23. Wyciszę się na moment i wypiszczę w poduszkę, dobrze?

129 10 2
                                    

Damien

- Spójrzcie tylko na niego. - Usłyszałem rozbawiony głos Garreta. - Dobrze, że Rosie nie została na treningu, bo biedny nie trafiałby do kosza.

Zgromiłem go wzrokiem.
- Odwal się - prychnąłem.

- Bujasz w obłokach, stary! - zawołał Cally, rzucając do mnie piłkę. - Przepraszam, że wam przerwałem na korytarzu. - Uśmiechał się durno. Wcale nie było mu przykro.

- Chłopcy! - wrzasnął trener. - Zajmijcie się grą, a nie plotkowaniem. - Kręcił głową, starannie omijając mnie wzrokiem. Odkąd przeżył spotkanie z dyrem i moim ojcem, praktycznie na mnie nie patrzył. Chyba że musiał. Ciekaw byłem, co wtedy usłyszał i ile łapówki dostał dyrektor za zamknięcie ust nauczycielowi. Mnie na szczęście ominęła kolejna kara. Sam był sobie winien. Spodziewał się, że na sto procent uda się ukryć wodospad krwi na moich plecach, gdy wciąż miałem biegać i skakać za piłką? W domu milczeliśmy i tylko czekałem na trening z Paulem. Od mojej kary mijał trzeci dzień i w tej sferze również siedzieli cicho. James też nie trenował.

- Ale trenerze! Damien ma obleśnie słodką dziewczynę, jak można tego nie komentować? - krzyknął Cally, drużynowy błazen.

Facetowi widocznie drgnął policzek, nim dmuchnął w gwizdek, a pisk przeszył moje uszy.

- Trzy okrążenia na bieżni i pod prysznice, śmierdziele - pogonił nas, siadając na najniższym poziomie trybun i czytając jakieś papiery na swojej podkładce.

Biegliśmy koło siebie, gdy Cally znów otworzył przeklęte usta.

- Cally, zamknij się. - Liam zamknął mu jadaczkę, ledwo tamten się odezwał. - Tylko spróbuj komentować jakkolwiek Rosie, a cię walnę. - To chłopaka na dobre uciszyło, bo pewnie nie chciał się narażać, gdyby Liam mówił serio. Może i był silny, ale sporo niższy od nas, więc jego szanse trochę malały.

- Lubię ją. - I tak przemówił. - Nie obrażałbym jej jakimiś zboczonymi tekstami, idioto. - Przewrócił oczami i pobiegł szybciej, odcinając się od nas.
Liam westchnął przeciągle i potem jeszcze raz, gdy Braden też nas wyprzedził, nawet się nie oglądając.

- Więc to koniec, tak? - dopytałem, by wreszcie zamknąć temat mnie i mojej ostatniej decyzji w sprawie Rose.

- Ta - mruknął Liam, gapiąc się na plecy Bradena. - Wszystko mi jedno. Bardziej mnie zastanawia, czemu tak go to boli, skoro też nie chciał związku - burknął.

- Może mu przeszkadza, że wolałeś dziewczynę od niego. - Wzruszyłem ramionami.

- Przecież wie, że lubię dziewczyny.

- Tak, ale wyszło, jak wyszło - skwitowałem, a Liam znów westchnął. - Nie wzdychaj, jak stary dziad. Dalej. - Szturchnąłem go. - Jesteśmy na samym końcu, a na sąsiedniej bieżni widzisz, kto biega? - Kiwnąłem na dziewczyny obok nas. Nie były z naszego rocznika, chyba rok młodsze, więc raczej żaden z nas by na nie nie spojrzał, ale od tego miało się siedemnaście lat, by się popisać dla polepszenia humoru. Ponadto może bym nie zagadał do piętnastolatek, bo po co, ale musiałem przyznać, że niektóre z tych biegaczek były naprawdę ładne.

- Laski - mruknął marudnie Liam, przyśpieszając, by mnie dogonić, bo powoli zwiększałem tempo i goniłem Bradena.

- Laski. A ty lubisz laski. Pokaż im, że jesteś szybszy od nich, co? - Posłałem mu durny uśmiech, by wreszcie się rozchmurzył i zajął się ze mną taką głupotą. Zrównałem się z jakąmś blondynką, której kucyk podskakiwał z każdym susem i udawałem, że wcale nie widzę, jak zerka na mnie kątem oka. Była szybka, ale nie miała na tyle długich nóg, by być dla mnie wyzwaniem.

BEZDUSZNY [CZ.4]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz