Rozdział 11

189 3 2
                                    

Ada

Był wrzesień. Spędzali z Vincentem piękny dzień razem.

- Daleko jeszcze? - zapytała Ada. Szli właśnie przez las, bo Vincent prowadził ją do jakiegoś konkretnego miejsca.

- Jeszcze kawałek - odpowiedział - W zasadzie już jesteśmy na miejscu.

Odsunął ostatnie gałęzie i ich oczom ukazała się polanka, na której rosły niesamowicie piękne kwiaty. W tle majaczyły szczyty górskie, a bliżej widoczny był wodospad, z którego woda spływała do jeziora, a później do rzeki.

- Wiem, że kochasz naturę i kolorowe rośliny, więc chciałem pokazać ci to miejsce - powiedział, patrząc na jej reakcję.

- Jest przepięknie. Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś.

Uśmiechała się do niego szeroko. Vincent rozłożył przy brzegu jeziora różowy koc. Zabrał również specjalnie dla niej jej ulubione przekąski. Usiedli i Ada dalej zachwycała się pięknem tego miejsca.

- Przychodziłem tutaj, kiedy byłem mały i potrzebowałem się uwolnić od wszystkiego co działo się w zamku. To było jedyne miejsce, gdzie czułem się bezpieczny - wyznał jej cicho.

- Przykro mi - złapała go za rękę i popatrzyła na niego ze smutkiem - Przykro mi z powodu tego co musiałeś przejść.

Potrząsnął głową, otrząsając się ze złych wspomnień.

- To już przeszłość. Teraz liczy się to, że jesteśmy tutaj razem.

...

- Powinniśmy już chyba wracać - powiedziała - Za chwilę słońce zacznie zachodzić.

- I właśnie o to chodzi. Nie chcesz tego zobaczyć?

Na jego twarzy pojawił się uśmiech pełen miłości.

- W sumie to... chciałabym - odpowiedziała mu takim samym uśmiechem.

Podnieśli się z koca, żeby mieć lepszy widok. Przytuleni do siebie oglądali słońce zachodzące pomiędzy dwiema górami.

- Cudowne - zachwyciła się Ada.

Kiedy słońce już prawie zaszło, Vincent odsunął się lekko od niej. Uklęknął przed nią i wyjął z kieszeni małe czerwone pudełeczko. Ada spojrzała na niego z niedowierzającym uśmiechem.

- Wyjdziesz za mnie? - kiedy zadał to pytanie otworzył pudełko. Jej oczom ukazał się piękny złoty pierścień z czerwonym klejnotem - rubinem.

- Taaaak! - wykrzyknęła na cały głos - Taak.

Vincent założył na jej palec pierścień. Idealnie się prezentował. Przytulili się i Ada wyszeptała przy jego uchu:

- Kocham cię.

Vincent odpowiedział tym samym. Przez chwilę trwali w bezruchu, przytuleni do siebie i szczęśliwi.

- Jest jeszcze coś co powinnaś wiedzieć - odezwał się po jakimś czasie Vincent.

Ada spojrzała na niego zdziwiona. O co może chodzić? Czekała.

- Mało osób o tym wie, bo prawie nikt, ale jak masz zostać moją żoną to musisz się o tym dowiedzieć. Chodzi o to, że niektóre wilkusy mają pewną zdolność, która pomaga nam czasami. Nie przestrasz się, proszę.

Skinęła głową... I podskoczyła lekko, kiedy w jej głowie usłyszała jego głos.

"To zdolność mówienia u kogoś w głowie. Nie potrafimy czytać myśli, tylko porozumiewać się bez słów. Tak, jak mogłaś to zauważyć, robimy z Martem. To dlatego tak szybko wiedziałem, wtedy w tym korytarzu, że zbliża się twój wujek"

"To wiele wyjaśnia" - odpowiedziała - "Dziwne to, ale przydatne"

I powiedziała już na głos:

- W sumie mogłam się tego domyślić. Bo w końcu jakim cudem dowiedziałbyś się o tym bez żadnych słów?

Skinął głową. Miał poważną minę.

- Tylko nikomu nic o tym nie mów. To jest najbardziej strzeżona tajemnica wilkusów i nikt nie może się o tym dowiedzieć.

- Wiem. Nikomu nie powiem - uspokoiła go.

- A teraz - dodała - powinniśmy cieszyć się naszymi zaręczynami, a nie się zamartwiać.

Vincent

- Dzięki za dzisiaj - odezwała się Ada.

Dochodzili właśnie do jego komnat. Teraz w zasadzie już ich komnat. W końcu niedługo mieli stać się małżeństwem.

Mart miał dzisiaj dzień wolny i nigdzie nie było go widać. Pewnie też spędzał dzień z ukochanym.

- Ja też dziękuję - odpowiedział, otwierając drzwi i wpuszczając Adę do środka.

Usiedli na dużej kanapie i wtulili się w siebie. Było idealnie. Nareszcie znalazł osobę, która będzie go wspierać i, co najważniejsze, kochać.

- Teraz trzeba zacząć planować ślub - przyjemną ciszę przerwała Ada.

- O to się nie martw. Rata z pewnością z chęcią zajmie się całą organizacją.

Ada odpowiedziała mu uśmiechem. Tym uśmiechem, który tak bardzo uwielbiał.

- Poczytasz mi? - to pytanie bezwiednie opuściło jego usta. Podczas tego czasu, który spędzili razem, Vincent przekonał się o tym, że Ada znakomicie czyta na głos. Wczuwa się w bohaterów i wiernie ich oddaje.

- Jasne - odpowiedziała ucieszona. Uwielbiała to - Tylko którą książkę?

Nie musiał długo zastanawiać się nad odpowiedzią, bo już dawno ją znał.

- Książkę, którą mi podarowałaś i od której wszystko się zaczęło.

Ada & Vincent ~ Akademia Pana KleksaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz