ROZDZIAŁ 14

2.3K 97 11
                                    

Aiden

Mój planowo krótki spacer się przedłuży. Kręciłem się bez sensu po osiedlu, nie za bardzo wiedząc, co ze sobą począć. Nie chcą zamęczyć się własnymi myślami, skupiłem swoją uwagę na mieszkańcach. Niektórzy gdzieś się spieszyli pomimo późnej pory. Jedna para spacerowała ze swoim pieskiem. Jedna dziewczyna szła przed siebie z nosem w telefonie i lekko kiwała głową do muzyki, która płynęła ze słuchawek.

Z ciężkim westchnieniem opadłem na jedną z ławek, które były porozstawiane po okolicy. Odchyliłem głowę do tyłu, przymykając powieki i przeczesując palcami włosy. Znowu zaatakowały mnie słowa Penelopy, które rzuciła przy obiedzie.

Po chwili wahania sięgnąłem do kieszeni po komórkę. Spuściłem głowę w dół i chwile bawiłem się urządzeniem w rękach. Pod wpływem impulsu przebiegłem wzrokiem po kontaktach, aż dotarłem do numeru Valencii, który w życiu może użyłem parę razy. Widniał on tam od wielu lat praktycznie nieużywany.

Wziąłem głęboki oddech, zanim kliknąłem ikonkę słuchawki. Przyłożyłem urządzenie do ucha, ale niemal od razu usłyszałem, że numer nie istnieje. Wbiłem wzrok w ekran, marszcząc brwi. Spróbowałem jeszcze raz, ale znów usłyszałem ten sam komunikat. Z trudem to dowierzałem, bo przecież kiedyś używałem tego numer. Oblizałam usta w konsternacji. Czy była szansa, że zmieniła numer?

Zdecydowałem się, spróbować jeszcze raz zadzwonić, ale skutek był taki sam. Wybrałem numer do mamy, ponieważ była ogromna szansa, że Val wciąż siedziała w pracowni z Charlotte. Miałem szansę, skontaktować się z nią właśnie przez kobietę. Podrygiwałem nogą w oczekiwaniu na odzew.

– Już się stęskniłeś? – zażartowała na dzień dobry. Uśmiechnąłem się pod nosem na jej głos.

– Właściwie dzwonię do ciebie w pewnej sprawie – zacząłem z wątpliwością w tonie. – Próbowałem dodzwonić się do Valencii, ale mam chyba stary numer. Pomyślałem, że może być z tobą – wytłumaczyłem, przecierając twarz dłonią.

– Ah, tak. Val zmieniła numer, gdy jej były nie dawał jej spokoju. – Cały się napiąłem na tę informację. Już gdy pierwszy raz zobaczyłem tego matkojebce, wiedziałem, że z nim jest coś mocno nie tak. Jednak nie posądziłem go o bycie totalnym psycholem. Nawet nie chciałem wyobrażać sobie, co dziewczyna musiała przeżywać. – Zaraz dam ci ją do telefonu. Jest w pracowni z Kai'em.

– Kai'em? – spytałem. Kim jest, kurwa, Kai?

– Nasz nowy praktykant.

Pokiwałem głową, choć nie mogła tego zobaczyć. Usłyszałem stukot jej szpilek, gdy szła. Doszło do mnie parę innych dźwięków, zanim usłyszałem śmiechy. Jeden damski, który zdecydowanie należał do Val, oraz drugi męski. Nie wiem czemu, ale uderzyło to we mnie. Ta świadomość, że inny facet sprawił, że tak szczerze się śmiała. Czułem, że powinno mnie to cieszyć, bo Val zasługuje na wszystko, co najlepsze.

To mi uświadomiło także, że mi się to nigdy nie udało. Nigdy wcześniej chyba nie słyszałem, aby była taka zadowolona. Nie przy mnie.

Penelopy się myliła. A nawet jeśli nie, to może lepiej by było, aby Val nie miała o mnie dobrej opinii. Ten telefon mógł namieszać, a ja już zbyt wiele razy ją zraniłem. Nie powinienem dzwonić. Powinienem zostawić to, co wydarzyło się między nami w Miami. Nie tykać już tego. Nie wracać do tego.

Teraz już wiem, że Valencii będzie lepiej bez mojej ingerencji w jej życie.

– Wiesz co, mamo? Już nieważne – rzuciłem zbyt szybko i byłem pewny, że usłyszała moje zdenerwowanie. Jej kroki ucichły, więc domyśliłem się, że przystanęła.

The Devils' gamesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz