Zemo x fem. reader
869 słów
Błądząc koniuszkiem palca po nagich plecach Helmuta, rysowałaś granicę Sokovii tak dokładnie, jak tylko pamiętałaś. Na północnym-zachodzie krótsza, podążająca z nurtem rzeki Moravii oddzielającej was od Czech; na wschodzie poszarpana w kształcie karpackich szczytów; na południu niemal prosta, wytyczona sztucznie na bazie dawnego porozumienia ze Słowacją, ignorująca jakiekolwiek ukształtowanie terenu.
Zemo lubił, kiedy to robiłaś — mówił, że pomaga mu uciszyć głosy w jego głowie i zasnąć. Dla ciebie również z początku to był sposób na zapełnienie czymś myśli. Powtarzałaś znajomy kształt, żeby nigdy nie zapomnieć, skąd pochodzisz, nawet jeśli Sokovia lata temu zniknęła już z map. Z czasem jednak to się stało twoją obsesją. Ciepło jego skóry w połączeniu ze znajomym ruchem. Rysowałaś mapę Sokovii na jego plecach w kółko i w kółko, i w kółko, aż twój nadgarstek nie mógł więcej znieść albo...
— Zaraz zedrzesz moją skórę do krwi.
...albo on cię zatrzymywał.
— Wybacz — odparłaś, niechętnie zabierając rękę z jego pleców i podkładając sobie pod policzek.
Było ciemno, jedynie przez ogromne okno wpadało do środka blade światło miasta rozciągającego się kilkanaście pięter niżej. Helmut, wciąż leżąc na brzuchu, zwrócił twarz ku tobie. Mięśnie na jego nagim ramieniu się napięły, kiedy sięgnął po twoją dłoń, a potem przyciągnął ją do siebie i złożył na niej delikatny pocałunek.
— Moja piękna, która godzina? Powinnaś już spać. — Jego głos był senny.
Uśmiechnęłaś się delikatnie.
— Jeśli zasnę, to kto będzie nad tobą czuwał? — odparłaś pół żartem.
Kolejne pocałunki musnęły twoją dłoń, tym razem po jednym na każdy z twoich palców. Mały, serdeczny, środkowy, wskazujący... twojego kciuka Helmut niespodziewanie złapał w zęby i ugryzł. Nie zrobił tego mocno, ale ten gest tak cię zaskoczył, że wyrwałaś dłoń.
— Ał! — sapnęłaś przez śmiech. Na jego twarzy rozciągnął się figlarny uśmiech.
— To za rozdrapywanie mi pleców. Znowu.
— Myślałam, że to lubisz.
— Chyba będziemy musieli powtórzyć naszą lekcję na temat umiaru. — Znów złapał za twoją dłoń i chciał ją przyciągnąć do siebie, ale tym razem się opierałaś. — Już cię nie ugryzę — obiecał. To wystarczyło. Pozwoliłaś mu przyciągnąć dłoń do swojej twarzy, a on spełnił swoją obietnicę. Nie ugryzł cię, tylko splótł razem wasze palce i odetchnął cicho. — Niegrzeczne, małe rączki — wymamrotał sennie. — Takie ruchliwe, takie rozbiegane. Chyba będziemy musieli znaleźć im jakieś dodatkowe zajęcia w ciągu dnia, żeby zmęczyć je przed snem.
— Tak? Jakie?
— Mam pewien pomysł. Ale to omówimy już jutro.
— Mam zarezerwować godzinę w kalendarzu?
— Wystarczy pięć minut.
— Pięć minut, hm? Aż tak duże nadzieje we mnie pokładasz?
— No dobrze, może dziesięć. Plus-minus dwie minuty.
Na moment zapadła cisza. Dłoń Helmuta się rozluźniła, a jego oddech stał się tak cichy i równomierny, że byłaś przekonana, że znów zasnął. Przyglądałaś się jego twarzy, ramionom, plecom...
— Odzyskamy nasz dom — powiedział niespodziewanie, nie otwierając oczu.
Twoje serce zabiło szybciej. Wypełniła cię mieszanina nadziei oraz frustracji.
Zemo już od lat prowadził zakulisowe działania polityczne mające na celu przywrócenie niepodległości Sokovii, ale ten proces był tak skomplikowany i żmudny, jego wynik zależny od tak wielu małych czynników, że nie byłaś w stanie patrzeć na to z takim optymizmem jak Helmut. Szczególnie, że on sam musiał działać z ukrycia — oficjalnie wciąż miał status przestępcy, a tajne służby USA aktywnie próbowały go schwytać. Marzyłaś o tym, żeby twoja ojczyzna wróciła, walczyłaś o to tak samo mocno, ale nie byłaś przekonana, czy się uda. Tym bardziej nie byłaś przekonana, czy uda się to jeszcze za waszego życia.
— I może jeszcze chcesz mi powiedzieć, że w tym roku? — spytałaś gorzko.
— Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem.
— To samo mówiłeś rok temu. I dwa lata temu. I trzy-...
— Nie tak łatwo przywrócić niepodległość zniszczonego państwa. Tym bardziej, kiedy po piętach depcze ci CIA.
Zacisnęłaś usta.
— Chciałabym tylko, żebyś był ze mną szczery.
Helmut westchnął. Dopiero teraz otworzył oczy, jakikolwiek cień senności zniknął z jego twarzy i głosu.
— W tym roku naprawdę to już się stanie — oznajmił. — Spójrz na mnie. Przysięgam ci to na Boga i na dusze naszych poległych rodzin. W przyszłym roku, dokładnie tego samego dnia co dziś, obudzimy się w tej sypialni, w tym łóżku, wyjrzymy za okno i tym, co zobaczymy, nie będzie Słowacja, tylko Sokovia. Masz moje słowo.
Tyle razy już obiecywał ci takie rzeczy, tym razem jednak było inaczej — przysięgał na wasze rodziny. To coś znaczyło. To nie mogły być puste słowa. Wciąż czułaś się rozdarta, wciąż było w tobie to ziarno niepewności, ale jego słowa i zacięcie w jego oczach sprawiało, że mu uwierzyłaś.
— W porządku — odparłaś cicho. — Ufam ci, Helmucie. Nie zawiedź mnie.
Helmut uśmiechnął się półgębkiem.
— Nie zawiodę. Nigdy bym cię nie zawiódł.
Skinęłaś głową, bo choć nie była to prawda, to nie miałaś ochoty się o to kłócić.
— Więc skoro kryzys został zażegnany, możemy już wrócić do spania? — spytał Zemo lekko, a ty znów skinęłaś głową. — No to chodź tu do mnie — powiedział, po czym złapał cię w pasie i przyciągnął do siebie, aż wtuliłaś się w jego pierś. Była gorąca. Jego serce biło spokojnym tempem. Złożył pocałunek na czubku twojej głowy, a potem oparł o niego policzek. — Śpij dobrze, moja piękna.
I choć jeszcze przez dłuższy czas nie mogłaś zmrużyć oka, myśląc o swoim domu, to po raz pierwszy od dawna nie czułaś już potrzeby rysować palcem mapy Sokovii. Jakaś część ciebie poczuła się pewna, że już niedługo nie będziesz musiała nosić na sobie tej odpowiedzialności.
CZYTASZ
Oneshoty ★ MCU | Marvel | Avengers
Fanfiction❝Gdy ktokolwiek pytał, mówiłaś o nim: "mój przyjaciel", ale tylko dlatego, że nie chciało ci się wyjaśniać zawiłości waszej relacji. Nie byliście przyjaciółmi. Byliście czymś więcej.❞ ...czyli zbiór oneshotów z uniwersum Marvela. Zamówienia zamknięt...