~ Rozdział 6. Castiel ~

94 18 31
                                    

Następnego dnia. Sara leżała zwinięta w kłębek na łóżku motelowym, jakby ktoś właśnie zadał jej cios prosto w brzuch. Przeleżała resztę swojego czasu by oszczędzić sobie niepotrzebnych wrażeń.

Dean uderzył pięścią w blat stołu.

- Wystarczy! Pomieszkasz u Bobby'ego, Sara.

Oszołomiona, uniosła głowę. Spojrzała na niego znad poduszki którą właśnie ściskała ramionami.

Nie rozumiała co tak właściwie ma na myśli, nie zwracała nawet wcześniej uwagi co do niej mówi.

- Chcę zostać tutaj, z wami - wymamrotała.

- Odwieziemy cię, postanowione - powiedział Dean. Zaraz potem wbił wzrok w stół.

Pomyślała, że to nie niesprawiedliwe. Przez ostatni miesiąc zachowywała się bez zarzutu. Z wyjątkiem wczorajszego dnia. Cały swój czas przesiadywała w jednym miejscu a gdy wychodziła to wracała nie później , niż obiecywała. Starała się nie sprawiać problemów jak tylko mogła, lecz jedno małe wywinięcie wszystko skomplikowało.

- Nie podejmujmy jeszcze niewłaściwej decyzji Dean, poczekajmy na Casa - odezwał się Sam, na twarzy malowała mu się troska.

Dan wstał i zaczął krążyć po pomieszczeniu, przystanął na samym środku.

- Cas? Mógłbyś w końcu ruszyć tu swój anielski tyłek?

- Wzywałeś - za plecami starszego z braci ukazał się anioł w prochowcu - Co się stało? - od razu przyjrzał się dziewczynie z niedowierzaniem w oczach. Stanął naprzeciw łóżka.

Sam opowiedział o całym zajściu jakie spotkało ich minionego dnia.

Sara prostując się, spojrzała na Castiela spode łba. Zarumieniła się. Nowe uczucie, które od dawna nie zagościło na jej stanie emocjonalnym ogarnęło umysł.

- Tak bardzo przepraszam - odezwała się pokornym tonem. Chciała powiedzieć to bardziej z pełnym uczuciem, ale nie wyszło. I nic dziwnego, dopiero co uświadomiła sobie, że jej wysiłki z przed miesiąca poszły na marne.

Anioł skinął głową.

Swoją całą uwagę zwrócił ku jej osobie. Zbliżył się i położył dłoń na jej sercu. Siła jaką emanował przejęła każdy budulec ciała dziewczyny. Poczuła, że ruchem delikatnym jak piórko odgarnia jej włosy, by móc dotknąć jeszcze czoła.

- Twoja dusza aktualnie promieniuje złą energią - przyznał niechętnie - Nie chcę, żebyś mnie przepraszała. Chcę, żebyś była bezpieczna. I uważam, że zmiana otoczenia faktycznie może w tym pomóc.

- Zostaje z chłopakami - oświadczyła stanowczo.

- Ale to nie ma sensu, tylko się narażasz. Przeniesienie może wyjdzie Ci na dobre.

- A może wręcz przeciwnie - nie miała ochoty ciągnąć tego tematu. Zrywając się z miejsca przeszła przez pokój.

- Nie musicie okazywać mi litości. Nawet się o to nie prosiłam. Byłam posłuszna i na wasz rozkaz wyjechałam z mojego rodzinnego miasta, a wy skreślacie mnie przy pierwszym potknięciu - jedna mała łezka zakręciła się jej w oku.

- Możecie po prostu odstawić mnie do domu i zapomnieć o całej sprawie. Tak chyba będzie najlepiej - zawołała przez ramię, zakładając na nie plecak.

- Nie czekajcie na mnie z kolacją - dodała drwiącym głosem.

Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, wybiegła na zewnątrz.

Niebo - Piekło | SupernaturalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz