28. Wyglądałaś najpiękniej na świecie

153 6 11
                                    

Rosie

Tydzień później wszystko powoli wracało do normy.
Nie rozmawiałam z Damienem ani razu o jego zajęciu. Z Liamem tym bardziej, bo mnie unikał i nie miał najmniejszego zamiaru mnie uświadamiać w tej kwestii. Jedynie właśnie Liam był sporym problemem. Znaczy nie on był problemem, ale widziałam jak na dłoni, że mnie unika i jak już musi ze mną przebywać, to jest niezwykle wyciszony. Zdawałam sobie sprawę, że ma dużo na głowie i że zaczął tę...pracę, ale zaczynałam się o niego poważnie martwić i tęsknić.
Powiedział mi, że jego mama wie o tym, gdzie mieszka. Na pewno zataił większość szczegółów, ale przynajmniej nie musiała się zamartwiać tym, czy jej syn ma dach nad głową. Wspominał coś wczoraj o tym, że mama planuje się rozwieść, ale to dla niego nie zmieniało sytuacji. Podjął decyzję i nawet jeśli wróciłby do mieszkania z mamą, pracowałby już dla ojca Damiena i Jamesa.
Bardzo chciałam wypytać o niektóre kwestie, ale nawet Damien już nic nie chciał mi mówić. Może rozmawiał o tym z Liamem. I pewnie sam twierdził, że to ryzykowne. Niby to rozumiałam, ale i tak trudno było mi pojąć, że coś tam wiem, ale nic w stu procentach nie mam wyjaśnione.

Szykowałam się do szkoły szybciej niż normalnie, bo rano Damien napisał, że nie da rady po mnie przyjechać. Musiałam więc iść na piechotę.

- Wychodzę już! - krzyknęłam w głąb domu.

- Ale Damien nie przyjechał. - Mama wyjrzała z łazienki, w której suszyła dotychczas włosy.

- Nie przyjedzie dzisiaj po mnie. Idę na pieszo. - Machnęłam ręką, zabierając się za wiązanie sznurówek.

- Och, dobrze. Uważaj na siebie.

- Wiem, miłego dnia. - Miałam dziś dobry humor.

Aż podejrzanie dobry. Patrząc na ostatnie wydarzenia, mogłam stwierdzić, że tęskniłam za odrobiną beztroski w życiu. Najpierw związek z Damienem, potem dramat ze zdjęciem, a na koniec problem Liama z ojcem.
Miałam wrażenie, że wszyscy chodzą wokół siebie na paluszkach.
Rodzice wokół mnie. Ja wokół chłopców. Liam wokół mnie. Tylko Cora była swobodna. James oraz Damien też, bo z jakiegoś powodu w ogóle nie przejmowali się tym wszystkim. Albo była to wina ich wychowania i nie rozumieli powiązań, jakie mógł czuć Liam, albo naprawdę byli zdania, że u nich będzie miał lepiej.

Poprawiłam plecak i wyszłam z domu, wyławiając z wewnętrznej kieszeni torby moje słuchawki.
Rozplątywałam kabelki, gdy moją uwagę przykuło nowe auto na osiedlu. Było czarne i wyglądało na bardzo bardzo nowe. Takie w stylu samochodów bliźniaków i Liama. Głośne, długie i w cholerę drogie, jak na licealistów. Odwróciłam od niego wzrok, gdy rozpoznałam kierowcę przez przednią szybę. Boczne były przyciemnione.

Przyspieszyłam kroku, unikając patrzenia na to auto, bo kierowcą okazał się być ten chłopak z klubu. Theo? Chyba tak nazwał go Damien.
Co on tu, u licha robił? Nie słuchałam muzyki tak głośno, jak zwykle. I tylko w jednym uchu miałam słuchawkę. Wolałam być świadoma otoczenia. Co prawda to mógł być przypadek. Nie patrzył na mnie, ani nic. Ale po co stał akurat na moim osiedlu? Tylko kilka domów od mojego?

Szybko przeszłam dwie przecznice i odetchnęłam z ulgą, gdy ruch uliczny się zwiększył na kolejnej ulicy.
Miałam dziesięć minut do rozpoczęcia zajęć, więc jeszcze przyspieszyłam i przeszłam ostatnią ulicę. Szkołę już widziałam w oddali, więc nieznacznie zwolniłam, próbując uspokoić oddech po energicznym marszu. Rozejrzałam się jeszcze raz. Nie jechał za mną, ani nic.
Może miałam paranoję...

Serce mi przyspieszyło, gdy obok mnie nagle zaczął sunąć jakiś samochód, łudząco podobny do tamtego, ale na szczęście to było tylko Porsche Jamesa.
Zatrąbił na mnie, więc mu odmachałam i szłam dalej przez parking. Nie było w jego aucie Damiena, więc musiał jechać swoim. Ciekawe, co takiego miał do roboty, że miał się spóźnić. Minęłam rozpromienioną Maggie, która w podskokach szła w stronę Porsche. Nie znałyśmy się zbyt dobrze, bo dziewczyna spędzała czas tylko ze swoją przyjaciółką i z Jamesem. Poza tym nie miałyśmy ze sobą lekcji. Wiedziałam tylko, że kilka lat temu się do nas przeniosła i od tamtej pory Jamie się koło niej kręci. Albo ona przy Jamesie. Niby nie byli razem, ale nie można było nazwać ich relacji tylko przyjaźnią, a mówiłam to ja, jako losowy obserwator, bo ledwo ich znałam, gdy doszłam do tych wniosków.
Nigdy nie widziałam, by James latał za inną dziewczyną w liceum, więc coś musiało być na rzeczy.

BEZDUSZNY [CZ.4]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz