43. .

73 7 12
                                    

Rosie

- Co się tak szczerzysz? - huknęła Cora, siedząc naprzeciw mnie. Ukradkiem spojrzałam na parę obok niej, ale oni byli zbyt zajęci sobą. Maggie tuliła się do ramienia Jamesa, a on opierał łokcie na stoliku, pochylając do niej głowę. O czymś szeptali. Ciekawe, czy ona zrobiła tak, jak jej radziłam, bo ja dzięki niej wygrałam potyczkę z Damienem i dziś rano powiedział mi, że zaraz po szkole jedziemy do niego. Lunch był naszą ostatnią lekcją. Więc miałam nadzieję, że Maggie też coś ma z naszej rozmowy.

- Damien mnie do siebie zaprosił - wyjaśniłam swój dobry humor.

- A to wcześniej nie miało miejsca? - Zdziwiła się.

Pokręciłam przecząco głową.
- Spotykaliśmy się u mnie.

- Och, to chyba dobrze, że zaprosił. - Wzruszyła ramionami. - Może potrzebował sporo czasu, by posprzątać chlew, w którym żyje. - Parsknęła śmiechem.

- Na pewno - prychnęłam, niemal podskakując na krześle.

- Jezu, dziewczyno. - Cora zamrugała na mnie komicznie. - To tylko randka u niego.

- Wiem, po prostu - obejrzałam się do tyłu, gdzie stał Damien z trenerem i dwoma kolegami z drużyny. - nie mogę się doczekać. - Westchnęłam.

- Co będziecie robić? - Oparła brodę na dłoni i wpatrzyła się we mnie.

- Nie mam pojęcia. Pewnie coś obejrzymy - przyznałam.

- Nuda - burknęła. - I tego tak się nie możesz doczekać?

- Lubię z nim posiedzieć - odparłam, oczywiście nie wspominając o tym, że nawet nie mieliśmy za bardzo wyboru. Nie mogliśmy wyjść z pokoju, więc w grę wchodziły tylko filmy.

- Ja wolałabym się wymknąć na jakąmś imprezę.

- Chodzisz na imprezy? Do klubu? - Uniosłam brwi z zaskoczenia.

- Czasami wymykam się z Jenni, gdy jestem w Bakersfield. W jednym klubie nie bardzo sprawdzają dowody, a Jenni potrafi nas dobrze postarzyć makijażem - skwitowała. Mimowolnie spojrzałam na dziewczynę. Była niska, ale jej ciało nie było szczuplutkie. Gdyby rzeczywiście ukryć miękkie rysy twarzy i zrobić ciemny makijaż oka, można ją uznać za studentkę. Przynajmniej. Pewnie nie brakowało na imprezie chłopców, od których musiała się opędzać.

- Mogę się kiedyś z wami wybrać? - dopytałam impulsywnie, zazdroszcząc jej. Nigdy nie byłam w klubie, a na prawdziwy dowód i imprezę musiałabym czekać jeszcze ponad trzy lata.

- Pewnie. - Wzruszyła ramionami. - Jakoś się zgadamy, gdy znowu ucieknę z domu. - Wyszczerzyła się złowrogo.

- Nie lubię, gdy się tak uśmiechasz. - Damien usiadł obok mnie i obdarzył Corę nieufnym wzrokiem. - To podejrzane.

- Ty calutki jesteś podejrzany i jakoś nie jojczę, że z tobą utknęłam - wytknęła mu, wrzucając sobie winogrono do ust.

***

Obserwowałam wszystko od chwili, gdy przekroczyliśmy żelazną bramę. Dalej niż przed nią nie byłam. Widziałam wielki dom w oddali, kiedy jechaliśmy podjazdem, który z obydwu stron otaczały drzewa. W dużym stopniu zasłaniały budynek.
Damien objechał niewielkie rondo przed domem i jechał dalej. Z tyłu zauważyłam podłużny, niski budynek.

- To garaż? - dopytałam. - Ile macie samochodów?

Damien parsknął cicho i jechał dalej.
- Nie wiem, sporo. - Zatrzymał się za domem i zaparkował wzdłuż garaży. - Wejdziemy od strony kuchni - dodał tylko i wysiadł z auta, rozglądając się.

BEZDUSZNY [CZ.4]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz