Rozdział 2

3 1 0
                                    

Kacper:

     Jak dobrze, że w końcu piątek. - pomyślałem wychodząc poza teren szkoły.

     Miałem już kompletnie dość tych wszystkich ludzi, a w szczególności tego chuja Dominika, który myśli że wszystko mu wolno. Odkąd został kapitanem drużyny stał się jeszcze większym bucem niż przedtem.

     - Hejka!-usłyszałem za sobą damski głos.

     Odwróciłem się i ujrzałem biegnąca w moją stronę przyjaciółkę. Zatrzymałem się.

     - No cześć- powiedziałem i objąłem ją - co słychać?

     - Chłopak mam nowego chłopaka, przyjaciółka się obraziła, a oprócz tego ktoś rozpuszcza plotki, że jestem łatwa , a u ciebie?

     -Huh-otworzyłem szerzej oczy- nie widzieliśmy się 2 dni? Nawet na chwilę nie można zostawić cię samej? - zaśmiałem się - Może wyjdziemy gdzieś razem wieczorem?

     -Koniecznie, mój brat ma wyprawia dziś urodziny! - krzyknęła podeksytowana -  możesz iść ze mną, co ty na to?

     -Świetnie się składa!

     Szliśmy w kierunku przystanku tramwajowego przy którym pożegnałem się z dziewczyną i wsiadłem do tego jakże cudownego pojazdu, w którym jak zwykle było mnóstwo osób.

     Wróciłem do mieszkania rzucając krótkie "Jestem" jakby przez przypadek ktoś tu był, chociaż szczerze w to wątpiłem. Poszedłem do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko. Usłyszałem dźwięk powiadomienia z messengera,  dlatego też sięgnąłem po telefon i odczytałem wiadomość od Natalii (tak właśnie miała na imię moja przyjaciółka).
„o 18 u mnie?" - napisała. Od razu odpisałem twierdząco na jej zapytanie.

    Założyłem na siebie biała koszulę, którą wcześniej wyprasowałem, czarne spodnie i białe sneakersy. Wyszedłem z domu i po chwili byłem już u Natalii. Urodziny jej brata odbywały się w jednym z klubów. Byliśmy przed czasem. Wtedy tez postanowiliśmy przetestować drinki. Po pewnym czasie w tłumie zgubiłem przyjaciółkę zacząłem rozglądać się szukając kogoś znajomego i znalazłem. Usiadłem przy barze i przywitałem się ze znajomym, właściwie z podwórka, który był barmanem.

     Zamówiłem kilka kolejek po których szumiało mi w głowie. Kumpel kończył zmianę ,dlatego też pożegnał się ze mną i udał na zaplecze. W jego miejsce przyszła młoda dziewczyna, wyglądała na dwadzieścia parę lat, od razu zajęła się przyrządzaniem zamówień.

     Wypiłem ostatniego shota, po którym miałem się zbierać, ale nagle podszedł do mnie starszy mężczyzna. Kątem oka zauważyłem, że jest dobrze zbudowany ma lekki zarost i dobrze ułożone ciemne włosy. Miał na sobie luźny, biały t-shirt z nadrukiem, na który nie zwróciłem szczególnej uwagi oraz jeansy.

     Szybkim ruchem odwrócił mnie w swoją stronę, swoje ręce położył na moich udach i jakby nigdy nic zaczął całować moją szyję, posuwając swoją rękę coraz bliżej mojego krocza. Zdezorientowany całą sytuacją i otumaniony przez alkohol nie wiedziałem co robić, próbowałem odejść, ale skończyło się to marnie.

     W pewnym momencie poczułem, że ktoś odepchnął mnie ode mnie. Czułem ulgę, po czym zauważyłem przed sobą bójkę. Chętnie pomógłbym osobie, dzięki której nie skończyłem w łóżku z kompletnie obcym typem, ale wiedziałem, że nie skończy się to najlepiej.

     Ochrona wezwana prawdopodobnie przez barmankę szybko zareagowała i wyrzuciła obu z klubu, pilnując, aby przed nim nie doszło do kolejnej bójki. Sam również wyszedłem, rozejrzałem się po ulicy i była pusta, no prawie. Kilka metrów dalej zobaczyłem wysoką postać w ubraną na czarno i założonym na głowę kapturem.

     Podbiegłem do niego mając nadzieję, że dzięki niemu po raz kolejny nie skończyłem tak samo.

     -To ty mnie uratowałeś?-zapytałem, przyrównując swoje tempo do jego.

     -Eee co zrobiłem?-odparł, nie odwracając nawet głowy.

     -Poczekaj- poprosiłem, a chłopak zatrzymał się, - dzię-dziękuję - próbowałem wydusić z siebie, gdy zobaczyłem, że to Dominik, chłopak na którego wpadłem dziś w szkole.

     Nie wiem co wszyscy w nim widzą, ale kocha się w nim większość lasek ze szkoły. Był szczupły, ale zarazem umięśniony, miał około 193 cm wzrostu. Jego brązowe włosy były w nieładzie i opadały mu na oczy, co prawdopodobnie było skutkiem wcześniejszych wydarzeń, a zielone, wręcz szmaragdowe, oczy były tak piękne, że nie miały sobie równych. Zobaczyłem również, że w okolicy ust i łuku brwiowego była zaschnięta już krew.

     -Taa uważaj na siebie następnym razem dzieciaku.- mruknął i poszedł z powrotem w kierunku klubu, nie zwracając zupełnie na mnie uwagi.

     Wezwałem taksówkę i około pół godziny później byłem już w mieszkaniu i nie zrobiłem nic poza położeniem się spać. Nad ranem prawdopodobnie cały blok słyszał skutki poprzedniego wieczoru. Cóż...  Właściwie cały weekend spędziłem w łóżku dochodząc do siebie.

                            *           *           *

      -Kacper czy ty mnie w ogóle słuchasz?- usłyszałem irytujący głos starszej nauczycielki matematyki, mającej około pięćdziesięciu lat, stała aktualnie przed moją ławka czerwieniąc się, bo jak ktoś może nie uważać na jej lekcji i bla bla bla. - Jak tak dalej pójdzie to na pewno nie przejdziesz do następnej klasy, dałam ci szansę, jak sam nie weźmiesz się w garść to ja cię wyciągała nie będę.-Dodała po chwili, wracając do tablicy. Tak, tak typowe ile razy już to słyszałem.

     -Ta- mruknąłem i dalej wpatrywałem się w jeden punkt za oknem.

    Wkurzona nauczycielka podeszła do okna i ściągnęła roletę na dół. Po czym wróciła do kontynuowania nudnej lekcji, z której zapewne i tak nikt nic nie wyniesie. Usłyszałem dzwonek. Spakowałem swoje rzeczy i pierwszy udałem się do wyjścia.

     - Słyszałeś co się stało? - podeszła do mnie Nata na przerwie.

     - Zaskocz mnie - odpowiedziałem.

     - W sobotę znaleziono ciało dziewczyny z naszej szkoły.

                            *          *          *

     Od razu po lekcjach szybkim krokiem poszedłem nad jezioro, usiadłem na starym, zniszczonym pomoście i wyciągnąłem książkę, którą aktualnie czytałem. Miejsce to wyglądało tak jakby wszyscy o nim zapomnieli. Często przychodziłem tu, aby odpocząć, tylko tu panował spokój o jaki trudno było gdziekolwiek indziej.

     Cały tydzień mijał długo i nudno jedyną atrakcją, o której nagle mówiła cała szkoła była smierć nastolatki i oczywiście mecz piłki nożnej. Oczywiście był to najważniejszy mecz w całym roku szkolnym, w którym po raz kolejny nasza szkoła walczyła z drugim najlepszym liceum w Polsce. Dlaczego drugim? Bo zawsze wygrywaliśmy. Nie żeby szczególnie mnie to interesowało, chodziłem na nie tylko dla Natalii, podobał jej się jeden z piłkarzy naszej drużyny.

     Z Natą poznałem się już w pierwszej klasie. Czułem, że zupełnie nie psuję do tego towarzystwa, a ona była jedyną osobą, która nie patrzyła na mnie przez pryzmat majątku moich rodziców. Właściwie trafiłem do tej szkoły przez przypadek. Pewnego razu wysłałem pracę pisarską na konkurs i nie wygrałem, ale jury spodobał się mój styl pisania i otrzymałem stypendium właśnie do tej szkoły, szkoły dla bogaczy. Moje zupełne przeciwieństwo.

FugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz