucięciu swojemu generałowi głowy. Ale mogli odebrać to różnie — jako zdenerwowanie za obrazę ukochanego albo za podważenie decyzji władcy o przyprowadzeniu tu kogoś, kto w rzeczy samej, nie znał się na militariach.

„Zero szacunku do drugiego człowieka", pomyślał Izan, śledząc wzrokiem wychodzącego z sali Ziraha. „To wysoko postawieni oficerowie. Na pewno stać ich na omegę lub nawet kilka, a wiadomo, co robi się z kupionymi omegami. Trzymają je jak zwierzątka, pieprzą, kiedy chcą, obrażają, kiedy chcą i mogą je zabić, kiedy chcą. Ja nie jestem dla nich wyjątkiem. Według nich po prostu trafiłem lepiej, bo zajął się mną król".

Zmierzył spojrzeniem wszystkich pozostałych mężczyzn.

Udowodni im, że jest coś wart.

Miałam troszkę dłuższą przerwę, ale nareszcie powracam z rozdziałem — jeszcze trochę na spotkaniu zostaniemy, a potem zwieńczymy je ładną scenką ;)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Miałam troszkę dłuższą przerwę, ale nareszcie powracam z rozdziałem — jeszcze trochę na spotkaniu zostaniemy, a potem zwieńczymy je ładną scenką ;)

Dajcie znać, jak wyszedł rozdział!

Może mi ktoś wyjaśnić, co to jest omegaverse?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz