Obudziłem się jakoś w nocy. Niebo zaczęło się już rozjaśniać, zwiastując nadchodzący wschód słońca. Poczułem lekki ból pleców, spowodowany nienaturalną pozycją do spania. Chciałem delikatnie się przesunąć. Leżałem opierając się na Ventim, on opierał się też na mnie. Mój ruch sprawił, że go obudziłem. Patrzył na mnie zaspanymi oczami.
- Xiaooo, zaniesiesz mnie do domku? Niewygodnie tu. - zapytał zaspany lekko się przeciągając. Zapewne też go szyja boli.
- Jasne. - odpowiedziałem. Wstałem, lekko się przeciągnąłem, by się rozbudzić i delikatnie go podniosłem jak "księżniczkę". Pasuje do niego to określenie.
Dzięki temu byliśmy całkiem szybko w domu Zhongliego. Zrobiło się już jasno i zamiast spać postanowiliśmy się doprowadzić do porządku. Venti poszedł się ogarnąć, a ja zaraz po nim.
Umyłem się chłodną wodą. Potrzebowałem tego. Od wczorajszego wieczora mi głowa paruje. Wspomnienie naszego pocałunku sprawia, że czuję ciarki na całym ciele. Co ja mam o tym myśleć? Niby to on zaczął, ale mogłem tego nie wykorzystywać. Przecież był pijany. Jasna cholera. Czemu on zawsze musi takie rzeczy robić kiedy jest pijany? Przez to mam potem mętlik w głowie.
Zanurzyłem głowę w zimnej wodzie próbując uspokoić w ten sposób myśli. Jakby miało to jakoś pomóc...
Wziąłem ręcznik zarzucony na losowy stojak. Zacząłem się wycierać. Patrzyłem na siebie w lustrze w łazience. Dawno nie trenowałem. Może pomogłoby mi to ochłonąć? Ale to nie ten dzień niestety. Dziś spotkanie Adepti, nie trening.
Ukryłem swoją twarz w ręcznik, gdy znowu nawiedziły mnie wspomnienia z wczoraj. Nie zrobię z tym już nic. Liczę na to, że nie pamięta i nie będzie miał mi tego za złe. Ręcznik powiesiłem na oknie, zrobiłem sobie standardowo kreski i wyszedłem.
Mieszkanie Zhongliego było puste. Z resztą on tu prawie nie przebywa. No chyba, że musi na noc zająć się rudym. Normalnie prędzej spotka się go w pracy lub w drogiej restauracji.
Poszedłem do salonu. Na kanapie siedział po turecku Venti. Widziałem, że dorwał się do jakiejś książki od Moraxa. Wątpię, że czytałby coś o kamieniach i ich właściwościach z własnej kolekcji. Ciekawe ile na mnie czekał.
- Chodź, zbieramy się. Dzisiaj spotkanie Adepti, na którym będziesz prawdziwą gwiazdą. - powiedziałem do niego i powoli zsunął się z kanapy.
W głębi serca miałem szczerą nadzieję, że skupią się głównie na nim. Wolałbym nie być w centrum uwagi. Ale chyba mnie to nie ominie...
***
Podróż była trochę długa, ale Ventiemu się podobało. Nie był jeszcze w Chenyu Vale. Zdecydowanie jest to jedno z bardziej widowiskowych miejsc. Turkusowa kraina herbaciarzy, która doskonale pasowała do jego pięknych oczu. Mieliśmy dużo czasu, więc pokazywałem mu po drodze jakieś widoki. Miło mi się z nim rozmawiało, więc wcale mi się nie śpieszyło. Jednak powoli byliśmy już na miejscu, górze Xuanlian.
Po drodze opowiadałem Ventiemu o naszych spotkaniach. W końcu to tutaj podejmowane były najważniejsze decyzje administracyjne Liyue. Uzgadnialiśmy wskazówki dla ludzi na Rytuał Zstąpienia i przygotowywaliśmy strategie gospodarcze kraju. Ganyu była bardzo ważną częścią układanki, ponieważ jako sekretarz Liyue Qixing, zajmowała się wdrażaniem zmian i kontrolą wprowadzania ich.
Gospodarzem naszego spotkania jak zawsze jest Fujin. Jest to jedna z Adepti, która ma największy kawałek ziemi. Sprawuje pieczę nad całym Chenyu Vale. Jest wysoką brunetką. Włosy ma długie, zaplecione w dwa kucyki, które przyjmują kształt motyla. Ma jasne, turkusowe oczy. W swojej boskiej postaci, jest miętowo-żółtym karpiem.
