6

2K 141 10
                                    

Nie wierzę, że niedługo stanę oko w oko z tym całym BOGIEM. Nie wiem jak go nazwać. Harry zawsze mówi „On". Może rodziców nie było stać na imię? Dobra, wiem, to było głupie, ale powoli wariuję. Nie wiem czego ten gościu oczekuje. Nie wiem jakie ma plany wobec mnie. A co jeśli zatrudnił Harrego, żeby się mnie pozbyć. Wejdę tam i bach! Kulka w łeb. Nie chcę umierać, mam dopiero 22 lata.  Z każdą chwilą było mi coraz bardziej niedobrze.

- Kochanie! Jesteś już gotowa? Spóźnimy się- woła Harry z salonu. Spóźnimy? To nie jest jakieś spotkanie. Kończę swój makijaż i schodzę na dół. Ubrałam się cała na czarno. Po prostu poczułam taką potrzebę. Harry jak wychodził do pracy zawsze miał na sobie ciemne kolory.

- Tak, jestem gotowa- daję mu całusa w policzek i razem wychodzimy z domu. Wsiadam do auta podczas gdy brunet zamyka dom. Piszę szybko wiadomość do Jenny.

Ja: Jak mnie zabiją to w spadku dostajesz moje wszystkie rzeczy, albo możesz je sprzedać,  a kase dać na cele charytatywne.

Jenny: Co ty pierdolisz?! Nikt cię nie zabije.  Za bardzo dramatyzujesz.

- Z kim tak piszesz?- pyta Harry gdy wjeżdżamy na główną ulicę.

- Z Jenny- odpowiadam.

- Daj mi telefon- mówi i wyciąga rękę w moją stronę.

- Czemu?

- Po prostu daj.

- Nie, chcę popisać z przyjaciółką.

- Becca, dawaj ten pierdolony telefon!- krzyczy. Harry nigdy na mnie nie krzyczał. Czyli wracamy do szarej rzeczywistości. Brunet mnie trochę przeraził. Posłusznie oddaję mu mój telefon wcześniej usuwając moją małą konwersację z Jennifer.

- Kiedy będziemy?- pytam. Jedziemy już od 15 minut, a mi zaczyna się nudzić.

- Za chwilkę- odpowiada.

Jechaliśmy następne 10 minut. Nagle Harry skręcił w las. Było już ciemno, a las dodawał temu wszystkiemu jeszcze więcej  mroku. Czyli zabiją mnie w lesie. Tam gdzie nikt nie usłyszy mojego krzyku. Boże ja za dużo myślę. A może to jest normalny koleś i chce mnie poznać. Tak i dlatego Harry miał twoją kartę w biurze. Dodaje moja podświadomość.

Wjeżdżamy na dość dużą polanę. Jest na niej droga, a na końcu bardzo duży budynek.  Wygląda jak dom, a raczej willa. Prawie wszędzie świecą się światła. Prawdopodobnie w domu jest dużo osób, albo kilka, ale nie dbają o możliwość dostanie bardzo wysokiego rachunku za prąd. No cóż, pewnie są nieźle bogaci, biorąc pod uwagę to całe miejsce.

Harry parkuje na jednym z wolnych miejsc. Wysiada i otwiera mi drzwi. Chociaż tyle zostało z mojego dawnego męża.  Chłopak podaje mi rękę, którą bez wahania łapię i mocno ściskam co nie unika uwadze bruneta.

- Stresujesz się?- pyta ze śmiechem.

- Odrobinkę.

- Nie masz się czego bać Becca. Richard to świetny facet.

- Richard?- pytam zdziwiona.

- Mój szef.

-To dlaczego zawsze mówiłeś ON?

- Jakoś tak wyszło- mówi, ale wiem, że to nie jest prawda.

Wchodzimy do gigantycznego salonu. Od kiedy wchodzi się do czyjegoś domu bez pukania. Tym bardziej do domu szefa. Nic z tego nie rozumiem.

- Harry, Becca- odwracam się gwałtownie gdy tylko słyszę swoje imię. Powiem szczerze, miałam zamiar od razu uciekać.

- Richard- mówi Harry i podaje dłoń mężczyźnie- to jest moja żona, ale to już wiesz.

Psycho Husband | H.S. [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz