Rozdział 17

2K 90 29
                                    

Valencia

Powrót do rodzinnego miasta nie należał do najlepszych. Zapewne, gdyby nie incydent z poprzedniego wieczoru oraz unoszącą się w tej chwili napięta atmosfera w kabinie samolotu, cieszyłabym się bardziej na powrót do Miami. Rebecca z tatą siedzieli w tym samym rzędzie, co ja i o czymś rozmawiali, ale na tyle cicho, aby nikt ich nie usłyszał. Po ich minach jednak mogłam wywnioskować, że wyraźnie się o coś sprzeczali. Charlotte siedziała naprzeciwko mnie, słuchając muzyki na słuchawkach i robiąc coś na laptopie. Ja i Kai natomiast oglądaliśmy film na jego tablecie, aby zabić trochę czas.

Obawiałam się wizyty u wuja Dominica. Podczas rozmowy mamy z nim nie wydawał się zadowolony. Wujek nie był człowiekiem, którego bym się bała, ale gdy działo się coś, co mu się nie podobało, robiło się nieprzyjemnie. Mężczyzna był bardzo przewrażliwiony, jeśli chodzi o to, co trafiało do mediów na temat jego rodziny. Zwłaszcza się wściekał, gdy niepochlebne materiały trafiały z winy kogoś z nas, jak na przykład sytuacja z klubu. Byłyśmy w pełni świadome, że nasze wygłupy mogły zostać uwiecznione przez obiektyw aparatu, a jednak wcale się tym nie przejęłyśmy. Takie zachowanie bardzo działa wujkowi na nerwy.

Z lotniska odebrał nas William, wieloletni ochroniarz i przyjaciel wuja. Mimo wieku i tego, że jego sprawność fizyczna nie należała już do najlepszych, Dominic nigdy nie szukał nikogo na jego miejsce. Nikomu tak nie ufał w sprawie bezpieczeństwa, jak właśnie Williamowi. Wątpiłam, że mężczyzna obdarzy kogoś takim zaufaniem, jak obecnego ochroniarza.

Will podszedł do mnie, obejmując mnie ramieniem.

– Witaj w domu.

– Jak bardzo jest zły? – spytałam, zerkając na niego niepewnie. Zamyślił się na moment, po czym wzruszył barkami.

– Widziałem go w życiu bardziej niezadowolonego.

– Mówimy o sytuacji, gdy rozwaliłam jego samochód, czy przerobiłam jego biuro na różowo? – wtrąciła Becca, zaplatając ręce na piersiach. Mężczyzna parsknął śmiechem, kręcąc głową z politowaniem.

– Wtedy nie było jeszcze, aż tak źle, ale zdjęcie gabinetu mam wciąż na pamiątkę. – Poklepał kobietę po ramieniu, wymijając ją, aby następnie podejść do jednego z dwóch samochodów. Wraz z Williamem przyjechał George, który był prywatnym i także wieloletnim ochroniarzem cioci Scarlett.

George poinformował, że tata, ciocia i Kai jadą z nim, na co zareagowałam konsternacją. Zerknęłam pytająco na ochroniarza wuja, który otworzył drzwi od swojego samochodu.

– Dominic chcę z wami porozmawiać na osobności. Z tobą i Rebekką – sprecyzował, zerkając znacząco na mamę.

– Dramy... – rzuciła śpiewająco, pakując się na tylne siedzenia samochodu. – Miejmy to już za sobą – mruknęła, machnąwszy ręką, abym do niej dołączyła. Wypuściłam z siebie ciężkie westchnienie, gdy męska dłoń wylądowała na moim ramieniu. Przeniosłam wzrok na Kai'a, który pocieszająco się do mnie uśmiechał.

– Wszystko będzie w porządku – zapewnił, po czym złożył krótki pocałunek na moich ustach, który dodał mi otuchy i trochę odwagi do rozmowy z wujem na temat naszego wybryku.

William zabrał nas do domu wujostwa Findlay, gdzie Dominic czekał na nas, opierając się dłońmi o balustradę na ganku. Jego mina nic nie wyrażała, gdy obserwował nas, jak opuszczałyśmy pojazd. Zdałam się na skruszony uśmiech, ale nie wywarł on na mężczyźnie żadnego wrażenia. Był zły, ale chyba nie do końca na mnie, a na Rebekkę.

– Idźcie – rzucił cicho ochroniarz, kładąc dłoń na moich plechach i delikatnie popychając, abym się ruszyła.

– Nie mów mi, co mam robić – burknęła blondynka, zarzucają włosami. Zaczęła iść w stronę Dominica, który nie spuszczał z niej wzroku. – Mam nadzieję, że dostanę kawę z prądem, bo na trzeźwo możemy się pokłócić.

The Devils' gamesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz