16. Ród Nizzara

65 17 50
                                    


Dary pustynni zawsze są dwojakie. Najpierw otrzymuje się pragnienie, żar i ból jako zapłatę. Jednak wierz mi, iż wewnątrz skrywają się złoto i diamenty twej wiary.

Kodeks Nizzarytów


W oczach Izabeli odbijał się płonący ogień. Oddychała bardzo łapczywie, obracając wolno w palcach mały zwój. Zdawało się, że wewnątrz niej szaleje pożoga i światło z paleniska otacza tylko nią samą, całą resztę pozostawiając w mroku. Przygryzła wargę, tak, że na jej karminowych ustach pojawiła się mała plamka krwi. Wrzasnęła i wrzuciła ze złością zwój do kominka. Płomienie wzmogły się i zasyczały gwałtownie.

Otworzyła drzwi prowadzące do gospody, a do pokoju natychmiast wdarła się smuga oślepiającego światła.

– Przyprowadźcie mi Aarona i Nathaniela! Prędko!

Z oddali dobiegła jakaś niewyraźna, pełna niezadowolenia odpowiedź.

– Teraz! – krzyknęła w złości, wyraźnie czymś pobudzona.

Trzasnęła drzwiami, po czym usiadła, ponownie wpatrując się w ciemność, zduszoną nieco przez intensywne płomienie. Zdawało się, że wszystko w pokoju było czerwone niczym łuna pożaru.

Po kilku minutach usłyszała natarczywe pukanie.

– Wejść! – odpowiedziała.

Na chwilę światło znowu wdarło się do środka, a wraz z nim do pokoju wmaszerowali Aaron i Nathaniel, umazani czerwonym jak ochra smarem.

– Wyglądacie jak rzeźnicy – zauważyła Izabela.
– Naprawialiśmy statek, Jacob pokazywał nam jak...

Izabela uniosła rękę we władczym geście, karząc im zamilknąć. Nie była w nastroju do rozmowy.

– Wiem. Podejdźcie bliżej. Siadajcie.

Aaron natychmiast usiadł na ławie, wpatrując się w Izabelę. Nathaniel tkwił jednak za jego plecami, gotowy i wyprostowany, jakby nieco obawiał się, co go czeka.

Izabela zignorowała ten pokaz niezadowolenia i zaczęła mówić.

– Nie będę zanudzać siebie i was całą historią. Powiem w mocnym skrócie. Jakiś czas temu miałam tutaj gościa. Sprawy się skomplikowały i stało się tak, że wbrew moim rozkazom śledził go dzieciak z baru. Nie bardzo nawet pamiętam, jak on się nazywał... To  resztą nieważne. Mój gość wdał się w bójkę z Nizzarytą, a chłopak prawdopodobnie wszystko widział. Chciałam go przepytać, jednak zapadł się pod ziemię. Nakazałam go znaleźć. Moi ludzie bywają głupi, ale rzadko są aż tak głupi, by nie dać rady prostemu zdaniu. Dzieciak zniknął.

– Co my mamy z tym wspólnego? –  zapytał zdumiony Nathaniel, który sądząc po tonie głosu, wyczuwał w nieskładnych słowach Izabeli jakieś drugie dno.

–  Na razie jeszcze niewiele, ale zaraz będziecie mieli i to sporo. Posłuchajcie mnie: w tej części Rubieży nie ma kapitana, który by mi nie wydał chłopaka, gdyby ten chciał mi uciec albo gdzieś się skryć. Dobieram moich pilotów osobiście i mam do nich pełne zaufanie. Nikt bez mojej wiedzy się tu nie pojawi ani nie wymknie.

– A Nizzaryta? Skąd się w takim razie wziął? –  słusznie zauważył Aaron.

Izabela wzięła ze stołu mały nożyk do owoców i pomachała nim mu kilka razy przed nosem.

– To co innego. Moje leniwe wieprze powiedziały, że przybył handlarz drewnem. Nie wiedziałam, że jest Okiem, oni niestety również dali się oszukać.

– Ale to znaczy, że nie wszystko jest tak zupełnie szczelne – stwierdził Nathaniel.

– Być może, ale dalsza część tej historii też jest ważna. Miałam jakieś przeczucie, więc kazałam szukać ciała. Nie mogłam się pozbyć wrażenia, że coś jest bardzo nie tak.

Konstruktorzy Światów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz