Nazajutrz, cała trójka była spakowana do wyjazdu.
Pokój motelowy wypełniała słoneczna poświata wpadająca przez okna. Sara, stojąc przy jednym z nich, przyglądała się jak promienie odbijały światło w dachówkach sąsiednich budynków. Zamknęła oczy rozpamiętując wydarzenie jakie przyniosły jej ostatnie dwa tygodnie. Rozsądek podpowiadał jej, że powinna być przerażona, ale nie potrafiła odczytać w sobie żadnej emocji. Jedynie nagłe ataki złości wywoływały u niej fale niefortunnych zdarzeń z czego nie była zadowolona, zmierzało to w złym kierunku na który nie była nastawiona. Obserwacja słonecznego światła pochłonęła ją całkowicie a niewielka część mózgu wciąż rozmyślała o aniele w prochowcu.
Dean, starszy Winchester zarzucił na siebie oliwkową kurtkę, która podkreślała kolor jego zielonych oczu. Swoje krótkie blond włosy przeczesał dłonią. Zasiadł za stolikiem łapiąc za swój kubek gorącej kawy zerkając co rusz na zegarek który stał na szafce nocnej.
- Sam, wyłaź! Nie będziemy czekać wiecznie - krzyknął w stronę drzwi łazienkowych.
Po chwili z łazienki wyłonił się drugi z braci. Ubrany w białą koszulkę, jasne dżinsowe spodnie z ręcznikiem na głowie.
- Mieliśmy wyjechać kwadrans temu - oznajmił, po czym uniósł brwi ze zdziwienia na widok wielkiego turbanu na głowie Sama - widząc minę brata od razu zrzucił ręcznik z głowy.
- Twoja fryzura przypomina teraz mokrego mopa, ale i tak mi się podoba - z drugiego końca pokoju dobiegł damski głos.
- Zwijajmy się, mamy robotę - orzekł stanowczo Dean.
- Mogę prowadzić?
- Nie ma szans, ostatnim razem chciałaś przejechać staruszkę na pasach, Sara.
- Oj, bo wlekła się jak żółw - burknęła pod nosem.
Gdy jechali, na niebie zaczęły pojawiać się białe obłoki chmur przysłaniając na chwilę krążek słońca.
Dean prowadził. Sara zajęła miejsce z przodu. Dopiero gdy minęli centrum miasta, zorientowała się, że nie ma pojęcia gdzie tak naprawdę zmierzają.
- Gdzie jedziemy? - zapytała.
- Najpierw odwiedzimy naszego przyjaciela Bobby'ego. - odpowiedział siedzący z tyłu Sam - potem wyruszymy w dalszą drogę, mamy stary magazyn do przeszukania.
Starszego łowcę znała tylko z opowiadań jakich nasłuchała się od braci. Często też rozmawiali przez telefon, wymieniali się informacjami typu, jak pozbyć się niesfornego potwora.
Dom Bobby'ego był dosyć duży. Drewniane ściany w charakterystycznym już wyblakniętym niebieskim kolorze i okna w białych ramach. Wokół posesji stało dużo starych, nieużywanych, porozbijanych pojazdów a na wjeździe widniał napis ''Złomowisko samochodowe".
Kiedy parkowali, na powitanie wyszedł im przed dom dużo starszy mężczyzna. Twarz pokrywała mu gęsta brązowa broda a lekko siwiejące włosy przykrywała czapka z daszkiem. Ubrany we flanelową koszule i kamizelkę przywitał ich serdecznym uśmiechem.
- Cześć matołki - rysy na jego twarzy się wyostrzyły gdy zobaczył wychodzącą z auta dziewczynę - A ty... to pewnie Sara - oznajmił i uścisnął jej dłoń.
- Miło mi Pana poznać, panie Singer.
- Co was tu sprowadza?
- Jesteśmy po drodze, ruszamy odnaleźć gniazdo wampirów, a przynajmniej tak sądzimy. Mieszkańcy miasteczka skarżą się że, coś wysysa krew z ludzi, godzina jazdy stąd - oświadczył Dean. I zaraz dodał nieco spokojniejszym tonem - Razem z Sarą chcemy poćwiczyć strzelanie za domem, tak na wszelki wypadek.
CZYTASZ
Niebo - Piekło | Supernatural
FantasySara niespodziewanie ulega wypadkowi. Niezwykłe zdarzenie jakiego doświadcza sprawia, że poznaje świat nadprzyrodzony. Traci również coś bardzo cennego, dusze. Nie zdaje sobie jednak sprawy, jakie zagrożenie ściągnie na siebie i swoich bliskich.