>>Rozdział 8<<

57 2 0
                                    

Większość osób napewno straciła w życiu kogoś ważnego, ale czasami już po prostu musi tak być, szczególnie gdy przywiązana osoba do nas, okazuje się być fałszywa. Tak, dokładnie tak czułam się teraz. Nie chodziło mi o osobę która właśnie, cierpiała przeze mnie, bo to ja byłam potworem. To ja mając dziesięć lat błagałam Boga, by stąd odejść. Bardzo dużo cierpiałam w życiu, więc czy było mi to już potrzebne? Wolałam umrzeć

Byłam potworem, to ja wszystkich prowadziłam na dno

Właśnie spoglądałam na dobrze znaną mi osobę, przede mną stała Grace. Nie mogę powiedzieć że ją lubiłam, kochałam ją. Była dla mnie jak siostra. Zawsze gdy czegoś potrzebowałam, była gotowa mi pomóc mi odrazu. Była inna niż Cassie, lubiłam ją też ale miała całkiem inny charakter, nie zły lecz jak to mówią, pozory lubią mylić

W jej oczach widziałam strach, chodź wcale mnie to nie dziwiło. Obok dziewczyny stało dwóch mężczyzn, zapewne ochroniarzy którzy trzymali ją za obie ręce, zaś trzecie trzymał przy jej głowie pistolet, grożąc że strzeli

- Dlaczego ona? - zapytałam płaczem

- Madeline - westchnął i kontynuował - Czy ty zawsze musisz być taka? Powinnaś się cieszyć i świętować nasze spotkanie, po co się rozczulać - brzmiał identycznie jak psychopata, spoglądając na niego widziałam jak rzucił spojrzenie jednemu z jego ludzi

- Przepraszam - usłyszałam głos Grace po czym głośny strzał, natomiast ja natychmiast upadłam na kolana

***

Obudziłam się z bólem głowy, w tym samym pokoju co ostatnio. Natychmiast wstałam. Nic nie pamiętałam, bo wszystko było spowodowane bólem. Drzwi były zamknięte, ale nie na klucz. Odrazu otworzyłam je, lecz kiedy chciałam wychodzić spotkałam się spojrzeniem z Florencią. Staruszka kierowała się w moją stronę w między czasie kiedy ja odzyskiwałam pamięć z ostatniej sytuacji, jakoś sobie nie przypominałam żebym wylądowała w łóżku. Florencia zamknęła za sobą drzwi i usiadła wzdychając na skraju łóżka

- Jak się czujesz? - zapytała po chwilowej ciszy

- Głowa mnie boli, możesz mi przypomnieć co się stało? Nic nie pamiętam

Spojrzała na mnie swoim wzrokiem którego doskonale znałam, nie chciała rozmawiać na ten temat i widziałam że ciężko było jej wypowiedzieć nawet początek zdania, jednak ja nie mogłam odpuścić

- Grace... ona... - zatrzymała się spoglądając na podłogę - nie żyje... - natychmiast wstała by podejść do mnie i mocno przytulić, natomiast ja nie protestowałam i również wtuliłam się w nią czując te perfumy, te same co kilkanaście lat temu

- Dlaczego? Dlaczego ja? Czemu tracę najważniejsze osoby - wydobyłam z siebie, chodź było to utrudnione bo coraz więcej łez zalewało moje oczy. Kobieta spojrzała na mnie pociesznym wzrokiem, rozumiała mnie doskonale

- Może zostawię cie samą? - nie odpowiedziałam a kobieta zrozumiała i skierowała się w stronę wyjścia po czym zamknęła drzwi

Znów było mi ciężko, mogłam na nią liczyć a teraz już to przepadło. Nie wiem czy chce tu być, jestem tylko potworem niszczącym ludzi. Gdyby nie dziecko, myślę że już by mnie tu nie było, chce je wychować i pokazać mu prawdziwe dzieciństwo, lecz bez ojca co już mi to utrudniało, bo jakbym się wytłumaczyła?

Położyłam się na łożku gapiąc się w sufit, często tak często. Rozmyślam wtedy nad wszystkim. Naprawdę coraz bardziej traciłam sens życia

Chciałam stąd jak najszybciej wyjść, uwolnić się od przeszłości i zapomnieć o niej. Doskonale wiedziałam że rozdrapywanie starych ran boli, cholernie boli. Musiałam się skupić na mojej przyszłości, a raczej mojego dziecka

Better TogetherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz