33. A może to ty jesteś zbyt wysoki?

134 10 3
                                    

Rosie

Minęły dwa tygodnie. Czternaście dni temu powiedziałam Damienowi, że go kocham, a on nic z tym nie zrobił. W sensie zrobił wiele, bo nie mogłam narzekać ani tamtej nocy, ani przez kolejne dni. I nie, nie mam na myśli większej ilości seksu, bo od naszego pierwszego razu nie mieliśmy kiedy tego powtórzyć.
Nie powiedział ani słowa odnośnie mojego wyznania. Może naprawdę się pospieszyłam i wygłupiłam. Ale z drugiej strony miałam to gdzieś, bo chciałam, żeby wiedział, że go kocham.
I tak, wspominałam o tym, że ja wiem, że on może mnie jeszcze nie kochać, ale musiałam się wtedy trochę oszukiwać. Bo moje serce jednak obchodziło, co on myśli i dlaczego jeszcze mi tego nie mógł powiedzieć. Proste, bo mnie nie kocha, ale dlaczego nie?

Takie właśnie pytania zadawałam sobie za każdym razem, gdy mnie całował rano na przywitanie, spędzał ze mną czas i gdy całował wieczorem na pożegnanie. Czemu przy którymś pocałunku mi nie powiedział czegokolwiek? Nawet głupie lubię cię!
Przecież wiedziałam, że mnie lubi, ale byłam tak spragniona jakiekolwiek wyznania, że powoli dostawałam na głowę.

Tego ranka było tak samo.
Przyjechał po mnie, jak codziennie. Pocałował. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Rozdzieliliśmy się w szkole, bo mieliśmy inne lekcje. A teraz wysłał mi wiadomość, że już czeka na stołówce. Od dawna siedziałam na lunchu właśnie z Damienem i jego kolegami z drużyny.

- Nie oddychaj tak głęboko, bo od samego zapachu przytyjesz pięć kilo. - Usłyszałam za sobą, gdy przesuwałam się w kolejce do bufetu. Obejrzałam się za siebie i spojrzałam pobłażliwym wzrokiem na Monicę.

- Chciałabym, żeby to tak działało. Damien byłby wtedy mną jeszcze bardziej zachwycony! - Przybrałam podekscytowany ton, przechodząc dalej, by zabrać sobie jeszcze sok pomarańczowy.

- Pewnie chce mu się rzygać - dodała jeszcze, aż westchnęłam.

- Ikoniczne teksty zaczynają wam szybko blednąć, Monica. Postarajcie się bardziej. - Ruszyłam do stolika Damiena, ale dziewczyna zagrodziła mi drogę i zmrużyła oczy. Wyglądała, jak wiedźma.

- Wczoraj na imprezie u Ethana sporo się działo. Damien znowu chciał zrobić Amandzie na złość i zabawiał się z Emmy - odparła, sięgając do tylnej kieszeni po telefon. Cierpliwie czekałam, aż skończy, ale nic nie mówiła, tylko szukała czegoś.

- Damien chciał zrobić Amandzie na złość, z którą nie jest od kilku miesięcy? Brzmi rozsądnie - uznałam. Przy okazji uśmiechnęłam się lekko w stronę Damiena, bo widziałam, że zaczął mnie szukać i złapał mój wzrok, gdy tylko Cally wskazał mu miejsce, gdzie stałam. Zmarszczył brwi na widok mojej nowej przyjaciółeczki.

- Amanda była na tej imprezie i Damien o tym wiedział - ciągnęła dalej.

- No co ty. - Westchnęłam sztucznie ze zdziwienia.

Uśmiechnęła się wrednie.
- Wiem, że to trudne, ale on nigdy nie należał do ciebie. Kwestią czasu była zdrada. - Wreszcie uniosła telefon i pokazała mi fotkę. Zmrużyłam oczy, bo zdjęcie było ciemne, a i ja nie należałam do świetnie widzących. Przyuważyłam dwie postacie. Rzeczywiście rozpoznałam Emmy i Damiena. Chłopak obejmował ją w pasie i coś chyba jej szeptał do ucha.

- Monica - zaczęłam poważnie, a ona uśmiechnęła się szeroko. Aż mnie serce zabolało na myśl, jak bardzo była wredna i cieszyłaby się z mojej krzywdy. - Ale to jest James - dodałam, a ona uniosła z zaskoczeniem brwi.

Cofnęłam się o krok i obeszłam ją, chcąc się wreszcie dostać do stolika. Co prawda ciężko było ich rozróżnić, tym bardziej, że nie było widać tatuaży, ale James miał troszkę inną fryzurę. Więcej kosmyków opadało mu na czoło. A poza tym miał trochę inne oczy. Nie w kwestii koloru tęczówek, ale w spojrzeniu.
I mimo tego, że na zdjęciu nie było Damiena, to poczułam się źle. Tym bardziej, gdy zauważyłam Maggie. Siedziała obok Jamesa, przy tym samym stoliku, przy którym ja miałam zaraz usiąść i rozmawiała z nim, tak rozpromieniona jego uwagą, że aż stąd czułam jej zakochanie.

BEZDUSZNY [CZ.4]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz