Bucky Barnes x fem. reader
2899 słów
Ciężko byłoby jednoznacznie nazwać to, co łączyło cię z Buckym.
Byliście sąsiadami — to jedno było pewne. Wasze kawalerki dzieliła od siebie jedna, zbyt cienka ściana. Taka, przez którą ty słyszałaś w nocy jego krzyki, gdy wybudzał się z kolejnego koszmaru, i przez którą on słyszał twój płacz, kiedy nie mogłaś zmrużyć oka dręczona wspomnieniami.
W pewnym sensie, to od tej cholernej ściany wszystko się zaczęło. Chcąc nie chcąc, byliście zmuszeni przeżywać swoje najpodlejsze momenty razem. Połączyło was wspólne cierpienie i choć nigdy nie rozmawialiście o tym wprost, oboje to rozumieliście.
Nie byliście przyjaciółmi. Gdy ktokolwiek o niego pytał, mówiłaś: "mój przyjaciel Bucky", ale tylko dlatego, że nie chciało ci się wyjaśniać zawiłości waszej relacji. Czasem wpadaliście do siebie na kawę. Rozmawialiście o tym, jak minął wam dzień. Pokazywałaś mu wszystkie filmy i seriale, które ominęły go przez ostatnie kilkadziesiąt lat. On puszczał ci swoje ulubione piosenki z młodości, a potem groził, że nauczy cię porządnie tańczyć, tak jak to się robiło za jego czasów. Nie było w tym nigdy romantycznego podtekstu, w każdym razie tak ci się wydawało. Jedyne wspólne przetrwanie.
Ktoś inny mógłby nazwać to przyjaźnią, dla ciebie jednak było w tym coś głębszego. Miałaś wielu przyjaciół — z rodzinnego miasta, ze szkoły, z pracy, z klubu czytelniczego — i wobec żadnego z nich nie czułaś tego, co wobec Bucky'ego.
Więc może jednak była to miłość? Nie wiedziałaś.
Chciałaś go dotykać, pieścić, całować, ale nie była to ta niepohamowana, gwałtowna potrzeba, jaką czułaś w młodości wobec innych mężczyzn. Czułaś się przy nim szczęśliwa bez tego wszystkiego. Może gdyby dał ci jakiś sygnał, że te uczucia są odwzajemnione, odważyłabyś się na wyznanie mu prawdy. Do tego czasu wolałaś nie ryzykować zniszczeniem tego, co mieliście.
Bo to, co mieliście, było naprawdę dobre. Stabilne. Bezpieczne.
Teraz jednak wszystko miało się zmienić. Wyjeżdżałaś. Nie tylko z miasta, ale z kraju. Cokolwiek łączyło ciebie i Bucky'ego, zakończy się o poranku.
Zbliżała się północ, gdy w piżamie, swetrze i miękkich kapciach zapukałaś do drzwi jego kawalerki. Wiedziałaś, że nie spał. Pół godziny wcześniej obudził się z krzykiem z jednego ze swoich koszmarów i od tamtego momentu zza ściany dobiegał cię monotonny szum telewizora.
Być może powinnaś poinformować go o swoim wyjeździe wcześniej niż na dziesięć godzin przed, ale nie mogłaś tego z siebie wydusić. W ostatnim miesiącu rzadko na siebie wpadaliście, a gdy już nadarzała się okazja, odkładałaś ten trudny moment na później.
CZYTASZ
Oneshoty ★ MCU | Marvel | Avengers
Fanfiction❝Gdy ktokolwiek pytał, mówiłaś o nim: "mój przyjaciel", ale tylko dlatego, że nie chciało ci się wyjaśniać zawiłości waszej relacji. Nie byliście przyjaciółmi. Byliście czymś więcej.❞ ...czyli zbiór oneshotów z uniwersum Marvela. Zamówienia zamknięt...