46. Uwielbiałem to szaleństwo

81 11 6
                                    

Damien

czerwiec

Obracałem swój ulubiony nóż, wpatrując się w okno na piętrze. Tam spał Theo. I Luca. I Adam. Okno obok należało do pokoju Cala, Willa i Casa.
Uśmiechnąłem się, wyobrażając sobie, jak zatapiam nóż i kroję pięciu z nich. Tylko Cas nie skrzywdził Rose. Smacznie sobie spał, gdy jego koledzy z pokoju dołączyli do pierwszej trójki.

Dowiedziałem się wszystkiego. Nie mogłem spać i dużo spacerowałem, omijając szerokim łukiem pokój obok mojego. Od razu szedłem na schody, schodziłem w dół i szedłem do drugiego skrzydła domu i wchodziłem znów na piętro. Tam mieszkali chłopcy i  to tam sporo się dowiedziałem. Ja mogłem chodzić wszędzie, oni niekoniecznie, więc nikt mnie stamtąd nie mógł wygonić. Nic nikomu nie robiłem, nie zwracałem na nikogo uwagi. Ale chodziłem sobie z bronią. Albo nożem. Kiedyś bawiłem się długim szpikulcem, który znalazłem w garażu, a wtedy dwóch nowych facetów spojrzało na mnie z niepokojem i ominęło szerokim łukiem. Praktycznie się wtedy przytulili do ściany i odeszli krabem.

Przez to, że tak chodziłem, dużo usłyszałem. Skradałem się i nasłuchiwałem. Liczne urywki składały się po czasie w całość i ponad miesiąc po śmierci Britney znałem każdy szczegół.

Złapali ją na korytarzu.
Luca i Adam. Potem dołączył Theo.
Wepchnęli ją do magazynu z bronią i najpierw zgwałcił ją Theo.
"Zawodziła, jak mała dziwka, gdy ją doprowadziłem." - Śmiał się wtedy, a ja obracałem to zdanie w głowie miliony razy, odkąd je usłyszałem i obiecałem sobie, że on będzie zawodził głośniej, gdy go wreszcie dopadnę.
Potem Rose była otępiała i na nich nie reagowała, więc bili ją w trakcie.
Adam zmienił Theo, potem Luca i jeszcze raz Theo.
A ona tylko płakała i mamrotała jakieś słowa.
Adam wyszedł i zawołał resztę.
Czwórkę, ale dwoje odmówiło.
Arron i Nash.
Ale Cal i Will poszli za nim, jak pieski za panem i zrobili, co tamci im kazali.
Urządzili sobie pierdoloną orgię, a na końcu powiesili Rose, gdy jeszcze żyła.

Nie wiedziałem tylko, czy była świadoma śmierci.
Theo był wściekły, że nie mógł sprawić, że ona zacznie reagować, jak na początku. Tylko to mnie pocieszało w tym horrorze. Że zamknęła się w sobie i ich nie dopuszczała do głowy.
Złamali ją od razu i nie mogli wywołać reakcji.

Oni nie wiedzieli, że wiem.
Ale nie spuszczali ze mnie wzroku, gdy tylko byliśmy w swoim zasięgu. Bawiło mnie to.
Dopadli dwa razy mniejszą od siebie dziewczynę, ale bali się własnego cienia, bo domyślali się, co ich mogło spotkać, jeśli bym się dowiedział.

Dowiedziałem się.
I teraz często wzbudzałem w nich niepokój.
Uwielbiałem to szaleństwo. Strach w ich oczach, gdy bez emocji robiłem niepokojące rzeczy.
Rzucałem na oślep nożykami na treningu, patrząc na nich i trafiając w materiałową kukłę.
Bijąc się w ringu, gdy Vic zarządzał małe Igrzyska, by chłopcom nie było w domu za nudno. Nigdy jednak nie dostałem do pobicia któregoś z tej piątki.
Ale nie mogłem się wtedy powstrzymać i nieustannie przed zmianą przeciwnika szukałem ich wzrokiem.
Byli posrani.

Roześmiałem się, gdy zauważyłem ruch przy oknie. Otworzyło się i na zewnątrz wyjrzał Will.
Gdy złapał mój wzrok, wytrzeszczył oczy, pokazał mi środkowy palec i zatrzasnął okno z powrotem. Zapalili światło w pokoju. Idioci. Teraz mnie nie widzieli, ale ja ich aż za dobrze. Sprzeczali się o coś. Widziałem, jak Cas wskazuje im na okno, a potem otwiera drzwi na korytarz i zatrzaskuje je za sobą, zostawiając dwójkę gwałcicieli.

Byli w pułapce i zdawali sobie z tego sprawę.
Gdy nie zachowywałem się w nocy jak pojebaniec, siedziałem sam w pokoju i rysowałem nowy tatuaż. Miałem zamiar zaczynać śmierć na plecach, bo w kwietniu skończyliśmy smoka. Ale musiałem mieć na drugiej ręce tatuaż. Plecami zajmę się później. Teraz lubiłem patrzeć na blizny, bo one wprawiały mnie w idealne emocje. Nienawiść. Ból. Chęć zemsty.
Najchętniej dopadłbym ojca, bo on stał za wszystkim, ale najważniejszego powinno się zostawić na koniec.

BEZDUSZNY [CZ.4]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz