Steve Rogers x fem. reader
1844 słów
CW: klaustrofobia, atak paniki
— Skąd miałem wiedzieć, że masz klaustrofobię?! — spanikowany głos Steve'a przebił się przez mgłę, która powstała w twoim umyśle, gdy winda zatrzymała się między piętrami, a z głośników wylał się komunikat o awarii.
Choć absolutnie nic na to nie wskazywało, ty w przeciągu sekund przekonałaś samą siebie, że kosmici właśnie zaatakowali Manhattan, Stark Tower lada moment runie w gruzach, a wy zostaniecie pogrzebani pod tonami betonu i stali.
Steve może jeszcze by to przeżył, w końcu był superżołnierzem. Ale ty? Zwykła agentka, bez serum krążącego w krwioobiegu, zmieniłabyś się w krwawą plamę. Nikt nie byłby nawet w stanie zidentyfikować zwłok, żeby przekazać rodzinie tragiczne wieści.
Zresztą, chrzanić ciebie.
Co z twoją rodziną? Co jeśli jedna z kosmicznych rakiet trafi akurat w twój dom, zmiatając ich z powierzchni planety? Zginęliby bez szansy na pożegnanie; nie wiedząc, jak wiele im zawdzięczasz.
— [Y/N]... — łagodny głos Kapitana przerwał twoje myśli.
Krótkie skrzyżowanie spojrzeń i już wiedziałaś, że Steve nie podziela twojego podejścia. Dla niego ta awaria to była zwykła, nic nieznacząca niedogodność. Nie mogłaś liczyć na jego pomoc w ucieczce z tej metalowej trumny.
Jednym krokiem znalazłaś się przy panelu sterowania windy i zaczęłaś pastwić się nad przyciskami, próbując jakoś otworzyć drzwi. Bezskutecznie.
— [Y/N]. — Tym razem Kapitan brzmiał bardziej stanowczo.
Zignorowałaś go, ale on nie zamierzał odpuścić. Znalazł się przy tobie i chwycił twój nadgarstek, zatrzymując cię przed dalszym klikaniem i zmuszając do zwrócenia na niego uwagi. Zmierzyłaś go gniewnym wzrokiem.
— Bo nie mam klaustrofobii — odpowiedziałaś na jego poprzednie pytanie. Starałaś się brzmieć spokojnie, rzeczowo. — Po prostu nie mam zamiaru siedzieć tutaj bezczynnie, podczas gdy na zewnątrz czyha nie wiadomo jakie zagrożenie. Dlatego łaskawie albo mi nie przeszkadzaj, albo mi pomóż, bo stanie i czekanie niczego nie naprawi.
— Na zewnątrz nie ma żadnego zagrożenia — powiedział uspokajająco — to tylko niewielka awaria i jestem przekonany, że ktoś już się tym zajmuje.
Użyłaś całej swojej siły, żeby pomimo uścisku Steve'a przybliżyć rękę z powrotem do panelu, ale on utrzymał cię w miejscu bez mrugnięcia okiem. Nie zaciskał palców na tyle mocno, żeby cię zranić, ale bez problemu cię unieruchomił. Wiedząc, że w porównaniu z jego nadludzką siłą nie masz szans, cofnęłaś się. Wtedy dopiero puścił twój nadgarstek i wślizgnął się w przestrzeń pomiędzy tobą a panelem.
CZYTASZ
Oneshoty ★ MCU | Marvel | Avengers
Fanfiction❝Gdy ktokolwiek pytał, mówiłaś o nim: "mój przyjaciel", ale tylko dlatego, że nie chciało ci się wyjaśniać zawiłości waszej relacji. Nie byliście przyjaciółmi. Byliście czymś więcej.❞ ...czyli zbiór oneshotów z uniwersum Marvela. Zamówienia zamknięt...