Polecajka 12: Winny ród - @Hon-Moon

49 9 12
                                    

1.06.2024

O tej powieści już dawno powinnam była napisać. Ale zabierałam się do tego jak pies do jeża;  wszystko, co przychodziło mi do głowy, nie odpowiadało moim zdaniem ważności i wartości tej historii. Wszystkie słowa wydawały mi się zbyt banalne i proste.

Dlatego tydzień temu nie było polecajki. Bo chciałam przedstawić tę właśnie pracę a nie bardzo wiedziałam, w jaki sposób to zrobić, żeby jej nie umniejszyć.

Teraz też nie bardzo wiem. Więc napiszę pokrótce. Nie po to, żeby zachwalać wspomnianą historię lub przysporzyć jej kolejnych czytelników. Bo jest ona klasą sama w sobie, bez mojej skromnej pomocy. Ale po to, żeby zaznaczyć jej istnienie. Że jest na Wattpadzie. Póki jest. Albo - że była, gdy któreś z wydawnictw ją opublikuje.

Sama liczba wyświetleń, gwiazdek, komentarzy oraz treść pochwał, uzyskanych w  wattpadowych recenzowniach świadczy o tym, że warto tę powieść przeczytać. Nawet, jeśli nie gustuje się w pracach historycznych. Bo akurat tu nie o historię chodzi, a bardziej o bogactwo społeczne.

Rozmach, różnorodność i rozległość opowiedzianej historii kojarzy mi się z takimi powieściami, jak "Przeminęło z wiatrem", "Północ Południe" czy książki Alexandry Ripley. Czyli: słynne, znaczące rody, mnóstwo różnorodnych typów charakterologicznych, szeroko rozpisane tło: historyczne, społeczne, gospodarcze...

Autorka, Hon-Moon, w niniejszej pracy stworzyła szereg interesujących, różnorodnych postaci: czujących, kochających, nienawidzących, bojących się, ulegających zwyczajom czy - wręcz przeciwnie - rzucających wyzwanie patriarchalnym warunkom społecznym.

Ludzie w powieści "Winny ród" reprezentują całą paletę charakterów. Jedni są silni, inni słabi; ci walczą o zachowanie pozycji rodu a tamci przedkładają własne szczęście nad przynależność do rodziny. 

Wielu nabywa  znaczenie z racji urodzenia lub wejścia do niej poprzez małżeństwo czy przysposobienie. Inni z kolei zajmują podległą pozycję społeczną, ze świadomością, że czego nie zrobią, nie przeskoczą swojego urodzenia w niższej sferze. I że zamiast brylować na salonach, co może mogliby robić, gdyby miejsce urodzenia nie definiowało ich wartości, służą tym, którzy na tych salonach brylują.

Mężczyźni rządzący danym rodem, majątkiem i wszystkimi krewnymi nie dlatego, że mają ku temu wyjątkowe predyspozycje, lecz z powodu urodzenia. 

Kobiety, które weszły do rodziny poprzez małżeństwo i - w braku możliwości realizacji swoich zainteresowań i zdolności - rządzą "z tylnego siedzenia", zabijając nudę, realizując się  w tworzeniu sieci intryg i utrwalając patriarchalne zasady społeczne.

Panny z towarzystwa traktowane jako karta przetargowa przy tworzeniu nowych koligacji rodowych i zwiększaniu majątku; których wartość mierzy się jedynie pozycją męża (lub ojca) oraz liczbą dzieci, które wydadzą na świat. A wszystko to pod szyldem troski o córkę, siostrę czy synową.

Panicze, którzy próbują zabić nudę lub odnaleźć drogę życiową w rodzinnym majątku lub poza nim. Artyści, którzy - zamiast robić karierę muzyczną, plastyczną itd. - mogą się realizować jedynie jako guwernerzy, nauczyciele muzyki czy malarstwa mało zainteresowanych i niekoniecznie uzdolnionych dzieci.

Służące, które po wykorzystaniu przez panów czy paniczów są wyrzucane z miejsca i bez referencji. I nikogo nie interesuje, czy dziecko, które taka kobieta urodzi, przyrodni brat czy siostra ukochanej "córeczki tatusia" czy "następcy tronu" winnego rodu, będzie miało co jeść. A nawet jeśli taki utytułowany ojciec zatroszczy się o swoje nieślubne dziecko, to co prawda nie umrze ono z głodu, lecz nigdy nie zostanie przez rodziciela uznane. I zamiast odnaleźć swoje miejsce w rodzinie, w najlepszym wypadku będzie jej usługiwało.

Znamy? Oczywiście. Z wielu opowieści. Tych, które wspomniałam wcześniej i wielu innych, o których nie napomknęłam, a które występują bogato w literaturze brytyjskiej, rosyjskiej, amerykańskiej. 

 Każda taka rodzina ma sporo różnych kart w swojej historii: jasnych i ciemnych. Ta, o której pisze autorka, Hon-Moon, też. Nie na darmo jej powieść nosi tytuł "Winny ród". Nie tylko od winogron, które uprawia rodzina Alvarezów ani wina, które z nich wytwarza, ale również od win, które ponoszą panowie, panie, panicze czy panienki. 

Nie zawsze są to rzeczywiste winy. Czasem po prostu tajemnice i sekrety, które, utrzymywane latami, potrafią wyjść na światło dzienne w najmniej sprzyjającym momencie. A, jak głosi przysłowie, "stare grzechy rzucają długie cienie".

Lubicie takie klimaty? Czytajcie. Nie lubicie? Też czytajcie. Bo warto.

Szczerze zapraszam!

#pisarskiWatt09 #pisarskiWattpad #polecajkiNatalii

 https://www.wattpad.com/story/286324454-winny-r%C3%B3d


Polecajki NataliiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz