VI

67 6 4
                                        

Rano Venti obudził się jako pierwszy. Ku swojemu zdziwieniu nie odczuwał bólu głowy spowodowanego wczorajszym piciem. Sam w sumie nie pamiętał ile wypił, więc po prostu postanowił to zignorować. Usłyszał ciche chrapnięcie i spojrzał na fotel. Na nim widział tylko wystające nogi Xiao, który leżał oparty głową na podłokietniku. Venti wstał z łóżka i podszedł do niego. Wyglądał całkiem uroczo i jakby potem bardzo miało boleć go ciało z powodu nienaturalnego ułożenia. Lekko rozwarte wargi, rozczochrane włosy i ręka, która opadła na podłogę. Zaplątany był w dodatki do swojego ubioru. Podobał mu się ten widok. Xiao zawsze był taki poważny i ostrożny, a tu beztrosko śpi niczym się nie przejmując. Nie mówiąc o tym, że jego postura była imponująca. Venti wiedział, że jego umięśnione ciało jest wynikiem jego ciężkiej codziennej pracy i podziwiał to.

Archon postanowił się spakować i przygotować do drogi, aby jego przyjaciel mógł jeszcze pospać. Wyciągnął spod łóżka plecak i spakował do niego rzeczy, które wyrzucił wyciągając wczoraj wino. Wyszedł z pokoju wyrzucić pustą butelkę, a po drodze spotkał Verr Goldet.

- Oh, cześć Venti. Jak ci się u nas podobało? - zapytała uśmiechnięta.

- Przepiękne miejsce. Będę was częściej odwiedzał. Niestety zaraz wyruszamy. - odpowiedział robiąc smutną minkę.

Wtedy oboje usłyszeli głośne chrapnięcie dobiegające z pokoju Xiao. Venti zorientował się, że nie zamknął drzwi i oboje parsknęli śmiechem. 

- Ach, rozumiem, "zaraz" wyjeżdżacie, haha. - zaśmiała się i poszła w inną stronę przeglądając jakieś papiery.

Venti w tym czasie wrócił do pokoju. Znowu zaczął kaszleć i momentalnie usłyszał jak Xiao się podnosi. 

- Wszystko w porządku? Znowu kaszlesz. - powiedział lekko zaspanym głosem Xiao.

- Jest dobrze. To nic takiego. Jestem już gotowy do drogi. Wstałem trochę wcześniej i posprzątałem. - powiedział i zaczął ścielić łóżko.

Xiao wstał i otworzył szafę. Na jej drzwiach było lustro, w którym zaczął się poprawiać. Na ciele odbiły mu się kawałki ubioru. Bolał go cały lewy bok i szyja. Złapał się za głowę, gdy do niego dotarło, że Venti wstał szybciej i pewnie długo na niego czekał. Zaczął masować bolące części ciała.

- Poczekam na zewnątrz. - powiedział Venti. Zabrał plecak i wyszedł z pokoju.

Chciał się jeszcze przewietrzyć i mieć chwilę, aby podziwiać widoki. Zwykle, gdy podróżował do Liyue, widział to wszystko z lotu ptaka. Wtedy to ogromne drzewo czy śliczne wysepki są niczym nadzwyczajnym, zwykłymi punktami na mapie. Powietrze tutaj również pachnie inaczej. Jest trochę jak morska bryza pomieszana z bambusem.

- Venti! Tu jesteś. Myślałem, że poczekasz piętro wyżej. - podbiegł do niego Xiao - Hmm, a co ty na to żeby stąd polecieć? 

- O, świetny pomysł. W zasadzie mogę no wiesz... - podniósł dłoń i pokazał swoją moc wiatru - lekko usprawnić trasę.

- Ale nie przesadzaj. Lecimy w stronę Liyue, pamiętaj.

Wtedy oboje wyskoczyli przez barierkę zajazdu. Rozłożyli sztuczne skrzydła i zaczęli szybować. Oboje mieli także własne, ale nie powinni zwracać na siebie uwagi ludzi. Przyjemny wiatr sprawiał, że podróż była orzeźwiająca. Gdy pod nimi znalazł się już drewniany most, Venti użył swojej mocy. Wznieśli się naprawdę wysoko. Archon zmienił skrzydła na swoje prawdziwe - białe ze złotymi ornamentami. Zaczął latać wśród chmur przeskakując z jednego kłębka na drugi. Cieszył się jakby robił to pierwszy raz. Xiao patrzył na niego z zachwytem, po czym także rozwinął prawdziwe skrzydła. Były złote, niemalże identyczne jak jego oczy. Próbował dogonić Ventiego, ale dawno nie latał i bardzo chaotycznie próbował się wznosić. Barbatos podleciał do niego, złapał go za rękę i pokrył go swoją mocą wiatru, aby pomóc mu się ustabilizować. Gdy tak wisieli w powietrzu czuli się jakby cały świat zostawił ich samych. Dolecieli do wzniesienia nad portem Liyue. Gdy Archon wylądował z gracją, Xiao się potknął i poleciał na trawę. Solidarnie Venti leżał z nim na trawie i oboje ciężko oddychali. Latanie z wykorzystaniem prawdziwych skrzydeł jest trochę jak bieganie, ale po mniej oczywistym terenie. Gdy odetchnęli podnieśli się do siadu zapierając z tyłu rękami.

Falling for you || XiaovenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz