27. Dotyka mnie, ale nie tak

154 6 15
                                    

Rosie

Obudził mnie dzwonek telefonu. Mojego telefonu, a muszę wspomnieć, że prawie nigdy nikt do mnie nie dzwonił. No chyba że mama, która nie lubiła pisać wiadomości. Albo babcia.
Ale co takiego chciała ode mnie babcia wcześnie rano, w sobotę? Mama była w domu, więc od razu odpadała. Otworzyłam oczy i wymacałam komórkę gdzieś w pościeli obok mojego biodra. Zmarszczyłam brwi, widząc na ekranie, że dzwoniła pani Aubrey.

- Słucham? - Przetarłam powieki.

- Rosie! Czy Liam się do ciebie odzywał dzisiaj? Albo wczoraj? - strzeliła we mnie pytaniem, nawet się nie witając.

Zamrugałam, osłupiała. Usiadłam na materacu.

- Nie. Gadałam z nim tylko po lekcjach, a potem ze sobą nie pisaliśmy, ani nic. - Serce szybciej mi zabiło. - Coś się stało? - Zamarłam, gdy usłyszałam szloch w słuchawce.

- Nie odbiera. Ani ode mnie, ani od Davi. - Pociągnęła nosem. - Nie wiem, gdzie jest. Ben wyrzucił go z domu, Rosie - zaszlochała, na koniec mówiąc stłumionym głosem, jakby zasłaniała usta ręką.

- Dlaczego? - zapytałam, choć domyślałam się powodu. Stało się. Ojciec Liama się dowiedział i zareagował tak, jak Liam przewidywał. On wiedział najlepiej, jak potoczy się reakcja ojca, ale i tak poczułam ukłucie bólu na samą myśl, co musiał czuć w tamtej chwili.

- Usłyszał mnie i Liama - wyjaśniała. - Jak głupia z nim o tym rozmawiałam w kuchni, a Ben przyjechał do domu prędzej i wszystko usłyszał.

- To nie pani wina. - Próbowałam ją pocieszyć.

- Moja! - mówiła przez łzy. - Wyrzucił moje dziecko z domu, a ja nawet nie mogłam go zatrzymać. Nie wiem, gdzie jest Liam. - Płakała mi w słuchawkę. Serce jeszcze mocniej mnie zabolało.

- Dobrze, ja... - urwałam, myśląc, jak to szybko naprawić. - Ogarnę się i zadzwonię do Damiena. Może Liam jest z nim. - Wątpiłam w to, bo wieczorem długo pisałam z Damienem i nic nie wspominał, że siedzi z Liamem, albo że gdziekolwiek jedzie.

Ale może będzie wiedział, gdzie on może być. Uwierał mnie fakt, że sama nie wiedziałam, gdzie uciekł, a przecież byłam jego przyjaciółką.

- Zadzwonisz do mnie, gdy czegoś się dowiesz? - sapnęła.

- Oczywiście, niech pani już nie płacze, proszę. Wszystko się ułoży.

Byłam ciekawa, co zrobi mama Liama. Wychodziło na to, że będzie musiała wybrać. A słysząc jej reakcję, miłość do syna na pewno przeważała miłość do męża.

Rozłączyłam się z nią po kolejnych zapewnieniach i zaczęłam wciągać na siebie losowe ubrania, jednocześnie czekając, aż Damien odbierze. Telefon zostawiłam na komodzie z włączonym głośnomówiącym. Wlazłam do szafy, gdy Damien odebrał.

- Co? - Był widocznie zaspany. Nie tylko ja dostanę dziś okropną pobudkę.

- Byłeś wczoraj z Liamem? - zapytałam od razu.

- A wiesz, która jest godzina, wariatko? Siódma - burknął, szumiąc czymś. Pewnie pościelą.

- Wiem! - warknęłam, skacząc, by wbić się w dżinsy. - Byłeś z nim, czy nie?

- Nie. A co?

- Jego mama przed chwilą do mnie dzwoniła. Nie wie, gdzie jest.

- Pewnie gdzieś imprezował. Znajomi poszli wczoraj do klubu. Pewnie polazł z nimi. - Ziewnął.

- Damien! - Wręcz krzyknęłam na telefon. Najwidoczniej nerwy pani Aubrey przeszły na mnie. - Ojciec wyrzucił Liama z domu, bo dowiedział się o jego orientacji - huknęłam. - Jego mama nie może się do niego dodzwonić. Gdzie on może być?

BEZDUSZNY [CZ.4]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz