19. Nóż w piasku

47 13 38
                                    

Morze falowało spokojnie, obmywając wybrzeże, wzdłuż którego ciągnęły się liczne zabudowania. Były to ładnie utrzymane i zadbane chaty: zamożne, ale mające daleko do tych najlepszych na Ebrusie. Ich fronty dotykały piasku, za to pozostałe części ginęły wśród gęstwiny zielonych ogrodów. Nie były już młode, ich ściany zrobiły się bielsze od słońca i przesiąknęły solą oraz wiatrem.

Filip starał się na nie nie patrzeć, obserwując, jak Estera bosymi stopami biega po piasku i cieszy oczy widokiem fal. Nagle pisnęła jak dziecko, kiedy jej kolana zakryła woda.

Seymer wreszcie zmusił się, aby spojrzeć na jeden z budynków. Przystanął i zacisnął dłonie.

W oddali wysoki mężczyzna opierał się o murek okalający spory ogród. Po tylu latach, jakby nic się nie wydarzyło, siedział wciąż w tym samym miejscu, w którym Filip zwykł go widywać.

Zapominając o Esterze, ruszył w kierunku starszego człowieka. Gdy zbliżył się na wyciągnięcie ręki, mężczyzna wstał gwałtownie. Był blady, jakby zobaczył ducha i Seymer pomyślał, że rzeczywiście w pewnym sensie tak jest.

- Powiedział mi, że przyjdziesz, ale mu nie uwierzyłem.

Filip wzruszył ramionami.

- A jednak tu jestem.

Zaległa długa, krępująca cisza, którą  przełamał dopiero Filip, najmniej odpowiednimi w tym momencie słowami.

- Matka, gdy jeszcze żyła, czasem odwiedzała mnie po kryjomu. Ty nie robiłeś tego nigdy.

- Nie powinna była tego robić. Później również słyszeliśmy o tobie dużo złego — padła jeszcze gorsza odpowiedź.

Twarz Filipa pociemniała. Włożył ręce do kieszeni i przez chwilę wyglądał, jakby próbował się opanować przed wybuchem gniewu. Nie udało mu się jednak powstrzymać gotującego się w nim od tyłu lat żalu i wreszcie coś wewnątrz niego pękło.

- Po to chciałeś mnie widzieć?! Żeby mi to powiedzieć?! Wyparłeś się mnie! Raz w zupełności wystarczył! - krzyknął tak głośno, że aż Estera, która właśnie puszczała kaczki na wodzie, odwróciła się z niepokojem.

- Gdy okazało się, że jako jedyny z rodziny jakimś cudem masz gen konstruktorów, zrozumieliśmy, że pójdziesz na służbę. Rozpaczaliśmy, że cię zabiorą. Później to była dla nas niewyobrażalna ulga.

- Nie. Tylko dla ciebie to była ulga!

- Dla matki też. Zabiłeś jej syna. Zabiłeś swojego brata.

- I wielu innych ludzi również! - odpowiedział Seymer, z całym okrucieństwem, na jakie było go w tym momencie stać.

Ojciec spojrzał na niego w taki sposób, jakby pierwszy raz spotkał tak obmierzłe stworzenie. Uświadomienie sobie tego, że to stworzenie jest jego dziełem, stanowiło dla starego człowieka coś niewyobrażalnego.
Filip praktycznie czytał ojcu w myślach, widział, jak dokonuje tego odkrycia i jak łamie mu ono serce.

- To ona mnie takiego stworzyła, gdy wy mnie porzuciliście. Wiesz, co mi zrobiła? Dała mi wybór. Skoro mogłem zabić raz, to znaczy, że jestem zdolny do tego, by zrobić to ponownie. Albo poniosę karę jak wszyscy inni.

- Powinieneś w takim razie wybrać śmierć, Filipie. Przyzwoity człowiek by tak zrobił. Poniósłbyś karę i oszczędził dziesiątki innych żyć — stwierdził. Jego głos był niesamowicie spokojny i powolny. Z każdej wypowiadanej przez niego sylaby zdawało się jednak sączyć coś w rodzaju tępego bólu.

- Wiem - odpowiedział z rozbrajającą szczerością Filip.

Znowu zapanowała cisza. Filip odwrócił się i obserwował Esterę, która przerwała zabawę. Z oddali chyba próbowała przysłuchiwać się rozmowie.

Konstruktorzy Światów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz