23. Grób

21 10 20
                                    

Pogoda na Junonie znowu zrobiła się parszywa i nędzna. Piach przedostawał się teraz nawet przez szczeliny ciemnych szat, które okrywały zarówno kobiety jak i mężczyzn, idących w długim, ponurym korowodzie. Ludzkie postacie wyglądały niczym łuski, przesuwającego się powoli czarnego smoka. 

Nagle jedna z obecnych czarnych figur zatrzymała się, zrzuciła z siebie chustę i zwymiotowała do rowu. Trzy kobiece sylwetki przystanęły tuż obok, pozwalając reszcie znacznie się wyprzedzić. 

– Podnieś go! On musi wstać! – powiedziała donośnie Eleonora, bo szum wiatru zagłuszał nieco jej głos. – Przecież nie może tu po prostu leżeć!

– Czemu mu pozwoliłaś pić bez umiaru? Nie pilnowałaś go? - zapytała Matylda.

– Inni też tak wyglądają. Małgorzata ledwo daje radę iść. Przecież ona... Nikt nie żyje wiecznie, ale skąd mogła wiedzieć, że akurat teraz – odpowiedziała Eleonora, patrząc na ledwo dostrzegalny przód pochodu.  

Blada jak trup Małgorzata, zmęczona tak, iż wyglądała, że zaraz zemdleje, opierała się o ramię bardzo zatroskanego Ludwika, powłócząc nogami. Stawała się z każdą chwilą coraz mniejsza. Czarny smok powoli znikał im z oczu.

– Eleonoro! Muszę coś ci wreszcie powiedzieć! Proszę! Teraz! – szepnęła Estera, ciągnąć konstruktorkę za rękaw.

– Dobrze, ale poczekaj jeszcze chwilkę. Matyldo, weź Edwarda pod ramię. Jesteś od niego silniejsza. Jeśli trzeba, to go po prostu nieś. Idźcie za wszystkimi, my zaraz do was dołączymy. Dogonimy was.

Matylda niechętnie kiwnęła głową i objęła Edwarda. Próbował coś powiedzieć, ale niewiele mu z tego wyszło. Był jeszcze zupełnie pijany i nie było nawet pewne, że wie w ogóle co się wokoło niego dzieje. Prawdopodobnie nie miał pojęcia, że uczestniczy w pogrzebie i owinięte w czarne płótno ciało jego ciotki jest właśnie niesione do grobu, na wieczny spoczynek.

– Byłaś cały czas na weselu? – odezwała się Estera, gdy ostatni żałobnik zniknął im z oczu.

– O to chcesz mnie zapytać? To takie ważne?

– Nie, ale nie umiem tego inaczej wytłumaczyć. Muszę od czegoś zacząć, by to sobie ułożyć. Chcę po prostu wiedzieć, co się wydarzyło w nocy. Co widziałaś i słyszałaś. Właściwie muszę to wiedzieć, żeby, no... opowiedzieć resztę. Poza tym przysięgałaś, że mi wszystko wyjaśnisz i po prostu nie przyszłaś i też chcę wiedzieć czemu.

Eleonora zerknęła na Esterę i stwierdziła, że dawno nie widziała jej tak przerażonej ale jednocześnie pewnej siebie zarazem. To brzmiało tak, jakby dziewczyna wydawała jej rozkazy, ukryte w wśród innych, mniej ważnych słów.

– Przepraszam. Nadrobimy to, obiecuję. Wyszłam wcześniej z wesela. Byłam z Filipem, spędziłam z nim noc i wróciłam dopiero na chwilę przed świtem, by sprawdzić, jak się macie wy i Edward – powiedziała bez kłamstw, czy cienia wstydu. – Wtedy po nas przyszli.

– Byłaś z Filipem? Ach... pomarańcze! To dlatego nimi pachniesz! Tak samo czasem pachniał on. Nie wiedziałam, że wy...

Eleonora zmarszczyła brwi.

– Nie ważne, przepraszam, że ci przerwałam. Mów dalej. Jak to było z Panią Miast?

– Z Panią Miast?  O to ci chodzi? Jeden wielki chaos. Zostawiłam Edwarda pod opieką zaufanego strażnika i jego ludzi. Wiedziałam, że jego rodzina pochodzi z Kalipso i mogę na nim polegać. Opłaciłam go, żeby pilnował Doży, ale jak widać, średnio się wywiązał z zadania, chociaż udało mu się go szczęśliwie odprowadzić do Matyldy. Później, chwilę po tym, jak wróciłam, wpadło pięciu Nizzarytów w tym siostrzeniec Pani Miast. Zaczęli krzyczeć, że Pani Miast nie żyje, to jest, że powędrowała do proroków. Spędzili wszystkich na pogrzeb. Seymer pewnie nic jeszcze nie wie, bo nie sądzę, że się do niego pofatygowali. Tak samo, jak i pół Junony jest niczego nieświadome – dodała na koniec.

Konstruktorzy Światów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz