CZĘŚĆ III - Rozdział VIII

21 3 0
                                    

Gdy otworzyłem oczy, za dużym, hotelowym oknem było już szaro. Musiało być jeszcze wcześnie, chociaż słońce na pewno już się pokazało. Jednak z tej strony hotelu nie było tego widać. Na szczęście nie padało i nic nie wskazywało na to, by miało tak być.

Grzegorz spał wtulony we mnie, z głową na mojej piersi i przerzuconą przeze mnie ręką, a ja go obejmowałem. Oddychał miarowo i spokojnie, włosy miał lekko zmierzwione, a ciepło, które od niego biło, doprowadzało mnie do szaleństwa. W jednej chwili przypomniałem sobie wszystko, co wydarzyło się ubiegłej nocy. Z wszystkimi szczegółami.

W pierwszej chwili zalała mnie fala wstydu i przerażenia. Gdybym mógł teraz zerwać się z łóżka w taki sposób, by go nie obudzić, pewnie uciekłbym stąd, by zaszyć się w domu. Nie mogłem tego jednak zrobić. Na pewno nie tak, by się nie zorientował. I co ważniejsze – zacząłem rozumieć, że wcale tego nie chcę... Powoli wracała mi trzeźwość myślenia. Spojrzałem na niego (na nas!) i zobaczyłem, że od pasa w dół jesteśmy przykryci cienką kołdrą, a wyżej nasze nagie ciała przywierają do siebie mocno. Na udzie czułem męskość Grzegorza i gdy tylko o tym pomyślałem, moja też się obudziła i zaczęła reagować. Patrzyłem zafascynowany na rosnący namiot między moimi nogami. Cholera jasna... to się jeszcze nie skończyło...

By choć trochę się uspokoić, zacząłem rozmyślać nad tym, co się wydarzyło i co mnie teraz czeka. Wczoraj nie byliśmy pijani. Te kilka piw, które wypiliśmy w knajpie, zdążyło z nas wywietrzeć zanim tutaj dotarliśmy. Nie było też mowy o jakimkolwiek gwałcie lub przymusie. To, co się stało, co zrobiliśmy, wydarzyło się za naszą pełną zgodą i obaj tego chcieliśmy. W dodatku rozpaczliwie. Wystarczyło, że weszliśmy do tego pokoju i od razu rzuciliśmy się na siebie jak zwierzęta. Bo takie to właśnie było – zwierzęce, nieokiełznane i zupełnie pozbawione kontroli! Nie było tak, że on miażdżył pocałunkami moje usta i zdzierał ze mnie ubranie, a ja stałem jak słup soli. Wcale nie. Robiłem dokładnie to samo. Czy żałowałem tego? Dziwne, ale nie. Byłem wcześniej tak pełny obaw i sprzeczności, rozchwiany, przerażony... I wiele z tego we mnie zostało, a teraz wróciło. Ale w nocy... Nie, w nocy pozbyłem się tego balastu i po prostu pozwoliłem nieść się chwili. Pozwoliłem, by puściły wszystkie hamulce, przekroczyłem wszelkie granice i zwyczajnie... zatraciłem się w tym.

No dobrze, tylko co dalej? Co mam z tym zrobić? Wyjść na zewnątrz i krzyknąć: „Oto ja! Gej!"? Nie, nie było takiej opcji. Poza tym nadal byłem stuprocentowo pewny, że nie jestem gejem. Ale też nigdy wcześniej nie byłem tak mocno świadomy swojej biseksualności. Ta zasłona, maska, zbroja z napisem „hetero" w nocy ostatecznie roztrzaskała się na kawałki. Wczoraj wreszcie, po prawie trzydziestu latach, ostatecznie to zaakceptowałem. Zresztą, jak mógłbym nadal się oszukiwać? Uprawiałem seks z facetem, dziki i niepohamowany, samczy i męski – i było świetnie! Podobało mi się i zdecydowanie chciałbym to zrobić jeszcze raz, a potem znowu. Oczywiście z Grzegorzem i tylko z nim. Tak więc dalsze wmawianie sobie, że ruszają mnie jedynie kobiety, było nie tylko nie na miejscu, ale stanowiło też zwykłe, ordynarne kłamstwo. Tyle że czym innym było przyznanie się do tego przed samym sobą, a czym innym przed resztą świata. Choćby najbliższymi przyjaciółmi...

Z mojej piersi wydostał się cichy jęk i wtedy nagle Grzegorz się poruszył.

– Też już nie śpisz? – usłyszałem ciche pytanie. Jak dawno się obudził?

– Nie, już nie – odparłem równie cicho. – Myślałem o tym, co wydarzyło się wczoraj.

– Żałujesz?

Pytanie zaskoczyło mnie i zawisło między nami. On nadal się nie poruszył, nie spojrzał na mnie. Zauważyłem jednak, że jego ręka, przerzucona przez mój brzuch, lekko zacisnęła się na moim przegubie. Jakby bał się, że zaraz stąd wyskoczę i zwieję, zostawiając go samego i pozbawionego złudzeń. Cóż, jeszcze chwilę temu tak właśnie chciałem zrobić.

Niewłaściwe pytanie (Poza nawiasem - Tom I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz