V

37 5 0
                                    

- W takim razie najpierw może cię nieco wprowadzę.

Mondstadt, dzisiejsze miasto wolności, kiedyś było pod rządami Decarabiana, boga burz. To on był pierwszym władcą. Wtedy stolica znajdowała się w Stormterrorze, a ogromna wieża, która tam stoi należała do niego. Decarabian był zagrożony, ponieważ pewna silna istota, Andrius, wypowiedziała mu wojnę. Wilk, który władał mocą lodu i wiatru siał spustoszenie na ziemiach aktualnego Mondstadt. Był potężny. Władca wieży chciał ochronić siebie i swój lud, więc stworzył burzową barierę dookoła miasta. Blokowała ona mieszkańców wewnątrz i nie pozwalała im dojrzeć nieba.

Obsesja Decarabiana, aby kontrolować wszystkich mieszkańców, spowodowała, że stał się tyranem. Nie pozwalał grać niektórych pieśni i determinował życia swoich ludzi. Pewnie nie można go o to winić, nie był w końcu człowiekiem. Nie rozumiał potrzeb ludzi. Oni jednak widzieli w nim tylko samolubnego boga, który dba o swój własny interes i władzę. Dopiero teraz go rozumiem. Życie tam wysoko, jako podziwiany bóg, sprawia, że nie znasz potrzeb ludzi, którzy żyją na ziemi. Dlatego też teraz sam staram się być blisko mieszkańców.

Wracając do opowieści, byłem wtedy takim małym duszkiem. Zaprzyjaźniłem się z pewnym bardem, który pisał i grał na instrumencie. Był niezwykle utalentowany i marzył, aby w końcu zobaczyć niebo. Mój przyjaciel, Amos, była ukochana Decarabiana i pewien odważny czerwonowłosy rycerz przewodzili wraz ze mną akcją pod kryptonimem "Windblume".  Ta dziewczyna wraz z moim drogim przyjacielem zginęli w walce ostatecznie kończąc rządy Decarabiana. Ból jaki wtedy odczuwałem... Pamiętam to do dziś. I chcę pamiętać dalej. Aby o nim nie zapomnieć, utworzyłem ludzką formę na jego podobieństwo. W hołdzie do Amos, zabrałem jej broń z pola bitwy. Gdy przyjąłem ludzką postać, stałem się jedynym bogiem tamtego terenu. 

- Tak określiłbym jeden z powodów mojego picia. To taki paradoks. Chcę pamiętać o tym wszystkim, ale czuję, że alkohol przynosi mi ulgę, bo o tym nie pamiętam. Tego, co czuję nie da się zrozumieć rozumem.

Innym powodem może być ból przemijania. Z każdym dniem mam wrażenie jakby w mgnieniu oka gasiły się ludzkie życia. Wydaje się, że na tle moich już ponad dwóch tysięcy lat, życie przeciętnego człowieka jest tylko ulotną chwilą. Ludzie, których znam po prostu nagle znikają. Za nimi całe pokolenia. Nasi przyjaciele z dawnych lat już dawno temu odeszli. Zostaje nas coraz mniej. 

- Ale myślę, że odczuwasz to samo, co ja. - powiedział, na co Xiao pokiwał twierdząco. Ventiego cieszył widok zaciekawionego słuchacza.

- W zasadzie może to głupie, ale przypadkiem bezpośrednio uczestniczyłem w wynalezieniu tego wspaniałego trunku. Muszę wspierać przecież tę branżę, hehe. Poza tym ostatnio doskwiera mi lekki ból fizyczny. Gdy wypiję, czuję się nieco lepiej. Jak widzisz sporo mam tych powodów. Ale czy to źle? W końcu jestem bogiem. Ty w ogóle słuchasz mnie dalej?

- Tak. Lubię cię słuchać. - powiedział Xiao.

- Ciekawe, zwykle ludzie przestają mnie słuchać jak się tak rozgadam. Czuję się zaszczycony, że mam takiego słuchacza. Chodźmy już spać. Jutro jeszcze coś ci poopowiadam. 

Venti zawinął się w kołdrę łóżka Xiao. Złotooki nie do końca wiedział czy wypada mu położyć się do niego, więc postanowił zasnąć na fotelu w rogu pokoju.

Falling for you || XiaovenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz