Droga ciągnęła się bez końca. Wjeżdżając do miasta ruch robił się coraz większy. Dean musiał zrezygnować z dużej prędkości jaką przemierzał przez ostatnie godziny i dostosować tempo do wlekących się przed nim samochodów. Na manewry i wyprzedzenie nie było szans. Późna godzina po południowa wskazywała czas powrotów z pracy. Miasto wypełnił korek.
- Może przystaniemy na chwilę w następnej knajpie? - zapytał Dean, jego ton głosu z pewnością świadczył, że opada z sił.
- Myślę, że to dobry pomysł. Wszyscy jesteśmy wykończeni, potem poszukamy noclegu - wymamrotał Sam.
Pokonali kolejny zakręt i zaparkowali chevroleta pod najbliższą knajpą. Weszli do środka restauracji, o dziwo panował tam spokój. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Zajęli wolny stolik i chwile później pojawiła się kelnerka.
Sara i Dean nie żałowali swojego wilczego apetytu. Jeśli chodzi o jedzenie mieli podobne gusta.
- Kilka kilometrów stąd mamy wolny pokój - odparł młodszy z braci, szperając w telefonie.
- Nareszcie, padam z nóg - odpowiedział Dean z pełną buzią, umazany sosem. Ale najwyraźniej kompletnie mu to nie przeszkadzało.
- Myślałam, że Lucyfer odpuści sobie swoich poszukiwań. Tyle czasu było cicho, a tu nagle atak demonów i to jeszcze w dziwnych okolicznościach na przypadkowej stacji benzynowej. Czy to nie dziwne? - zapytała Sara i przyjrzała się zagadkowym wyrazem twarzy na swoich towarzyszy. Przez całą drogę nikt się nie starał poruszać tego tematu.
- Serio? Że, tak po prostu sobie odpuści? - burknął agresywnie starszy Winchester, biorąc łapczywie kolejny kęs swojego hamburgera - To król cholernego piekła, jak sobie coś ubzdura to nie da za wygraną.
Sara wpatrywała się w jego ściągniętą gniewem twarz. Wtem dotarło do niej, że najwyraźniej znowu jest wściekły.
- Jedzenie ci spada - powiedziała, upijając łyk swojego napoju. Odczekała chwilę, ale Dean się więcej nie odezwał. Oparł się o krzesło i wbił wzrok w swój pusty już talerz.
- Co jest z tobą? Skąd u ciebie ten zły nastrój? Czy to z mojej winy? - zrobiła się nerwowa, w palcach ściskała zamek swojej kurtki.
Zaskoczyła go. Ciąg pytań jakby łowcę zaniepokoił ale puścił to mimo uszu. Spojrzał na nią przygnębionym wzrokiem, a potem przecząco pokręcił głową, nie zamierzał się kłócić. Po raz pierwszy zabrakło mu słów. Nastała niezręczna cisza, Sam przyglądał się bratu. Wciąż najeżony, śmiało patrzał Samowi w oczy.
- Powinieneś trochę się uspokoić, nikt nie wie o co się wkurzasz. Może w końcu nas oświecisz? - stwierdził, marszcząc czoło.
Zignorował kolejne pytanie, wpatrując się w swojego rozmówcę zamrugał kilkukrotnie oczami urywając kontakt wzrokowy.
- Dean? - zwrócił się ponownie Sam.
- Po prostu.. mam zły dzień, daj spokój Sammy. Nie drążmy tego - poprosił spokojnie - Zrobiłem dziś wiele kilometrów, jestem zmęczony. Czy to dostatecznie jasna odpowiedź na twoje pytanie?
Dean nie chciał, żeby ktokolwiek dowiedział się co go tak naprawdę trapi. Sam zacisnął zęby i nie podjął kolejnej próby wchodzenia w dyskusję z bratem. I tak dopasowywał wszystko do swojej wersji.
- Lucyfer namierzył naszą lokalizację - odezwał się Castiel. Jako jedyny zawsze w pełni opanowany - Posłał demony na zwiady w pobliskie placówki. Nie zamierza odpuścić, prędzej czy później nas przechytrzy. Musimy dopilnować, żeby pochwycił zły trop bo inaczej będzie kicha - dodał.
CZYTASZ
Niebo - Piekło | Supernatural
FantasySara niespodziewanie ulega wypadkowi. Niezwykłe zdarzenie jakiego doświadcza sprawia, że poznaje świat nadprzyrodzony. Traci również coś bardzo cennego, dusze. Nie zdaje sobie jednak sprawy, jakie zagrożenie ściągnie na siebie i swoich bliskich.