꧁ rozdział dwudziesty dziewiąty ꧂

156 21 67
                                    

You're like a monument, a statue,No man on earth could ever hurt you,No, you don't ever have to worry,Why do I still worry?(„Midas" – Skott)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

You're like a monument, a statue,
No man on earth could ever hurt you,
No, you don't ever have to worry,
Why do I still worry?
(„Midas" – Skott)

⊹⊹⊹

– Pominąłeś dalszy temat urodzin. Co stało się z tym tortem?

Jeongguk parsknął ze specyficzną pogodnością i pokiwał głową. Kopnął leżący przed nim kamyk, a ten potoczył się w kierunku spadu z promenady. Kto wie, być może zdołał poturlać się na tyle daleko, że skończył na dnie Afflatusa. O tej porze nie było tu nikogo więcej, więc nikt nie mógł go przed tym zatrzymać.

– Zjedliśmy go przed wylotem do Wiednia – wyjaśnił. Nie panował nad uśmiechem, który śmiało rozjaśnił jego zmęczoną twarz. Ta noc zwierzeń kosztowała sporo nie tylko jego serce, ale też ciało, które i tak nie miało dostatecznej ilości odpoczynku. – Taehyung twierdził, że był przepyszny, ale widziałem po jego minie, że trochę przesadziłem z cukrem. Gdy dolecieliśmy do Austrii, wynagrodziłem mu to kawałkiem tortu Sachera. Opowiadał mi kiedyś, że go uwielbia, ale rzadko jest w nastroju, żeby jeść. Wtedy nawet zamówił nam dokładkę.

Musiał wziąć trzy głębokie wdechy i wydechy, żeby odpędzić łzy. Kiedy już myślał, że chwilowo pokonał tę słabość, cylinder zadał kolejne pytanie i otworzył w jego umyśle kolejne drzwi.

– A co z twoimi urodzinami? Świętowaliście je pewnie jeszcze wystawniej, co?

– Moje urodziny wypadają w czerwcu – odparł, siląc się na obojętność. Przyszło mu to niepokojąco łatwo, zdecydowanie łatwiej niż powinno. – W tamtym roku obchodziłem je już w Small Avenue: sam, z książką, w nowym domu i z wielkimi marzeniami na przyszłość. Nie znaliśmy się jeszcze, nie osobiście.

– Więc nie mieliście okazji...?

Cylinder urwał i zacisnął usta. Być może wyczuł, że posunął się o krok za daleko. Za bardzo wychylił się ze swojej roli słuchacza i wszedł na grząski grunt, którego drugi mężczyzna nie chciał naruszać. Na domiar złego w jego głosie kryło się współczucie, całe pokłady współczucia, którego Jeon miał serdecznie dosyć.

Nie potrzebował ludzkiej litości. Nie chciał żalu ani słów pocieszenia. Chciał tylko Taehyunga.

– Nie mieliśmy okazji spędzić ich razem – potwierdził. Udało mu się zwalczyć krzywy uśmiech i nawet nie musiał się o to starać. Zgryźliwość uleciała z niego z biegiem kolejnych słów. – Taehyung sobie to wyrzucał, kiedy się dowiedział. Ja w ogóle się nie przejąłem. Mówiłem, że nadrobimy to w przyszłym roku. Nie wiedziałem, że...

Nie wiedziałem, że do tego czasu mi go zabiorą.

– Ale powiedziałem mu też, że bycie z nim to jak świętowanie przez cały rok. I dużo o tym później myślałem – wyznał cicho. Wylał z siebie potok słów, przez który na jego sercu osiadło znajome ciepło. – Pozwolił mi się w sobie zakochać. Nie w tej powłoczce, którą znali wszyscy wokół, tylko w prawdziwym sobie. Bez pośpiechu, bez nacisku. Nikt nigdy wcześniej ani później nie dał mi piękniejszego prezentu.

Claws of Your Love | taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz