~ Rozdział 7. Konfrontacja ~

74 17 20
                                    




Miesiąc później. Sara została z braćmi Winchester. 

Zgodnie z umową jaką zaproponował jej Dean, a mianowicie trzymać się blisko i nie wychylać karku, dziewczyna przystała na te uwarunkowania. Opanowała podstawowe informację o zjawiskach nadprzyrodzonych, dzięki temu była bardziej pomocna. Emocje wyraźnie dawały po sobie znać, doświadczała coraz to więcej przypadkowych uczuć. Nawet noce bywały lepsze ponieważ, nadmierne uporczywe myśli opuściły rozum.

***

- Moje ulubione zajęcie - westchnęła -  kopanie grobu umarlaka w środku nocy, najlepsza robota - dodała z sarkastycznym akcentem wyrzucając kolejny stos ziemi. 

- Bywało gorzej - odpowiedział Sam, przerywając na chwilę kopanie dołu. Wbił łopatę i odgarnął sobie grzywkę z czoła. Dźwięk odbicia się szufli o coś drewnianego ewidentnie oznaczało, że właśnie dokopali się do starej trumny.

- Mamy to, wychodź Sara - oznajmił Dean podając jej rękę. Jednym sprawnym ruchem wciągnął ją z dołku do góry. Latarka którą trzymał oświetlała całość wykopaliska.

Sam zamachnął się łopatą i rozbił spróchniałą trumnę. Ich oczom ukazały się szczątki przedwiecznej wiedźmy. 

- Wygląda zupełnie tak samo, jak ta sprzed tygodnia - odparła dziewczyna.

- Myślałaś, że będą różowe? - Dean skrzywił się i uniósł brew.

- Tak, i brokatowe. Było by o wiele ciekawiej.

- Jasne, a po roztrzaskaniu trumny mogło wystrzelić kolorowe confetti.

Oboje parsknęli śmiechem. 

- Ludzie, na żarty was wzięło? Spalmy to i spadajmy - mruknął Sam, po czym zasypał kości solą i zalał benzyną. Z kieszeni wyjął srebrną zapalniczkę - Jakieś ostatnie słowa?

Sara zrobiła duże oczy. Za sylwetką starszego Winchestera ukazała się postać potwornego ducha. Kobieta nie pierwszej młodości. W długiej czarnej sukni z kapeluszem na głowie. Nie wyglądała na zadowoloną całą zaistniałą sytuacją. 

- O cholera. Dean uważaj! - Sara wybiegła na przód, osłaniając Winchestera. Zwinnie podniosła pistolet leżący przy nagrobku. Nabity był pociskiem solnym. Wymierzyła w zjawę i wystrzeliła ładunek. Kobieta w czerni rozpłynęła się w powietrzu. 

- Dzięki. Sammy podpalaj! - krzyknął.

Odpalona zapalniczka wpadła w dół tworząc długie, pomarańczowe języki ognia. Po niesfornym duchu nie było śladu. Dym unoszący się w powietrzu dawał specyficzny i dokuczliwy zapach.

- Przez tą wyczerpującą robotę zrobiłem się głodny - odezwał się Dean, obserwując taniec płomieni.

Sara i Sam wymienili spojrzenia z kwaśną miną - Jak możesz teraz myśleć o jedzeniu? - zapytała, a po chwili namysłu dodała - W sumie też bym coś przekąsiła. 

- Jesteście obrzydliwi - wzdrygnął się Sam.

_________________________________

Mijały kolejne dni. W życiu Sary zaczęło się układać, a przynajmniej takie odniosła wrażenie. Bracia obdarzyli ją zaufaniem i bezpieczeństwem. Często pozwalali brać jej udział w prostych polowaniach. Dzięki temu miała zajęcie i stawała się co raz to lepszym łowcą. Nie wyobrażała sobie też, już więcej nie spotkać Castiela. Anioł miał na nią ogromny wpływ, co wywoływało u niej napływ dobrej energii. Złączyło ich coś niewiarygodnego i oboje wiedzieli, że nie są w stanie tego powstrzymać. 

Niebo - Piekło | SupernaturalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz