#6 | Jajka sadzone ★ Steve Rogers

136 11 24
                                    


Steve Rogers x fem. reader

770 słów


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Obudził cię promień światła wpadający do sypialni przez wąską pionową szparę między zasłonami. Na wpół świadomie skrzywiłaś się i cofnęłaś, uciekając przez porannym słońcem. Nie byłaś jeszcze gotowa żegnać się ze snem, tym bardziej, że od dawna nie spało ci się tak dobrze. Twoje ciało przylgnęło bliżej czyjegoś ciała, a potem dotarło do ciebie, że jesteście nadzy.

Wróciły do ciebie wydarzenia z poprzedniego wieczora. Randka w barze z nikim innym niż Kapitan Ameryka, kilka drinków, karaoke, a potem jego oferta, żebyś zatrzymała się u niego na noc, bo jego miejsce jest bliżej, a już zbyt późno na jazdę metrem. A potem... cholera, to był najlepszy seks w twoim życiu. Nie miałaś w zwyczaju spać z ludźmi na pierwszej randce, nie zaliczyłaś również wielu poważnych związków, ale cokolwiek, czego do tej pory doświadczyłaś, nie mogło się równać z tym, co poprzedniej nocy zrobił z tobą Steve.

I, zaskakująco, nie było to nic wyjątkowego — żadnych dziwnych pozycji, niewygodnych mebli, dzikich fantazji. Tylko wy dwoje, łóżko i mnóstwo zapału. Była też odrobina niezręczności, jak to przy każdym pierwszym razie, ale nie przyćmiła ona ani trochę twojej przyjemności.

Czując, że się do niego zbliżyłaś, Steve poruszył się i objął cię ramieniem, przyciskając bliżej swojego rozgrzanego torsu. Miałaś zamiar jeszcze przez chwilę udawać, że śpisz, rozkoszując się jego bliskością dopóki nie nastanie ten niezręczny moment porannej rozmowy, ale on zepsuł twoje plany.

— Dzień dobry — mruknął tuż za twoim uchem. W jego głosie rozbrzmiewała poranna chrypka.

Nie zamierzałaś zostawiać go bez odpowiedzi.

— Dzień dobry.

Okręciłaś się przodem do niego. Wyglądał naprawdę uroczo. Poranne, złote światło łagodziło rysy jego twarzy i rozświetlało wciąż zaspane oczy. Choć poprzedniej nocy był ogolony na gładko na waszą randkę, teraz jego twarz porastał krótki zarost. Uśmiechał się delikatnie tak, że ty też nie mogłaś powstrzymać się przed uśmiechem.

— Więc poprzednia noc jednak miała miejsce — zażartowałaś, bo jego szczere spojrzenie w połączeniu z ciszą cię przytłoczyły. Nie czułaś się jeszcze na tyle swobodnie, żeby po prostu leżeć z nim w jednym łóżku i na siebie patrzeć. Poza tym zaczęło cię dręczyć to, jak bardzo nie chciałaś, żeby to się skończyło. Czułaś się przy nim tak bezpiecznie.

— Miała — potwierdził Steve. — Mam nadzieję, że było ci dobrze?

— Tak. Nie było to wystarczająco oczywiste po moich... entuzjastycznych reakcjach?

Steve zachichotał, a jego policzki pokryły się czerwienią. To tak kompletnie nie współgrało z jego masywną posturą i patriotycznym wizerunkiem. Za każdym razem, gdy widziałaś go w telewizji albo w internecie, sprawiał wrażenie poczciwego, ale mimo wszystko poważnego mężczyzny. Takiego, który się nie rumieni, nie odwraca speszony wzroku, a już na pewno nie chichocze.

Prawda była taka, że przez to wyobrażenie, które wyrobiły w tobie media, o mało nie zignorowałabyś jego wiadomości w aplikacji randkowej. Byłaś przekonana, że okaże się zupełnie nie w twoim typie, tym bardziej, że napisał ową wiadomość tak formalnym tonem, jakby pisał list motywacyjny. Zakończył ją nawet "Pozdrawiam, Steve." z kropką na końcu! Przez myśl przeszło ci też przelotnie, że ktoś mógł się pod niego podszywać i stroić sobie żarty, ale twoje przyjaciółki namówiły cię, żeby zaryzykować i teraz miałaś u nich dług życia.

— Przyznam — powiedział Kapitan — że twoje entuzjastyczne okrzyki dały mi pewną nadzieję, ale mimo wszystko wolałem się upewnić.

Fakt, że nazwał to co robiłaś "okrzykami" sprawił, że zalałaś się czerwienią. Schowałaś twarz w dłoniach, teraz już naprawdę nie mogąc znieść jego wzroku na sobie.

— Nie wyolbrzymiaj! Nie byłam chyba aż tak głośna?

— Spokojnie, to mieszkanie ma grube ściany.

Jęknęłaś w swoje dłonie, a wtedy Steve śmiejąc się, delikatnie złapał cię za nie i odsunął je od twojej twarzy.

— Czy to stosowne, żebym zaproponował ci teraz śniadanie? — zmienił temat i byłaś mu za to niezmiernie wdzięczna. — Zazwyczaj nie robię takich rzeczy. W sensie... spania ze sobą na pierwszym spotkaniu. Ani w ogóle, randkowania. Więc nie wiem, co mi wypada.

— Ja też nie — przyznałaś.

— Na pewno jesteś lepiej zaznajomiona ze współczesnymi standardami niż ja.

— Cóż, z tym ciężko się kłócić. — Westchnęłaś, zastanawiając się nad odpowiedzią, próbując przypomnieć sobie cokolwiek z tego, czego nauczyły cię przyjaciółki na temat niepisanego języka randkowania. — Powiedziałabym, że... jeśli dobrze się bawiłeś i liczysz na to, że to nie jest ostatnie nasze spotkanie, śniadanie jest jak najbardziej stosowne. Jeśli chcesz się mnie pozbyć, kawa wystarczy. A jeśli chcesz się mnie pozbyć bardzo szybko, to bez kawy też się obejdzie. Ale wtedy wyjdziesz na dupka i zniszczysz swoją nieskalaną reputację.

Steve zaśmiał się.

— Tego bym nie chciał.

— Tak właśnie myślałam.

Kapitan podniósł dłoń i czule odsunął kosmyki twoich włosów za ucho, znów przyprawiając cię o przyjemny dreszcz.

— W takim razie co powiesz na jajka sadzone? — zapytał.

Jeszcze nigdy nie byłaś tak szczęśliwa, że ktoś zaproponował ci jedzenie, którego nienawidzisz. 

Oneshoty ★ MCU | Marvel | AvengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz