rozdział 15

63 3 1
                                    

Pov. Chester
Ruszyliśmy z Fangiem w stronę drzwi kiedy odezwała się Janet.
- a wy gdzie?
- za Mandy i Edgarem
- bo?
- bo im nie ufam- powiedział Fang.
- to znaczy?
- to znaczy, że mogą zacząć bić się na środku ulicy albo jedno może drugie wepchnąć pod tira- powiedziałem.
- co racja to racja- kiwnął głową Buster.
Wyszliśmy zaraz za nimi a już ich nie było.
- no przecież dopiero wyszli- mruknąłem.
Prawda była taka, że nie baliśmy się, że sobie coś nawzajem zrobią. No dobra, to też, oni są nieprzewidywalni. Ale bardziej chodziło nam o to, że Mandy podoba się mi a Edgar Fangowi. Tak, też zdziwiłem się, że jest Bi.
- tam są!- krzyknął podekscytowany widząc Mandy i Edgara wychylających się za ścianę.
Nagle zaczęli się kłócić.
- typowe- burknąłem.
Ni stąd ni zowąd pojawiła się Colette, która uderzyła się w twarz o złapała ich za ręce a następnie zniknęli z naszego pola widzenia.
Poszliśmy w to miejsce gdzie byli oni i zobaczyliśmy siedzącego z nimi jakiegoś chłopaka.
- co to za typ?- warknął Fang.
- pytaj mnie a ja ciebie
Stwierdziłem, że no dobra raz się żyje, co nie? Podszedłem do nich.
- tu jesteście!- krzyknąłem udając, że ich szukałem- Fang! Chodź, znalazłem ich!
Chłopak też się przywlókł.
- mówiliście, że nie idziecie- powiedziała zielonowłosa.
- tak, ale... Przypomnieliśmy sobie, że moglibyście nawzajem wepchnąć się pod tira.
- nie?- burknęli obydwoje.
- dobra nie ważne, kto to?- zapytałem patrząc na białowłosego chłopaka.
- jestem Cole, miło mi- powiedział wstając i wyciągając w moją stronę rękę.
- Chester- odpowiedziałem i podałem mu moją dłoń.
- Fang- powiedział karateka stojący obok kiedy przyszła kolej na niego.
- to tak właściwie, kto to?- zapytałem.
- mój brat- mruknęła białowłosa.
- kto?
- chyba się przesłyszałem
- nie, to jest mój brat
- czemu nie mówiłaś, że masz brata?
- tak jakoś wyszło...
- okej? Będziesz się tłumaczyć później, czy on będzie mieszkał z nami?
- nie, przyjechał tylko na tydzień, mieszka w hotelu
- aha okej

Tak jak mówiła, po tygodniu wrócił do siebie. Edgar i Colette znów mieli wolne, bo Griff wyjechał na dwa tygodnie.

Pov. Edgar
Siedziałem w domu moich przyjaciół czekając aż Colette wróci ze sklepu. W szkole był jakiś wirus, którego pierwszą ofiarą wśród nas była Mandy.
- biedulka się rozchorowała na dobre- powiedziała Janet schodząc ze schodów.
- zawsze miała słabą odporność- mruknął Chester przewijając kanały na telewizorze.
- skąd wiesz?- zapytała Shelly.
- bo zawsze jak wychodziliśmy na dwór kiedy było zimno to zaraz kaszlała i się smarała?
- a no chyba, że tak- mruknąłem- gdzie ta Colette?- zapytałem zniecierpliwiony.
- nie wiem, poszła do sklepu, który jest 15 minut stąd a nie ma jej już prawie godzinę- mruknęła Maisie.
- nie wiem jak wy, ale ja idę jej poszukać- powiedział Fang wstając z kanapy.
- idę z tobą- zerwałem się z fotela.
- dobra, ale w razie czego piszcie- powiedziała Janet.
Wyszliśmy na zewnątrz i poszliśmy w kierunku najbliższego sklepu. Nigdzie nie było widać Colette.
- dzień dobry- powiedziałem wchodząc do sklepiku Piper.
- dzień dobry kochani!- krzyknęła uradowana widząc nas.
- my z takim pytaniem... Była tu Colette?
- o... Nie... Tu jej dzisiaj nie było, a coś się stało?
- wyszła godzinę temu z domu żeby pójść do sklepu i dalej nie wróciła
- o jejku, jak coś zobaczę to dam znać, ale mogę zadzwonić do Pana P. Niedaleko ma hotel, może widział ją na kamerach
- jeśli można by było
- za chwileczkę wrócę- powiedziała i zniknęła za zapleczem. Po chwili wróciła.
- powiedział, że na kamerach zobaczył jak ktoś ją wepchnął za jakiś budynek. Szybko idźcie się zapytać który to, dajcie mi później znać.
Szczerze przeraziło mnie to. Kto wie o co mogło pójść.
Poszliśmy zapytać pana P czy mógłby pokazać nam kamery, ale Fangowi bardzo chciało się szczać.
- musisz teraz?!
- no zleje się w gacie!
- nie mogłeś przed wyjściem?!
- wtedy nie chciałem!
- matkooo! Chodź, ale szybko!
- jasne!
Weszliśmy za jakiś budynek. Dobra przestraszyłem się. Była tam Colette. Siedziała na ziemi i cała się trzęsła.
- Colette! Co się stało?!- kucnąłem obok niej. Położyłem rękę na jej ramieniu, ale ona ją strąciła i zaczęła bardziej płakać, odsuwając się.
- idźcie sobie!
- co? Czemu?- zapytał Fang.
- Colette czy... On...
- tak! Daj mi spokój! Zadzwoń po Mandy!
- ale Mandy jest chora...
- potrzebuję jej!
- okej...
Poszedłem kawałek dalej i napisałem żeby zawołali Mandy na dół. Zadzwoniłem do nich na kamerkę.
- jest Mandy?
- tak- powiedziała i zakaszlała. Miała straszną chrypę.
- słuchajcie, Colette... Została...
- nie kończ!- pisnęła Janet domyślając się co jest dalej i złożyła ręce jak do modlitwy.
- nie... Czy zrobili jej to o czym myślę?- zapytał Chester przytulając poduchę.
- umm... Tak... I drze się na nas i kazała zadzwonić po Mandy.
- gdzie jesteście?- zapytała Shelly.
- obok hotelu pana P
- zaraz będę- odezwała się Mandy.
- chyba cię coś jebło, chcesz się rozchorować bardziej? Shelly jedź po nich- powiedział wkurzony Chester.
- wiem jak to jest i nie życzę tego nikomu- warknęła dziewczyna w zielonych włosach- jadę tam natychmiast, nie zostawię jej tak- syknęła biorąc klucze od auta.
- jak to, jedziesz?
- po co ci kluczyki?
Usłyszałem trzaśnięcie drzwi.
- jak to „wie jak to jest”?
- nie wiem
Chwilę później usłyszałem pisk opon niedaleko.
- módlmy się by to nie Mandy tworząca właśnie wypadek drogowy- powiedział Fang składając ręce jak do modlitwy.
- nie zdziwię się- mruknął Chester.
- Boże! Colette!- krzyknęła dziewczyna i rzuciła się na kolana.
- powiedz mi, jak się tu dostałaś?- zapytałem.
- autem?
- nie masz prawa jazdy
- czy potrzebne mi prawo jazdy jak umiem jeździć?
- tak
- nie znasz się, Colcia chodź, wracamy do domu
- mhm...
- chodźcie- odwróciła się w naszą stronę.
Poszliśmy do auta, które stało nie daleko.
Wsiedliśmy do tyłu a Colette usiadła na miejscu pasażera z przodu.
- Mandy, ale weź ich nie zabij proszę- powiedziała Janet.
- jasne- powiedziała Mandy pewna siebie.
Odpaliła auto i wcisnęła gaz na maksa. Pojechaliśmy do przodu tak szybko, że myślałem, że zaraz wylecę.
- WEŹ ZWOLNIJ!- krzyknął Fang.
Zmrużyła oczy i wcisnęła gaz jeszcze bardziej.
- robisz mi na złość?- oburzył się chłopak.
- nie
- to zwolnij!
- gdzie my jedziemy?- zapytałem.
- do domu, ale okrężną drogą.
- czemu?
- bo korzystam z tego, że siedzę za kierownicą?
- a musisz jechać tak szybko?
No i nie odpowiedziała.
- SARNA!- wydarła się Colette. I miała rację, bo przed autem przebiegła mała sarna.
Mandy wcisnęła hamulec i skręciła. Przelecieliśmy prawie bokiem obok tej sarny.
- ale drift!- krzyknął Fang.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała i pojechała dalej.
Chwilę później byliśmy pod domem. Wszyscy nasi przyjaciele stali na podjeździe.
Wyszedłem z auta i od razu podszedłem do krzaków i zwróciłem wszystko co dzisiaj zjadłem.
- czuję się jak po karuzeli- powiedziała Colette chwiejąc się.
- co ty nie powiesz- mruknął Fang prawie przewracając się po wyjściu z auta.
- ja kurwa nigdy więcej nie wsiadam do auta, którym prowadzi Mandy- powiedziałem.
- no przecież nie było tak źle!- krzyknęła i zakaszlała.
- do domu!- krzyknął Chester.
Coś burknęła i weszła do domu. My chwilę później też siedzieliśmy w środku.
- kto idzie sprawdzić Mandy?- zapytała Shelly.
- chyba moja kolej- mruknąłem i wstałem.
Kiedy byłem już obok pokoju Mandy, usłyszałem jak grzmi.
- zajebiście- mruknąłem i otworzyłem drzwi- jak tam?
- sio!- krzyknęła dziewczyna.
- co?
- nooo!- krzyknęła i schowała twarz w poduszki. Podszedłem do niej i zmierzyłem jej temperaturę.
- kurwa masz gorączkę
- mhm...
- Mandy
- co?!
- masz gorączkę, chodź wziąć leki
- nie!
- co?
- nie chcę!
- mam gdzieś czy chcesz, idziemy!
- nieee!
- idę po Chestera
- to idź- mruknęła i poszła spać.
Zszedłem na dół i skierowałem się prosto do salonu.
- pytanie mam
- no?
- co się robi jak Mandy ma gorączkę i zachowuje się jak rozwydrzony bachor?
- oo nieee...- mruknął Chester i wstał. Poszedł do góry.

Pov. Chester
Wszedłem do pokoju zielonowłosej i zobaczyłem ją leżącą na łóżku.
- Chesteeeeer
- co?
- spaaać
- to idź
- nie mogę!
- czemu?
- nie umieeem
- umiesz
- nieee
- Mandy, spać
- mhm
Przykryła się kocem i obróciła się plecami do mnie.
- nie mogę- powiedziała i usiadła.
Podszedłem do niej i położyłem się na łóżku. Ona od razu też się położyła.
- teraz pójdziesz spać?
- mhm
Chwilę później już leżała jak zabita.
Wstałem powoli i upewniłem się, że jest przykryta. Wyszedłem z pokoju cicho zamykając drzwi i zszedłem na dół.
- i co?
- śpi
- jak?
- normalnie
- ty to masz jakiś dar- mruknęła Colette.
- dobra a mam takie pytanie... Colette... Czy... Opowiesz nam o tym?- zapytałem wahając się.
- nie ma co opowiadać... Po prostu... Ten gościu wepchnął mnie tam i no...
- tak ci współczuję- zapłakała Janet i ją przytuliła.
- dobra nie ma co rozpaczać, lepsze pytanie mam. Co robimy na urodziny Mandy?
- wiecie... Myślałam żeby ją gdzieś zabrać czy coś albo... Żeby ogarnąć jej test na prawo jazdy- powiedziała Shelly.
- w sumie niezły pomysł- powiedział Buster.

Totalna Porażka | Brawl Stars Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz